czwartek, 26 listopada 2015

{1} Jakoś nigdy nie widziałam cię tak skupionego i nie mogę się przyzwyczaić.

Zeszłam na dół i położyłam się na kanapie. Byłam tylko w bieliźnie i różowej, luźnej bokserce. Moje ciało ogarnął chłód. Wzięłam bluzę Justina przykryłam się nią. Leżała wpatrując się w sufit. Usłyszałam śmiechy chłopaków. 
Nie no, super.. 
Zerwałam się na równe nogi i w tym samym czasie drzwi się otworzyły. 
Dobre wyczucie czasu, nie ma co.. 
-Gdybym wiedział, że będę miał takie widoki, kupiłbym popcorn. - zaśmiał się Harry. 
-Nie wkurwiaj mnie. - syknął Justin, uderzając go w tył głowy. - Idź się w coś ubierz. - zwrócił się do mnie. 
Oni dosłownie gwałcili mnie wzrokiem. 
-Jeśli mnie przestaniecie się tak na mnie gapić to pożałujecie. - warknęłam. - A oto w taki sposób. Podeszłam do Jacka i kopnęłam go (spokojnie, lekko) w podbrzusze. 
-Kurwa. - powiedział przez zaciśnięte zęby, kucając. 
Człowieku to było lekko, co byś zrobił, gdybym kopnęła Cię mocniej? 
-No więc? 
Wszyscy się odwrócili, a ja zaśmiałam się. 
Mięczaki.. 
-Co, jak co ale charakterek to ma po tobie, Bieber. - usłyszałam. 
Weszłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi. Nie będę do nich schodzić, nie ma takiej opcji. Nie to, że ich nie lubię ale piętnastolatka w otoczeniu czterech dorosłych mężczyzn, to nie za fajne uczucie. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawił się napis "Luke dzwoni". Odebrałam. 
-Tak? 
-Co tam robisz, mała? - zapytał. 
-A no właśnie prawie zostałam zgwałcona wzrokiem przez kolegów Justina a teraz siedzę u siebie i się nudzę. - jęknęłam. 
-Idziemy na imprezę do Dylana? - spytał. 
-Dziś? 
-Nie, w grudniu do południu, chyba proste, że dzisiaj. - mogłam przysiąc, że wywrócił oczami. Zaśmiałam się, na dobór jego słów. 
-Okey, może być, ale nie wiem, czy Justin się zgodzi. 
-Jak nie, to sam cię wyciągnę, nie ma problemu. 
-Jesteś nienormalny. - pokiwałam głową z rozbawieniem.
 -O dziewiętnastej będę. - mruknął. 
-Okey, do zobaczenia. - powiedziałam i zakończyłam połączenie. 
Rzuciłam telefon na jedną z poduszek. Była dopiero trzynasta, więc nie muszę się śpieszyć. Obejrzę sobie jakiś film. Wzięłam laptopa i wyszukałam jakiś dobry horror. Nienawidzę oglądać tych durnych wyciskaczy łez. I tak wszystko się zawsze jebie a w filmach jak zawsze szczęśliwe zakończenie.. Włączyłam sobie film pt: "Naznaczony". Zaczęłam oglądać i już od samego początku był ciekawy.

∆ ∆ ∆ 

 -Tato?! - krzyknęłam ze swojego pokoju. 
Właśnie skończyłam oglądać film. Muszę się zacząć zbierać i przede wszystkim zapytać go o pozwolenie. Ale i tak się pewnie zgodzi. Usłyszałam kroki po schodach. Chwilę po tym, drzwi się otworzyły a do środka wszedł Justin.
 -Tak, kochanie? - podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju. 
-Mogę iść z Lukiem na imprezę do Dylana? Proooszę. - zrobiłam maślane oczy. 
Chwilę się nad tym zastanawiał. Przetarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie. 
-Kto tam jeszcze będzie? 
-Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Powiedział, że to nie duża impreza. - skłamałam, przegryzając wargę. 
Błagam, niech się zgodzi, niech się zgodzi! 
-Jadę dziś do klubu. Jak będę wracać to Cię odbiorę, okey? 
-Jasne, dziękuję, dziękuję, dziękuję! - rzuciłam się na niego, mocno go przytulając. 
-Nie ma sprawy, mała. - potargał moje włosy. 
-No ej! Wiesz, że tego nienawidzę. - fuknęłam. 
-Ojejku. - zrobił smutną minę i przytulił mnie. 
-Kocham Cię, tato. - odwzajemniłam uścisk. 
-Ja Ciebie też, Ronnie. - zachichotał. 
Mój tata jest najlepszy na świecie to jest pewne!

∆ ∆ ∆
 Kiedy Justin wyszedł, wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam różową, koronkową bieliznę. Weszłam do łazienki (która mieściła się w moim pokoju) uprzednio zapalając światło. Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do lustra. Przejrzałam się (robię to kilkanaście razy dziennie). Zdjęłam z siebie ubrania. Weszłam do kabiny, od razu odkręciłam ciepłą wodę i wzięłam do ręki żel pod prysznic o zapachu czekoladowym. Umyłam nim dokładnie całe ciało a później spłukałam pianę. Ogoliłam się i wzięłam do ręki szampon. Wylałam trochę na rękę i nałożyłam na - mokre już włosy. Powtórzyłam poprzednią czynność i wyszłam z kabiny. Owinęłam ciało, puchatym, fioletowym ręcznikiem i podeszłam do szafki. Wyjęłam z niej suszarkę do włosów. Podczas suszenia, podśpiewywałam sobie pod nosem różne piosenki, dzięki czemu czas mi szybciej upłynął. Na koniec rozczesałam i i zostawiłam lekko pokręcone. Umalowałam rzęsy i zrobiłam delikatnie kreski eyelinerem. Sprzątnęłam po sobie i wyszłam z łazienki, gasząc światło. Usłyszałam kroki po schodach, dlatego szybko wzięłam poduszkę i się nią przykryłam. 
-Wejdź, nie musisz pukać. - krzyknęłam, żeby usłyszał. 
-Chciałem zapytać, czy chcesz naleśniki.
-Ja zawsze chcę naleśniki, więc po co to pytanie? 
 Uwielbiam naleśniki a szczególnie mojego taty. Są n-a-j-l-e-p-s-z-e! 
 -Z czym Ci zrobić? 
-No zgadnij. - wywróciłam oczami. 
-Nutella? 
-Tsaa. Idź już, chcę się ubrać, a przez Ciebie nie mogę. - westchnęłam. 
-Dobra, zejdź na dół za dziesięć minut bo inaczej sam je zjem. - wskazał na mnie palcem. -Cokolwiek.
∆ ∆ ∆
Wyjęłam szary kombinezon z krótkimi nogawkami, na ramiączka i srebrne szpilki. Założyłam wybrany komplet. Pomalowałam usta pomadką i klasnęłam w ręce, widząc efekt końcowy. Wzięłam czarną torebkę i schowałam tam najważniejsze rzeczy. Zeszłam na dół i od razu poczułam zapach naleśników. Weszłam do kuchni, zobaczyłam Justina stojącego do mnie tyłem, smażącego naleśniki. -Rób szybciej. - usiadłam przy wysepce kuchennej na krześle barowym. 
Było po osiemnastej a mi się śpieszyło. 
-Już kończę, mogłabyś wyjąć w tym czasie nutellę. - mruknął. 
Z westchnięciem wstałam i wyjęłam słoik nutelli z jednej z szafek. 
Postawiłam go na środku blatu. Justin postawił przede mną talerz z dwoma naleśnikami. Zjadłam je w rekordowym tępie (byłam strasznie głodna, nie oceniajcie mnie). 
-Jesteś cała brudna. - powiedział Justin z pełnymi ustami.
 -Wiem, domyślam się. 
Szatyn wziął kawałek ręcznika papierowego i zaczął wycierać nim nutellę z mojej twarzy. Zaczęłam się śmiać, kiedy zobaczyłam jego poważną, skupioną minę. 
-Co? - zmarszczył brwi. 
-Jakoś nigdy nie widziałam cię tak skupionego i nie mogę się przyzwyczaić. 
-Gotowe. - zaśmiał się. 
Wstałam z krzesła i schowałam talerz do zmywarki do naczyń. 
-Około drugiej Cię odbiorę, wyślij mi sms'em adres. - powiedział, pijąc kawę. 
-Tak, tak. - machnęłam lekceważąco ręką. 
Weszłam do łazienki na dole. Pomalowałam usta (podczas jedzenia zmyła mi się pomadka) malinowym błyszczykiem. Schowałam do torby jeszcze kilka kosmetyków i wyszłam. 
-Uważaj na siebie. 
-Nie mam pięciu lat, Justin. Poradzę sobie. - westchnęłam. 
-Masz gumki? - spytał nagle. 
-Co? - zaśmiałam się. - Nie, nie mam. Nie zamierzam się bzykać.
 -Boże, co z Ciebie wyrośnie, dzieciaku. - pokiwał głową z rozbawieniem. 
-Ktoś najlepszy, najładniejszy i najcudowniejszy pod słońcem. - uśmiechnęłam się szeroko. 
-I najskromniejszy, zapomniałaś dodać. 
-Ups. - wzruszyłam ramionami. 
Z Justinem miałam świetne relacje. Wszyscy mi zazdroszczą takiego taty. Kocham go, cholernie mocno i nie chciałabym go za nic w świecie stracić. 
-Dobra, idę. - mruknęłam. - O której mnie odbierzesz? 
-Koło drugiej. Napiszę Ci, jak będę wyjeżdżał. 
-Okey, pa. - rzuciłam wychodząc. 
Poczekałam chwilę na Luka. Jak chodzę na imprezy to z nim bądź z Camilą. Z nimi zawsze jest najlepiej. Po około pięciu minutach chłopak podjechał. 
-Łoo, ale wyglądasz. - przegryzł wargę. 
-Wiem, ze na mój widok Ci staje, ale co zrobię? Nic, a teraz jedźmy. - zapięłam pas. 
-Żeby tobie coś zaraz nie stanęło. - zaśmiał się. 
-Mi nie ms co stawać, kochanie. A z tobą to już inna sprawa. - cmoknęłam. 
Uwielbiam się z nim droczyć, to chyba moje ulubione zajęcie. 
W drodze rozmawialiśmy o różnych głupotach. Dojechaliśmy pod dom Dylana o dziewiętnastej trzydzieści. Razem z Lukiem weszliśmy do środka. On zawsze mnie pilnował. Jest dla mnie jak straszy brat. 
-Nie pijesz, prawda? - spytałam. 
-Dlaczego miałbym nie pić? - zmarszczył brwi. 
-Bo przyjechałeś swoim samochodem? Luke, wiesz, że nie chcę, żeby coś Ci się stało. - westchnęłam. 
-Ronnie, nie zaczynaj. Nic mi nie będzie. Ciebie pewnie odbierze Justin, a ja sobie poradzę. 
-To ciebie też odbierze. 
-Dobra, skończmy temat i chodź się napić. - pociągnął mnie za rękę. 
Dom Dylana, był tak ogromny, że można się w nim zgubić. Zresztą, on zawsze organizuje najlepsze imprezy.. 
-Dwa razy coś mocnego. 
-Już się robi. - powiedział chłopak około 28 lat. 
To mógłby być przyjaciel Justina. Pewnie się znają. Mój ojciec zna połowę Detroit. Ze swoimi drinkami poszliśmy do jednego ze stolików. 
-Luke! - usłyszeliśmy. 
W rogu pomieszczenia siedziało trzech chłopaków. Chodzą z Lukiem do klasy. Ja osobiście zbytnio ich nie znam, ale poszłam za przyjacielem. 
-Co tam? - zapytał blondyn. 
-Siadajcie. 
Zrobiliśmy to, co nam powiedziano. W razie wątpliwości bądź jakiś pytań - nie, nie czuję się dziwnie w obecności starszych chłopców. U nas w szkole dziewczyny to puste dziwki. Dodajmy to, że do Justina codziennie przychodzą kumple. Także, można się przyzwyczaić. 
∆∆∆
Jest około pierwszej w nocy. Luke, który miał wypić trochę jest najebany w trzy dupy. Ja chociaż umiem się trzymać na nogach.. 
-Ronnie, słoneczko! - krzyknął, rzucając mi się na plecy. 
-Ała, idioto! - warknęłam. 
Usiadłam na kanapie, w rogu po drugiej stronie salonu. Kręciło mi się w głowie.  
Wypiłam 2 piwa i drinka, przecież to nie jest dużo.. Poczułam wibracje, dlatego wyjęłam telefon z torebki. Dzwonił tata. 
-Gdzie jesteś? - usłyszałam. 
-U Dylana. 
-Chodzi mi o adres. 
-Nie wieem. - jęknęłam. - wschodnia dzielnica miasta. - dodałam. 
Wiedziałam, że Justin nie będzie zadowolony z tego powodu. Nie lubi kiedy przyjeżdżam.
Zawsze mi mówi, że i tak mieszkam w niebezpiecznym miejscu to, żebym chociaż unikała tych najniebezpieczniejszych. 
-Veronica.. - zaczął. 
-Nie, tato. Przyjedź a ja idę znaleźć Luka. Do zobaczenia. - zakończyłam połączenie. 
Wiedziałam, że będzie prawił mi kazanie. Zresztą i tak mnie to nie ominie, jak wrócimy do domu to wtedy dopiero się zacznie. Dodajmy to, że jestem pijana. Jestem ciekawa, czy w ogóle ujdę dziś z życiem.. Po kilku minutach, znalazłam Luka, kiedy chciał wejść do kibla z jakąś dziewczyną (czytaj dziwką.) 
-Luke! - krzyknęłam. 
Chłopak zignorował to i wszedł do środka. Podbiegłam kawałek i weszłam do środka. 
-Justin na nas czeka, idziemy w tej chwili. - zażądałam. 
-Wrócę sam. - mruknął. 
-Ej! Spierdalaj! - pchnęłam dziewczynę. 
Chwyciłam przyjaciela za rękę i chciałam wyjść z łazienki, kiedy zostałam pociągnięta do tyłu.
Przez to, że byłam na obcasach, poleciałam do tyłu. Mój tyłek zderzył się z twardą podłogą. 
O nie, ta suka nie będzie mnie tak traktować, nie ma mowy! 
Szybko podniosłam się i rzuciłam się na blondynkę. 
-Nie dotykaj mnie, rozumiesz?! - warknęłam. 
Pociągnęłam ją za włosy tak, że tym razem ona upadła. Ups. 
-Ronnie, zostaw ją, chodź tu! - powiedział Luke, odciągając mnie od dziewczyny. 
-Nie. Dotykaj. Mnie. - powiedziała powoli. 
Nim się obejrzałam dostałam w twarz. 
 -Ty kurwo! - wrzasnęłam. 
Ponownie chwyciłam jej włosy i tym razem wsadziłam jej twarz do muszli klozetowej. Nacisnęłam przycisk spuszczania wody. Tak, teraz jesteśmy kwita. 
-Justin, kurwa ona ją zabije! - usłyszałam.
 No nie... Jeszcze tego brakowało, żeby przyszedł tu mój ojciec.
-Ronnie.. - zaczął, a ja w trybie natychmiastowym odskoczyłam od tej (przepraszam za słowo, ale taka prawda) dziwki. 
-Wychodzimy, teraz. - powiedział stanowczo. 
Posłusznie jak na grzeczną dziewczynkę przystało, wyszłam zaraz za nim a za mną Luke. 
-Ratuj. - szepnęłam mu na ucho. 
-Nie mogę. - zrobił smutną minkę. - Ale widząc to, do czego jesteś zdolna, wolę Cię nie denerwować. - zaśmiał się cicho. 
Wywróciłam oczami i wyszłam z domu Dylana. 
Wsiedliśmy wszyscy do samochodu Justina. Prawie cała droga (do domu Luka, ponieważ Justin go odwiózł) spędziliśmy w ciszy. Bardzo niekomfortowej w dodatku. 
-Pa. - mruknęłam. 
-Do zobaczenia! - wyszedł, trzaskając lekko drzwiami. 
Ponownie wyruszyliśmy na główną drogę. Trochę bałam się reakcji Justina na moje zachowanie. Ale przecież to facet. Pokręcę tyłkiem, zamrugam i wszystko pójdzie jak po maśle.
Kiedy zaparkowaliśmy pod domem, Justin wyszedł od razu trzaskając drzwiami. Chyba się wkurzył.. Wyszłam z auta i weszłam za nim do domu. 
-Ronnie... - zaczął, przecierając twarz dłońmi. 
-Huh? - zdjęłam buty. 
-Po pierwsze czemu jesteś pijana a po drugie dlaczego pobiłaś tę dziewczynę? 
 -Bo lubię. - wzruszyłam ramionami. 
-Dobra, jak wolisz. - westchnął. 
Wszedł schodami na górę i poszedł do swojej sypialni. 
Jest na mnie zły? 
 Jutro mu przejdzie. 
Wyjęłam z lodówki butelkę wody i poszłam z nią do pokoju. Zdjęłam z siebie ubrania i wyjęłam z szafy czarną bokserkę. Założyłam ją i weszłam do łazienki. Dokładnie zmyłam makijaż i umyłam zęby. Odświeżona wróciłam do pokoju. Otworzyłam okno na oścież, żeby trochę przewietrzyć. Po pięciu minutach je zamknęłam i położyłam się na łóżku. Przykryłam ciało cienką, białą kołdrą i wtuliłam się w poduszkę. Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych. Nie długo myśląc, zasnęłam.



∆ ∆ ∆ ∆ ∆ ∆
Hejka!
Dodaję rozdział wcześniej, ponieważ skończyłam go już wczoraj, więc pomyślałam, że czemu nie :)
Jak Wam się podoba?
Wiem, że teraz zbyt dużo się nie dzieje, ale będzie coraz lepiej!
Wpisujcie się do informowanych i zapraszam do komentowania  
Rozdziały będą się pojawiały w weekendy!




 
 
 

26 komentarzy:

  1. Fajny rozdzial, smieszyla mnie ta walka haha. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział 1, a już mi się podoba! :D
    A walka chyba najlepsza c:
    Czekam na kolejny i weny życzę! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Walka zajebista w Ronnie widzę bratnia duszę (*¯︶¯*) hahahha muszę przyznać ze historia wciąga, czekam na rozwinięcie akcji :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww dziękuję bardzo! :) <3

      Usuń
    2. A proszę bardzo laseczko która odpowiada na komy i tak genialnie pisze (っ˘ڡ˘ς)

      A tak przy okazji kiedy bd następne cudenko bo no nie mogę się doczekać └(^o^)┘

      Bo w notce było ze w weekendy czyli w ten weekend będzie? (▔□▔)/▔□▔)/▔□▔)/

      Sorry ze zameczam cie pytaniem jakże wkurwiajacym (*¯︶¯*)

      Hahaha a wgl życzę chęci w pisaniu bo wiem ze to pracochłonne; *

      Usuń
    3. Nie wiem, czy w ten będzie bo w tym togodniu co będzie, będę miała masę testów i kartkówek, ale już mam trochę napisane ^^
      Oczywiście, jak napiszę wcześniej dodam, nie ma sprawy ;D

      Usuń
  4. Świetny rozdział ! <3
    Nie moge się doczekać aż zacznie się coś dziać :D
    Zapraszam do mnie (:
    http://irreplaceable-friend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. To znowu ja! Hihi ❤
    Zapisz w dzienniczku: Mój ulubiony fanfic numer 3.
    Zaraz po As long as you love me i Different love ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny <33. Czekam na następny *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie <3
    Ale hahahah nie mogę się przestawić na 'Justin - tata'
    Czekam na next <3
    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak dziwnie czytać, że Justin to jej ojciec haha chyba nigdy się nie przyzwyczaję, ale to właśnie sprawia , że to jest takie zajebiste! Chyba najbardziej oryginalne opowiadanie, które do tej pory czytałam xD Omg kocham Luke'a !!♥♥ A Roonie bardzo dobrze zrobiła , że zrobiła porządek z tą dziwką! lol Czekam ( niecierpliwie, ale czekam ) na next'a ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha walka najlepsza.
    Ja też chce takiego tatę. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne, bede to czytac !:D bedIe wyjasnione dlaczego mowi do niego po imieniu i ze jest mlody?? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest jej ojcem i mają dobre kontakty, dlatego x.

      Usuń