czwartek, 21 stycznia 2016

{12} YAAAS, JEDZENIE!

Obudziłam się rano na podłodze z cholernym bólem głowy i kręgosłupa. Nadal pamiętam to, co powiedział mi wczoraj Justin. Podniosłam się w zamknęłam drzwi na klucz. 
Kurwa, przeciekłam. 
Wywróciłam oczami i wyjęłam z szuflady czystą bieliznę. Szybko weszłam do łazienki i rozebrałam się. Wzięłam szybki prysznic i wytarłam ciało ręcznikiem. Założyłam bieliznę, wcześniej zakładając tampon. 
Nienawidzę. Okresu. 
Włosy wytarłam ręcznikiem i zmyłam resztki wczorajszego makijażu. Zgasiłam światło i wróciłam do pokoju.
Wyjęłam czarne jeansy, biały podkoszulek i podarty biały sweter. Nie będę nigdzie wychodzić, dlatego się nie będę stroić. Nie chcę się widzieć z Justinem. Nudzi mi się i chciałabym z kimś porozmawiać.. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Luke'a. 
-Tak słońce? 
-Um, mógłbyś do mnie przyjechać? 
-Coś się stało? 
-Chciałabym z tobą porozmawiać.. Proszę. - szepnęłam. 
-Jasne, będę za pół godziny. 
-Możesz przywieść coś do jedzenia? Pliss. 
-Nie rozumiem o co chodzi, ale.. Okey. Do zobaczenia. - mruknął. 
Westchnęłam i zakończyłam połączenie. 

 "Wolałbym nie mieć dzieci jak wy" 

 Moje oczy ponownie się zaszkliły. Jest po czternastej. Luke skończył lekcje jakiś czas temu. Jestem mu wdzięczna, że mam takiego przyjaciela. Zasłoniłam rolety w pokoju, przez co było ciemniej. Czuję się okropnie. Po dokładnie siedemnastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Wejdź!! - wrzasnęłam. 
Usłyszałam kroki po schodach i otworzyłam drzwi. Luke wszedł do środka i położył pudełko pizzy na biurku. Rzuciłam się na niego, przytulając przyjaciela. 
-Woah, skarbie co jest? - pogładził moje plecy. 
-J-justin on powiedział, że w-wolałby nie mieć dzieci. - wybuchłam płaczem. 
-Jejku, Ronnie.. On nie miał tego na myśli.. - szepnął. 
Odsunęłam się i zamknęłam drzwi na klucz. 
-Jaka pizza? - pociągnęłam nosem. 
-Z szynką i kukurydzą, jak lubisz. - uśmiechnął się lekko. 
-Jedyna dobra rzecz w tym dniu.. 
-A ja?! 
-Wiesz, że cię kocham.

∆∆∆

Leżałam na łóżku oglądając z Lukiem "Sinister" Film był dobry, ale moje myśli i tak skupiały się na Justinie. 
-Slłby. - jęknął. 
Nawet go nie oglądałam. Patrzyłam na ścianę przede mną. No i znów zaczęłam płakać. Znów jestem słaba. 
-Skarbie, nie płacz. - usłyszałam. 
Chłopak zamknął laptopa, posunął go i przytulił mnie. 
-A-ale.. - szepnęłam. 
-Shh. 
-Daj mi papierosa. - pociągnęłam nosem. 
-Co? Nie, nie ma mowy! 
-Daj. - warknęłam. 
-Nie będziesz palić! - podniósł głos. 
Westchnęłam głośno i przetarłam twarz dłońmi. 
-Paliłam już, więc proszę cię daj mi papierosa. 
-Boję się o twoje zdrowie, Ronnie. Jesteś dla mnie ważna.. Nie niszcz sobie zdrowia. 
-Ugh, dobra. - fuknęłam. - Zaraz przyjdę. - mruknęłam po chwili i poszłam do łazienki. 


Justin Po'V

Obudziłem się z cholernym bólem głowy. Syknąłem cicho i otworzyłem oczy. Rozejrzałem się po pokoju. Spałem w salonie na kanapie? Ah, no tak! Spotkałem się z chłopakami no i piliśmy. Taa, musiałem tu zasnąć. Powoli wstałem i poszedłem wolnym krokiem do kuchni. Wypiłem dwie tabletki przeciwbólowe i popiłem zimną wodą. Muszę sprawdzić co u Ronnie. Teraz ma okres i.. No ma swoje "humorki". Um, mam trochę tego dość, bo rozumiem - okres, ból i takie tam. Wszedłem po schodach na górę i podszedłem do drzwi. Zapukałem i zacisnąłem klamkę. Zamknięte. Usłyszałem kroki i po chwili w drzwiach stanął Luke. 
-Co? - westchnął. 
-Eh, gdzie Veronica?
 -W łazience, nie chce z tobą gadać. 
 -Dlaczego? - zmarszczyłem brwi. 
-Nie wiesz? - prychnął. - Sorry, ale ja nie chcę się w to mieszać.. 
-Ale ja nie wiem o co chodzi! - wrzuciłem ręce w powietrze. 
-Wyjdź, nie chcę cię widzieć. - usłyszałem. 
To Ronnie. Jej głosik był taki.. Taki słaby i smutny. 
Cholera, o co chodzi?! 
-Ronnie, porozmawiaj ze mną. - jęknąłem. 
-Wczoraj powiedziałeś, to, co chciałeś. Wyjdź. - podeszła do Luke'a. 
-Ale.. 
-Wyjdź! - podniosła głos. 
Poddałem się i odszedłem. Usłyszałem przekręcanie klucza i płacz brunetki. 
Nie.
Nie. 
Nie.
 Ona płacze przeze mnie? 
Kurwa, nie pamiętam co się wczoraj stało! 
-Nienawidzę go, nienawidzę. 
 -Skarbie, shh. Nie płacz już. 
Jakie. Skarbie. Do. Cholery? 
-On powiedział, że wolałby nie mieć dzieci! W sumie to pewnie byłoby lepiej.. 
-Nawet tak nie myśl. - warknął. 
Że niby ja powiedziałem, że wolałbym nie mieć dzieci? 
Serio? 
Przecież ja ją kocham nad życie!
 Jest w pewnym sensie jedyną bliską dla mnie osobą. Z rodzicami nie widzę się za często, no a chłopaki.. To tylko kumple. Wszedłem do swojego pokoju, mocno trzaskając drzwiami. Jestem idiotą. 
 Idiotą. Największym na świecie. 
W dodatku moja córka mnie nienawidzi. Zjebałem wszystko, jak zawsze. 


Veronica Po'V

Kolejny dzień. 
Kolejny dzień przesiedziałam w swoim pokoju. 
Jadłam tylko to, co dostałam od Luke'a. Oczywiście Justin nie dawał mi spokoju. Ciągle dobijał się do drzwi pod pretekstem, że muszę coś zjeść i, że musi sprawdzić czy wszystko u mnie w porządku. Nie odzywałam się do niego ani słowem. Kiedy słyszałam jego głos po prostu zaczynałam płakać. Dziś tym razem przychodzi Cam, bo Luke jej o wszystkim powiedział. Chodzę w onesie (wzór pandy, jest idealne) i szczerze mam to w dupie. Pewnie wyglądam jak skończony debil, ale cóż. Czuję się chujowo. Przekręciłam się na plecy i westchnęłam. Była jedenasta a ja do tej pory wstałam siku i zjadłam dwie paczki żelków. Jestem w chuj głodna, ale nie zejdę a od niego NIC nie chce. 
Wzięłam do ręki telefon. Przejrzałam Facebooka i instagrama, ale nudziło mnie to. Położyłam się na brzuchu i zamknęłam oczy. Kiedy już powoli zasypiałam usłyszałam pukanie do drzwi. 
Cholera.. 
-Ronnie, musisz coś zjeść, skarbie.. 
Nie skarbuj mi tu. 
Nie odezwałam się. Jedynie bardziej wtuliłam się w swoją poduszkę. 
-Veronica, proszę.. Porozmawiajmy albo chodzić powiedz jak się czujesz. 
-Zajebiście! - krzyknęłam zirytowana. 
-Wiem, że kłamiesz. 
-To po co pytasz, huh? Zajmuj się sobą i zostaw mnie w spokoju! - warknęłam. 
Uderzył pięścią w drzwi (jak się domyślam) i odszedł. 
A ja? Jak już mówiłam - zaczęłam znowu płakać. Dziwię się, że mam jeszcze czym. Wzięłam do ręki książkę i otworzyłam na stronie, na której skończyłam. Po zaledwie dziesięciu minut ją odłożyłam. Wyszłabym na dwór, pooglądała telewizję, cokolwiek! Ale Justin jebany Bieber zwany moim ojcem jest w domu. Idąc do biurka przez szparę w drzwiach wpadła karteczka. 

 "Dam Ci spokój, okey.. Ale zjedz. Jedzenie jest za drzwiami, smacznego." 

Westchnęłam cicho i zgniotłam papier. Wyrzuciłam to do kosza i niepewnie otworzyłam drzwi. Zobaczyłam tackę z jedzeniem, którą wzięłam. Położyłam ją na łóżku i schowałam kosmyk włosów za ucho.
Zamknęłam pospiesznie drzwi aby TEN KTOŚ nie mógł do mnie wejść. Spojrzałam na jedzenie, które mi przygotował. Kanapki z serem feta i pomidorem, ciepła herbata, mus owocowy (z malin, truskawek i jagód) i mały batonik musli.  
YAAAS, JEDZENIE! 
Jadłam dość szybko bo byłam cholernie głodna! Wygląda to jakbym głodowała, czy coś.. Kiedy zjadłam sprzątnęłam i wystawiłam tacę za drzwi. Napisałam mu małą karteczkę z "Dzięki". Tak wiem. Kreatywnie. Doszłam do wniosku, że Camila przyjdzie do mnie za.. Za godzinę! Zaczęłam sprzątać pokój a później uczesałam włosy w koka i umyłam zęby. Usiadłam na łóżku i w tym samym czasie dostałam sms'a. 
Camila: wyszłam już ze szkoły, będę za 10 minut! xx 
Ja: Wejdź, jeśli będzie otwarte i zapukaj naszym sposobem ;)  
Camila: Okey ^^ 

Uśmiechnęłam się lekko i odłożyłam telefon na poduszkę. Uchyliłam okno, bo było strasznie duszno. Ewentualnie tylko mi przez stres. Tak, ta cała sytuacja zaczyna mnie stresować. Bo.. Co jeśli już się nie pogodzimy? Wiem, że to ja się obraziłam ale on mnie obraził. Nie chcę powtarzać jego słów. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Wstałam, wiedząc, że to Cami. Nasz "sposób". 
-Heej! - pisnęła. 
-Cześć. - mruknęłam. 
Nawet nie wysiliłam się żeby zamknąć drzwi na klucz. Teraz raczej nie wejdzie, prawda? 
-Jak się czujesz? - spytała, zdejmując plecak. 
-Lepiej niż wczoraj. - szepnęłam.
-Idziemy na zakupy, na lody, nie wiem, na imprezę! 
-Nie, nie ma takiej opcji. - fuknęłam, kładąc się na łóżku. 
-Ronnie, nie wkurwiaj mnie! - podniosła głos. 
-Nie. Chce. Nigdzie. Iść. 
-To cię zaciągnę. - skrzyżowała ręce na piersi. 
-Powodzenia. - burknęłam. 
-Dzięki. - uśmiechnęła się. - zaraz wracam. - mruknęła. 
Zostałam sama. Przekręciłam się na lewy bok i zamknęłam na chwilę oczy. Nie zauważyłam nawet, kiedy odpłynęłam.

∆∆∆ 

-Wstawaaj! - usłyszałam przy swoim uchu. 
Jęknęłam cicho i otworzyłam oczy. Przede mną stał Luke i Camila. Jezu, czego oni ode mnie znowu chcą?! 
-Idziemy! - klasnął w ręce. 
-Gdzie? 
-Dylan organizuje imprezę, chodź. 
-Niee.. 
-Ronnie, rusz tą dupę! - krzyknął. 
Poruszyłam się na łóżku i uśmiechnęłam się głupio. 
-Już. 
-Bo cię zaniosę i nie będziesz miała okazji się ogarnąć. 
-Dobra. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. 
Wstałam i podeszłam do szafy. Zaczęłam przeglądać ubrania. 
-Nie mam w co się ubrać.- fuknęłam. 
-Odejdź. Camila zaczęła szperać w szafie. 
W końcu wyjęła z niej czarny, obcisły crop top na krótki rękaw i tego samego kolory spódniczkę. 
-Już masz! - powiedział Luke. 
Wywróciłam oczami i skierowałam się do łazienki. 
-Dajcie mi chwilę. - szepnęłam. 
Zniknęłam za drzwiami łazienki i zdjęłam onesie. Ubrałam wcześniej wyjęte rzeczy i podeszłam do lustra. Jezu, wyglądam okropnie.. Wyjęłam kosmetyczkę. Nałożyłam podkład, puder, korektor i zrobiłam delikatne kreski. Pomalowałam rzęsy maskarą i usta błyszczykiem. Okey, jest lepiej. Wzięłam kosmetyczkę i tampony. Wyszłam z łazienki i wrzuciłam potrzebne rzeczy do torby. 
-Gotowa? - spytał Luke. 
-Taa.. 
 Wyjęłam z szafy czarne baleriny i założyłam je. 
-Szpilki! - pisnęła Cam. 
-Matko, Camila, nie. - wywróciłam oczami. - chrońcie mnie przed Justinem, proszę. - powiedziałam, kiedy schodziliśmy po schodach. 
-Veronica, chodź. - usłyszałam. 
Serce zaczęło mi bić szybciej i ustałam na ostatnim schodku.
-Błagam, pomóżcie. - szepnęłam. 
-Idź z nim pogadaj, ulży wam do cholery! - pchnęła mnie w stronę salonu. 
Przegryzłam nerwowo wargę i odszukałam Justina wzrokiem. Stał w kuchni, pijąc coś. Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do niego. 
-No to mów! - rzuciłam ręce w powietrze. 
-Po pierwsze zmień ton a po drugie usiądź. - powiedział obojętnie. 
-Mów. 
-Powiesz mi do cholery dlaczego ze mną nie rozmawiasz?! - uderzył pięścią w blat. 
-Nie krzycz na mnie, okey?! 
 -Nie pyskuj mi do chuja. - warknął. 
-Po co się kurwa bzykałeś, skoro nie chciałeś mnie dzieci, co?! - krzyknęłam. 
-Nic takiego nigdy nie powiedziałem. 
-Powiedziałeś. - szepnęłam ze łzami w oczach. 
-Kiedy? 
-Kiedy piłeś z chłopakami.. Powiedziałeś, że wolałbyś nie mieć dzieci jak oni. 
-Ronnie, dobrze wiesz, że tak nie myślę, byłem pijany i... 
-Daj mi spokój. Nic cię nie usprawiedliwia. A teraz przepraszam, wychodzę. - mruknęłam.
-Nigdzie nie idziesz. - złapał mnie za nadgarstek. 
-Spierdalaj. - syknęłam. 
-Zostajesz w domu, rozumiemy się? - spytałem. 
-Dlaczego ty mnie tak cholernie nienawidzisz?! - rozpłakałam się. 
Wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do Luke'a. Kiedy mnie zobaczył, przyciągnął moje ciało do siebie i przytulił mocno. 
-Poczekajcie tu, okey? - szepnęłam. 
Pokiwali głowami a ja weszłam do swojego pokoju. Wyjęłam dużą torbę i zaczęłam pakować ubrania, kosmetyki i książki. Wyprowadzam się. Sam do tego doprowadził. Łzy leciały po moich policzkach strumieniami. Nienawidzę go. 
-Daj. - mruknął Luke.
 Podałam mu torbę i wzięłam swoją czarną ramoneskę. 
-Co zamierzasz zrobić? - spytała Cam. 
-Wyprowadzam się. - pociągnęłam nosem. 
Zmieniłam buty na podobne do glanów i wytarłam policzki. -Mówiłem, że nigdzie nie idziesz, czego nie rozumiesz?
 -Zamknij się. - warknęłam. - Wyprowadzam się a ty wypierdalaj. 
-I gdzie pójdziesz? Do nich? A może do Jake, który ma cię w dupie? Ahh no ewentualnie do burdelu!
 Czy on to na prawdę powiedział? Ponownie się rozpłakałam i wyszłam z domu. 
-Jebany idiota. - warknął Luke. 
-Nienawidzę go. - mój głos ponownie się załamał. 
-Chodź, kochanie. 
 Camila przytuliła mnie a ja wybuchłam histerycznym płaczem. Nie dość, że mnie nie chciał to twierdzi, że jestem dziwką. Czy nadal zazdrościcie mi ojca?

 
∆∆∆
Hejka :)
Pewnie mnie zabijecie, ale cóż..
Przepraszam!
Nie wiem kiedy dodam nowy (najprawdopodobniej dopiero w lutym) bo następny tydzień mam zabiegany bo mam półmetek, idę na paznokcie, strojenie sali, potem osiemnasta i jeszcze wyjazd do lekarza (pomińmy fakt, że mam chyba codziennie sprawdziany..) no więc :/
Z góry sorry :(
Do następnego kochani :) xx

31 komentarzy:

  1. Cholera !! Kocham, kocham, kocham i jeszcze raz kocham !!
    Jestem tak bardzo ciekawa jak to się potoczy dalej i gdzie będzie mieszkać Veronica ehh..
    Mam nadzieję, że Justin ją szybko przeprosi aww... i mam nadzieję, że to jakieś objawy zazdrości o Luka i nie uważa, że ona serio jest dziwką :((
    Czekam na następny i weny życzę !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto idzie w sobotę na wesele?
    Kto ma okres?
    Kto przechodzi okres jak Ronnie?
    :)))))

    OdpowiedzUsuń
  3. idealny ale tak bardzo chce wiecej, ale no coz poczekam
    do nastepnego i powodzenia ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojca to ja mogę zazdrościć, gdyby mu tylko odjąć koleżków, alkohol i burdel. :D
    Boże, Jus, opanuj się, pls. T^T
    Czekam na kolejny rozdział. :D
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo. Kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę głupie pytanie, ale czy Ronnie COŚ (wiesz co mam na myśli) z Justinem ? Nie moge się powstrzymać i muszę się zapytać..

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam tak bardzo <3 i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu co on odwala? Zjebalo go czy co?? On musi ja przeprosic a ona musi wrocic do domu i mu wybaczyc! Biedna ronnie:((( super rozdzial, do nasteonego ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodaj teraz nastepny pls Dzisiaj prosze

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodaj teraz nastepny pls Dzisiaj prosze

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej hej :)
    Chciałam Cię tylko poinformować, że Twóje FF zostało u mnie blogiem miesiąca, co oznacza, że przez miesiąc Twój blog będzie królował na mojej głównej stronie ;)
    Ps. Mam nadzieję, że rozdział 13 niedługo się pojawi, bo nie mogę się doczekać!
    Całuję mocno♥
    xoxo

    OdpowiedzUsuń