Nie no, super..
Zerwałam się na równe nogi i w tym samym czasie drzwi się otworzyły.
Dobre wyczucie czasu, nie ma co..
-Gdybym wiedział, że będę miał takie widoki, kupiłbym popcorn. - zaśmiał się Harry.
-Nie wkurwiaj mnie. - syknął Justin, uderzając go w tył głowy. - Idź się w coś ubierz. - zwrócił się do mnie.
Oni dosłownie gwałcili mnie wzrokiem.
-Jeśli mnie przestaniecie się tak na mnie gapić to pożałujecie. - warknęłam. - A oto w taki sposób. Podeszłam do Jacka i kopnęłam go (spokojnie, lekko) w podbrzusze.
-Kurwa. - powiedział przez zaciśnięte zęby, kucając.
Człowieku to było lekko, co byś zrobił, gdybym kopnęła Cię mocniej?
-No więc?
Wszyscy się odwrócili, a ja zaśmiałam się.
Mięczaki..
-Co, jak co ale charakterek to ma po tobie, Bieber. - usłyszałam.
Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Nie będę do nich schodzić, nie ma takiej opcji. Nie to, że ich nie lubię ale piętnastolatka w otoczeniu czterech dorosłych mężczyzn, to nie za fajne uczucie. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Luke dzwoni". Odebrałam.
-Tak?
-Co tam robisz, mała? - zapytał.
-A no właśnie prawie zostałam zgwałcona wzrokiem przez kolegów Justina a teraz siedzę u siebie i się nudzę. - jęknęłam.
-Idziemy na imprezę do Dylana? - spytał.
-Dziś?
-Nie, w grudniu do południu, chyba proste, że dzisiaj. - mogłam przysiąc, że wywrócił oczami. Zaśmiałam się, na dobór jego słów.
-Okey, może być, ale nie wiem, czy Justin się zgodzi.
-Jak nie, to sam cię wyciągnę, nie ma problemu.
-Jesteś nienormalny. - pokiwałam głową z rozbawieniem.
-O dziewiętnastej będę. - mruknął.
-Okey, do zobaczenia. - powiedziałam i zakończyłam połączenie.
Rzuciłam telefon na jedną z poduszek. Była dopiero trzynasta, więc nie muszę się śpieszyć. Obejrzę sobie jakiś film. Wzięłam laptopa i wyszukałam jakiś dobry horror. Nienawidzę oglądać tych durnych wyciskaczy łez. I tak wszystko się zawsze jebie a w filmach jak zawsze szczęśliwe zakończenie.. Włączyłam sobie film pt: "Naznaczony". Zaczęłam oglądać i już od samego początku był ciekawy.
∆ ∆ ∆
-Tato?! - krzyknęłam ze swojego pokoju.
Właśnie skończyłam oglądać film.
Muszę się zacząć zbierać i przede wszystkim zapytać go o pozwolenie.
Ale i tak się pewnie zgodzi.
Usłyszałam kroki po schodach. Chwilę po tym, drzwi się otworzyły a do środka wszedł Justin.
-Tak, kochanie? - podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju.
-Mogę iść z Lukiem na imprezę do Dylana? Proooszę. - zrobiłam maślane oczy.
Chwilę się nad tym zastanawiał. Przetarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie.
-Kto tam jeszcze będzie?
-Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Powiedział, że to nie duża impreza. - skłamałam, przegryzając wargę.
Błagam, niech się zgodzi, niech się zgodzi!
-Jadę dziś do klubu. Jak będę wracać to Cię odbiorę, okey?
-Jasne, dziękuję, dziękuję, dziękuję! - rzuciłam się na niego, mocno go przytulając.
-Nie ma sprawy, mała. - potargał moje włosy.
-No ej! Wiesz, że tego nienawidzę. - fuknęłam.
-Ojejku. - zrobił smutną minę i przytulił mnie.
-Kocham Cię, tato. - odwzajemniłam uścisk.
-Ja Ciebie też, Ronnie. - zachichotał.
Mój tata jest najlepszy na świecie to jest pewne!
∆ ∆ ∆
Kiedy Justin wyszedł, wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam różową, koronkową bieliznę. Weszłam do łazienki (która mieściła się w moim pokoju) uprzednio zapalając światło.
Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra. Przejrzałam się (robię to kilkanaście razy dziennie).
Zdjęłam z siebie ubrania. Weszłam do kabiny, od razu odkręciłam ciepłą wodę i wzięłam do ręki żel pod prysznic o zapachu czekoladowym. Umyłam nim dokładnie całe ciało a później spłukałam pianę. Ogoliłam się i wzięłam do ręki szampon. Wylałam trochę na rękę i nałożyłam na - mokre już włosy. Powtórzyłam poprzednią czynność i wyszłam z kabiny.
Owinęłam ciało, puchatym, fioletowym ręcznikiem i podeszłam do szafki.
Wyjęłam z niej suszarkę do włosów. Podczas suszenia, podśpiewywałam sobie pod nosem różne piosenki, dzięki czemu czas mi szybciej upłynął.
Na koniec rozczesałam i i zostawiłam lekko pokręcone.
Umalowałam rzęsy i zrobiłam delikatnie kreski eyelinerem.
Sprzątnęłam po sobie i wyszłam z łazienki, gasząc światło.
Usłyszałam kroki po schodach, dlatego szybko wzięłam poduszkę i się nią przykryłam.
-Wejdź, nie musisz pukać. - krzyknęłam, żeby usłyszał.
-Chciałem zapytać, czy chcesz naleśniki.
-Ja zawsze chcę naleśniki, więc po co to pytanie?
-Ja zawsze chcę naleśniki, więc po co to pytanie?
Uwielbiam naleśniki a szczególnie mojego taty.
Są n-a-j-l-e-p-s-z-e!
-Z czym Ci zrobić?
-No zgadnij. - wywróciłam oczami.
-Nutella?
-Tsaa. Idź już, chcę się ubrać, a przez Ciebie nie mogę. - westchnęłam.
-Dobra, zejdź na dół za dziesięć minut bo inaczej sam je zjem. - wskazał na mnie palcem.
-Cokolwiek.
∆ ∆ ∆
Wyjęłam szary kombinezon z krótkimi nogawkami, na ramiączka i srebrne szpilki. Założyłam wybrany komplet. Pomalowałam usta pomadką i klasnęłam w ręce, widząc efekt końcowy.
Wzięłam czarną torebkę i schowałam tam najważniejsze rzeczy. Zeszłam na dół i od razu poczułam zapach naleśników. Weszłam do kuchni, zobaczyłam Justina stojącego do mnie tyłem, smażącego naleśniki.
-Rób szybciej. - usiadłam przy wysepce kuchennej na krześle barowym.
Było po osiemnastej a mi się śpieszyło.
-Już kończę, mogłabyś wyjąć w tym czasie nutellę. - mruknął.
Z westchnięciem wstałam i wyjęłam słoik nutelli z jednej z szafek.
Postawiłam go na środku blatu.
Justin postawił przede mną talerz z dwoma naleśnikami.
Zjadłam je w rekordowym tępie (byłam strasznie głodna, nie oceniajcie mnie).
-Jesteś cała brudna. - powiedział Justin z pełnymi ustami.
-Wiem, domyślam się.
Szatyn wziął kawałek ręcznika papierowego i zaczął wycierać nim nutellę z mojej twarzy.
Zaczęłam się śmiać, kiedy zobaczyłam jego poważną, skupioną minę.
-Co? - zmarszczył brwi.
-Jakoś nigdy nie widziałam cię tak skupionego i nie mogę się przyzwyczaić.
-Gotowe. - zaśmiał się.
Wstałam z krzesła i schowałam talerz do zmywarki do naczyń.
-Około drugiej Cię odbiorę, wyślij mi sms'em adres. - powiedział, pijąc kawę.
-Tak, tak. - machnęłam lekceważąco ręką.
Weszłam do łazienki na dole. Pomalowałam usta (podczas jedzenia zmyła mi się pomadka) malinowym błyszczykiem. Schowałam do torby jeszcze kilka kosmetyków i wyszłam.
-Uważaj na siebie.
-Nie mam pięciu lat, Justin. Poradzę sobie. - westchnęłam.
-Masz gumki? - spytał nagle.
-Co? - zaśmiałam się. - Nie, nie mam. Nie zamierzam się bzykać.
-Boże, co z Ciebie wyrośnie, dzieciaku. - pokiwał głową z rozbawieniem.
-Ktoś najlepszy, najładniejszy i najcudowniejszy pod słońcem. - uśmiechnęłam się szeroko.
-I najskromniejszy, zapomniałaś dodać.
-Ups. - wzruszyłam ramionami.
Z Justinem miałam świetne relacje. Wszyscy mi zazdroszczą takiego taty. Kocham go, cholernie mocno i nie chciałabym go za nic w świecie stracić.
-Dobra, idę. - mruknęłam. - O której mnie odbierzesz?
-Koło drugiej. Napiszę Ci, jak będę wyjeżdżał.
-Okey, pa. - rzuciłam wychodząc.
Poczekałam chwilę na Luka.
Jak chodzę na imprezy to z nim bądź z Camilą. Z nimi zawsze jest najlepiej.
Po około pięciu minutach chłopak podjechał.
-Łoo, ale wyglądasz. - przegryzł wargę.
-Wiem, ze na mój widok Ci staje, ale co zrobię? Nic, a teraz jedźmy. - zapięłam pas.
-Żeby tobie coś zaraz nie stanęło. - zaśmiał się.
-Mi nie ms co stawać, kochanie. A z tobą to już inna sprawa. - cmoknęłam.
Uwielbiam się z nim droczyć, to chyba moje ulubione zajęcie.
W drodze rozmawialiśmy o różnych głupotach.
Dojechaliśmy pod dom Dylana o dziewiętnastej trzydzieści.
Razem z Lukiem weszliśmy do środka.
On zawsze mnie pilnował. Jest dla mnie jak straszy brat.
-Nie pijesz, prawda? - spytałam.
-Dlaczego miałbym nie pić? - zmarszczył brwi.
-Bo przyjechałeś swoim samochodem? Luke, wiesz, że nie chcę, żeby coś Ci się stało. - westchnęłam.
-Ronnie, nie zaczynaj. Nic mi nie będzie. Ciebie pewnie odbierze Justin, a ja sobie poradzę.
-To ciebie też odbierze.
-Dobra, skończmy temat i chodź się napić. - pociągnął mnie za rękę.
Dom Dylana, był tak ogromny, że można się w nim zgubić.
Zresztą, on zawsze organizuje najlepsze imprezy..
-Dwa razy coś mocnego.
-Już się robi. - powiedział chłopak około 28 lat.
To mógłby być przyjaciel Justina.
Pewnie się znają.
Mój ojciec zna połowę Detroit.
Ze swoimi drinkami poszliśmy do jednego ze stolików.
-Luke! - usłyszeliśmy.
W rogu pomieszczenia siedziało trzech chłopaków.
Chodzą z Lukiem do klasy.
Ja osobiście zbytnio ich nie znam, ale poszłam za przyjacielem.
-Co tam? - zapytał blondyn.
-Siadajcie.
Zrobiliśmy to, co nam powiedziano.
W razie wątpliwości bądź jakiś pytań - nie, nie czuję się dziwnie w obecności starszych chłopców.
U nas w szkole dziewczyny to puste dziwki.
Dodajmy to, że do Justina codziennie przychodzą kumple.
Także, można się przyzwyczaić.
∆∆∆
Jest około pierwszej w nocy.
Luke, który miał wypić trochę jest najebany w trzy dupy.
Ja chociaż umiem się trzymać na nogach..
-Ronnie, słoneczko! - krzyknął, rzucając mi się na plecy.
-Ała, idioto! - warknęłam.
Usiadłam na kanapie, w rogu po drugiej stronie salonu.
Kręciło mi się w głowie.
Wypiłam 2 piwa i drinka, przecież to nie jest dużo..
Poczułam wibracje, dlatego wyjęłam telefon z torebki.
Dzwonił tata.
-Gdzie jesteś? - usłyszałam.
-U Dylana.
-Chodzi mi o adres.
-Nie wieem. - jęknęłam. - wschodnia dzielnica miasta. - dodałam.
Wiedziałam, że Justin nie będzie zadowolony z tego powodu. Nie lubi kiedy przyjeżdżam.Zawsze mi mówi, że i tak mieszkam w niebezpiecznym miejscu to, żebym chociaż unikała tych najniebezpieczniejszych.
-Veronica.. - zaczął.
-Nie, tato. Przyjedź a ja idę znaleźć Luka. Do zobaczenia. - zakończyłam połączenie.
Wiedziałam, że będzie prawił mi kazanie. Zresztą i tak mnie to nie ominie, jak wrócimy do domu to wtedy dopiero się zacznie. Dodajmy to, że jestem pijana. Jestem ciekawa, czy w ogóle ujdę dziś z życiem.. Po kilku minutach, znalazłam Luka, kiedy chciał wejść do kibla z jakąś dziewczyną (czytaj dziwką.)
-Luke! - krzyknęłam.
Chłopak zignorował to i wszedł do środka. Podbiegłam kawałek i weszłam do środka.
-Justin na nas czeka, idziemy w tej chwili. - zażądałam.
-Wrócę sam. - mruknął.
-Ej! Spierdalaj! - pchnęłam dziewczynę.
Chwyciłam przyjaciela za rękę i chciałam wyjść z łazienki, kiedy zostałam pociągnięta do tyłu.
Przez to, że byłam na obcasach, poleciałam do tyłu. Mój tyłek zderzył się z twardą podłogą.
O nie, ta suka nie będzie mnie tak traktować, nie ma mowy!
Szybko podniosłam się i rzuciłam się na blondynkę.
-Nie dotykaj mnie, rozumiesz?! - warknęłam.
Pociągnęłam ją za włosy tak, że tym razem ona upadła. Ups.
-Ronnie, zostaw ją, chodź tu! - powiedział Luke, odciągając mnie od dziewczyny.
-Nie. Dotykaj. Mnie. - powiedziała powoli.
Nim się obejrzałam dostałam w twarz.
-Ty kurwo! - wrzasnęłam.
Ponownie chwyciłam jej włosy i tym razem wsadziłam jej twarz do muszli klozetowej. Nacisnęłam przycisk spuszczania wody. Tak, teraz jesteśmy kwita.
-Justin, kurwa ona ją zabije! - usłyszałam.
No nie... Jeszcze tego brakowało, żeby przyszedł tu mój ojciec.
-Ronnie.. - zaczął, a ja w trybie natychmiastowym odskoczyłam od tej (przepraszam za słowo, ale taka prawda) dziwki.
-Wychodzimy, teraz. - powiedział stanowczo.
Posłusznie jak na grzeczną dziewczynkę przystało, wyszłam zaraz za nim a za mną Luke.
-Ratuj. - szepnęłam mu na ucho.
-Nie mogę. - zrobił smutną minkę. - Ale widząc to, do czego jesteś zdolna, wolę Cię nie denerwować. - zaśmiał się cicho.
Wywróciłam oczami i wyszłam z domu Dylana.
Wsiedliśmy wszyscy do samochodu Justina. Prawie cała droga (do domu Luka, ponieważ Justin go odwiózł) spędziliśmy w ciszy. Bardzo niekomfortowej w dodatku.
-Pa. - mruknęłam.
-Do zobaczenia! - wyszedł, trzaskając lekko drzwiami.
Ponownie wyruszyliśmy na główną drogę. Trochę bałam się reakcji Justina na moje zachowanie. Ale przecież to facet. Pokręcę tyłkiem, zamrugam i wszystko pójdzie jak po maśle.
Kiedy zaparkowaliśmy pod domem, Justin wyszedł od razu trzaskając drzwiami. Chyba się wkurzył.. Wyszłam z auta i weszłam za nim do domu.
-Ronnie... - zaczął, przecierając twarz dłońmi.
-Huh? - zdjęłam buty.
-Po pierwsze czemu jesteś pijana a po drugie dlaczego pobiłaś tę dziewczynę?
-Bo lubię. - wzruszyłam ramionami.
-Dobra, jak wolisz. - westchnął.
Wszedł schodami na górę i poszedł do swojej sypialni.
Jest na mnie zły?
Jutro mu przejdzie.
Wyjęłam z lodówki butelkę wody i poszłam z nią do pokoju. Zdjęłam z siebie ubrania i wyjęłam z szafy czarną bokserkę. Założyłam ją i weszłam do łazienki. Dokładnie zmyłam makijaż i umyłam zęby. Odświeżona wróciłam do pokoju. Otworzyłam okno na oścież, żeby trochę przewietrzyć. Po pięciu minutach je zamknęłam i położyłam się na łóżku. Przykryłam ciało cienką, białą kołdrą i wtuliłam się w poduszkę. Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych. Nie długo myśląc, zasnęłam.
∆ ∆ ∆ ∆ ∆ ∆
Hejka!
Dodaję rozdział wcześniej, ponieważ skończyłam go już wczoraj, więc pomyślałam, że czemu nie :)
Jak Wam się podoba?
Wiem, że teraz zbyt dużo się nie dzieje, ale będzie coraz lepiej!
Wpisujcie się do informowanych i zapraszam do komentowania
Rozdziały będą się pojawiały w weekendy!