Cholera, on nas zabije.
-Odpowiesz?! - warknął.
-J-ja.. My.. Nie wiem. - spuściłam wzrok.
-Nie wiesz? To może jego zapytam. - wstał.
-Nie idź tam.
-Bo co? - odwrócił się.
-Nie możemy w spokoju porozmawiać? - westchnęłam.
-Rozmawiamy.
-Normalnie. Ta rozmowa do nich nie należy. - schowałam kosmyk włosów za ucho.
-Jadę do niego. - odszedł.
Kurwa, no nie.
Wyszedł mocno trzaskając drzwiami jak się domyślam - celowo. Wyjęłam pośpiesznie telefon i wybrałam numer do Harrego.
-Co tam?
-Jedź szybko do Jake'a bo Justin go zabije, Harry proszę. - jęknęłam.
-A o co chodzi?
-Po prostu jedź i go broń! - krzyknęłam.
-Dobra, już jadę. - mruknął.
Rozłączyłam się i ponownie weszłam w kontakty.
On sam sobie nie da rady, dlatego muszę zadzwonić jeszcze do Jack'a.
-Heeeej.
-Jack, musisz jechać szybko do Jake'a.
-Po co? - spytał.
-Justin się dowiedział, że chodzimy i teraz chce go zabić.
-Ouu.. Dobra jadę, bo coś czuję, że źle to się skończy.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się pod nosem.
Mimo tego, że nie jesteśmy jakoś szczególnie ze sobą blisko oni zawsze mi pomogą.
Kurwa, jestem pewna, ze to Luke mu powiedział.
Przysięgam, że go ukrzywdzę. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne i założyłam białe, krótkie conversy. Wyszłam z domu, nawet go nie zamykając. Nie obchodzi mnie to, że mogą nas okraść. Teraz liczy się to, czy Jake'owi nic nie będzie i, że Luke dostanie niezły wpierdol.
Szłam szybko, przez co dotarłam do bloku, w którym mieszka Luke w ponad pięć minut. Nie mam dobrej kondycji, dlatego poczekałam na windą. Zatrzymała się na 9 piętrze a ja prawie z niej wybiegłam. Zaczęłam walić w drzwi pięściami. Kiedy otworzył, nawet nie zdążył zobaczyć kto przyszedł bo się na niego rzuciłam.
-To chuju, dlaczego mu powiedziałeś?! - zaczęłam wymachiwać rękami.
Jednak on był szybszy. Złapał moje nadgarstki i przyparł mnie do drzwi, tym samym je zamykając.
-Uspokój się. - mruknął.
Czy on mówi to serio? Trzymajcie mnie bo przysięgam na Boga, że mu wydrapię oczy.
-Jak mam się uspokoić? Jesteś największym zjebem jakiego znam! - krzyknęłam.
-Zamknij. Się.
-Ty się zamknij i lepiej mnie posłuchaj. - odepchnęłam go od siebie i potarłam swoje nadgarstki, które on zbyt mocno ścisnął. - Jeszcze raz się wtrącisz w moje życie a nie wiem, co ci zrobię. - warknęłam.
-Martwię się o Ciebie, nie rozumiesz? - spytał cicho.
Spojrzałam na niego. Był jakiś.. Smutny?
-Umiem sobie sama poradzić. - westchnęłam.
-Proszę Cię. - prychnął. - Nie widzisz tego? Każdy z kolegów Justina poszedłby z tobą do łóżka, gdybyś tylko ty chciała. Zresztą jestem pewien, że już zrobił jakiś krok..
Przegryzłam wargę patrząc na swoje stopy. No, włożył mi rękę pod bluzkę i chciał ją zdjąć.. No ale to przecież nie jest zbrodnia!
-Co on zrobił. - zacisnął zęby.
-Nic.
-Ronnie..
-Włożył mi rękę pod bluzkę, no ale..
-Jeśli powiesz mi, że to nic, to chyba nie wytrzymam. - syknął.
-Dobra, to nie ma sensu. - westchnęłam.
Zaczęłam kierować się w stronę drzwi, ale on złapał mnie za rękę.
-Przepraszam, zostań.
-Luke, on mnie zabije. J-ja nie wiem. - jęknęłam.
-Nic Ci nie zrobi.. Zostań, zamówimy pizze. - uśmiechnął się lekko. -
Dobrze, zostanę. - ustałam na palcach i przytuliłam go.
-Nie jesteś zła?
-Jestem, ale.. Jesteś moim przyjacielem. - uśmiechnęłam się lekko.
Luke zamówił dla nas pizze z szynką. Kłóciliśmy się z dziesięć minut, którą mamy wziąć.
-Co będziemy robić?
-Oglądać pornole. - mruknął.
-Weź, fuj.
-Żartuje. - zaśmiał się.
Oglądaliśmy telewizje, czekając na zamówienie. Potem zjedliśmy i wyszliśmy na balkon. Był tu widok na miasto. Może nie jakoś bardzo, bo on mieszka na 9 piętrze z 20 ale zawsze coś. Chłopak wyjął papierosa i zapalił go.
-Dasz mi? - spytałam.
-Co?
-Papierosa.
-Żartujesz? Nie ma opcji!
-No weź. - wywróciłam oczami.
-Nie, nigdy nie paliłaś i nie będziesz.
Na tym skończyła się nasza rozmowa.
Usiedliśmy przed telewizorem i spędziliśmy przed nim czas aż do dziewiętnastej. Oglądaliśmy jakieś seriale, kreskówki, kanały muzyczne i inne takie. Byłam strasznie śpiąca, ale nie chciałam wracać do domu. Wiedziałam, że Justin będzie tam na mnie czekać, żeby zrobić mi awanturę. Położyłam głowę na ramieniu Luke'a a on zachichotał cicho. Już złość na niego mi przeszła. Wiem, że teraz będę musiałam zerwać z Jake'iem, bo on tak będzie chciał. Ale cóż, chyba musiało tak być. Moje powieki stawały się coraz cięższe a ja po chwili zasnęłam.
Justin Po'V
Wkurwiony wyszedłem z domu. Może nie powinienem zareagować tak ostro, ale jestem jej ojcem a wiem, jacy oni są. Odpaliłem samochód i z piskiem opon odjechałem z pod domu. Mam zamiar przyjebać mu w ten pusty łeb. Pod pięciu minutach byłem już na miejscu. Pośpiesznie wysiadłem i zacząłem uderzać pięściami w drzwi.
-Otwórz te drzwi do chuja! - wrzasnąłem.
-Co?
-Otwórz. - warknąłem.
-Nie.
-Bo wyjebie te drzwi.
Usłyszałem przekręcanie klucza a po chwili drzwi się uchyliły. Wszedłem do środka i kiedy ruszyliśmy w stronę salonu, pchnąłem go, przez co upadł.
-Jakim kurwa prawem, umawiasz, albo raczej umawiałeś się z Ronnie?! - krzyknąłem.
-Uspokój się, kurwa. - wstał.
-Nie mów mi, co mam robić. Wiem, że ona jest młoda i.. Nie masz prawa się z nią widywać!
-Bo?
-Justin, nie ruszaj się. - usłyszałem.
Odwróciłem się i zobaczyłem idących w moją stronę Jack'a i Harrego. Na chuj oni tutaj?
-Odejdź od niego.
-Spierdalaj. - zwróciłem się do Jack'a. - A ty posłuchaj. Nie masz prawa zbliżać się do Ronnie.
-Nie zabronisz jej się spotykać ze mną czy z każdym innym chłopakiem. Zamchnąłem się i walnąłem go w twarz. Stracił równowagę i upadł na podłogę. Złapał się w miejsce, w które dostał (lewy policzek). Byłem na niego mega wkurwiony. Wiem, że Veronica znajdzie chłopaka, ale nie mojego kurwa przyjaciela.
-Zadzwoń do niej i zakończ to. - warknąłem.
-Wypierdalaj z mojego domu, idioto. - wstał.
Z czerwonego śladu zaczął się robić fioletowy co znaczy, że będzie miał siniaka. Brawo dla mnie.
Spojrzałem na chłopaków, którzy patrzyli na całe zdarzenie.
-Bieber, co on jej zrobi? Przecież jakby ją przeleciał to byś go zajebał i nie jest aż tak głupi..
-No i? Nie będzie się spotykał z MOJĄ CÓRKĄ. - podkreśliłem.
-Jesteś zazdrosny. - powiedział Harry.
-Nie jestem.
-Jesteś, nie udawaj debila. - wywrócił oczami Jack.
-Nie. Jestem. Zazdrosny. Czego nie zrozumiałeś?
-Jedź do domu. - westchnął.
-Nie, póki on nie zadzwoni do Ronnie i z nią nie zerwie. - usiadłem na krześle.
Jake siedział na przeciwko mnie z torbą lodu przy twarzy. Zaśmiałem się pod nosem. Jaki z niego idiota, przecież dobrze wiedział, że jeśli się dowiem, to mu nie daruję. No ale był i jest głupi. -Zadzwoń. - syknąłem.
Wywrócił oczami i wyjął telefon z kieszeni jeansów. Przyłożył go do ucha i zaczął dzwonić.
-Nie odbiera.
-To spróbuj jeszcze raz.
-Nie będę do niej dzwonił sto razy.
Wstałem gwałtownie, że aż obaliłem krzesło. Wyszedłem trzaskając drzwiami. Podszedłem do swojego samochodu i wyjąłem paczkę papierosów. Spaliłem dwa, bo moje nerwy zaraz puszczą. Zabiję go gołymi rękami. Wybrałem numer do Ronnie. "Niestety nie mogę teraz odebrać. Zostaw wiadomość a ja oddzwonię w wolnej chwili. Bye"
Super, wyłączyła telefon. Zaczęło się ściemniać, a ja jestem zmęczony jak cholera. Zobaczyłem Jack'a zbliżającego się do mnie.
-Daj im spokój. - mruknął.
-Cokolwiek.
-Justin, ona dorasta, nie rozumiesz? Będzie miała jeszcze niejednego chłopaka, a Jake nic jej przecież nie zrobi..
-Skąd wiesz? - przerwałem mu. - Co jeśli zajdzie w ciąże a podczas porodu umrze tak, jak Lucy? - westchnąłem.
-Jake nie zrobi jej dzieciaka.
-Ale oni nie mogą się spotykać, nie rozumiesz?
-Nie, to ty nie rozumiesz. Jesteś o nią zazdrosny..
∆∆∆
Wróciłem do domu, po tym jak pogadałem z chłopakami. Jake powiedział, że nie będzie spotykał się z Ronnie, ale "to nie zmieni jego uczucia do niej".
-Jesteś? - krzyknąłem.
W całym domu było ciemno, a ja nie wiedziałem gdzie jest Ronnie.
Kurwa.
Sprawdziłem każdy zakamarek domu, ale nigdzie jej nie było.
Zawsze, kiedy wychodziła, a mnie nie było zostawiała kartkę.
Mam tylko nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego.
Mogła iść do Camili, Luke'a lub moich rodziców.
Wyszedłem z domu. Najpierw pojadę do Cam, bo to jej przyjaciółka i mogła iść do niej.
Po dziesięciu minutach byłem na miejscu.
Dosłownie podbiegłem do drzwi.
-Hej?
-Jest i Ciebie Ronnie?
-Nie, a co?
-Kurwa. Pokłóciliśmy się i ona gdzieś poszła..
-Chodzi o Jake'a? - spytała.
-To ty wiesz?
-Jest moją przyjaciółką, to chyba proste.
-Dobra, idę jej szukać dalej, wiesz gdzie mogła iść, oprócz Luke'a?
-Do niego to nie poszła. - zaśmiała się.
-Czemu?
-Bo to on ci się wygadał? - zmarszczyła brwi.
-Dostałem sms'a od nieznanego, to nie wiem..
-Idź jej szukać. - przerwała mi.
Podziękowałem jej i pojechałem dalej.
∆∆∆
Nie było jej u rodziców, w parku, na plaży, u chłopaków ani w skateparku.
Boje się o nią..
Ostatnim miejscem może być dom Luke'a (pomińmy fakt, że jest przed północą).
Wjechałem windą na 9. piętro.
Zacząłem pukać do drzwi.
Nikt nie otwierał..
Po pięciu minutach usłyszałem kroki, dlatego zapukałem ponownie.
Drzwi otworzył mi Luke.
Był zaspany, w samych bokserkach.
-Co?
-Jest u ciebie Veronica? - spytałem cicho.
-Um, śpi.
-Zabiorę ją do domu, okey?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł..
-To moja córka. - westchnąłem.
-Okey.. - wywrócił oczami.
Chłopak zaprowadził mi mnie swojej sypialni, gdzie spała Ronnie.
Była w za dużej koszulce (jak się domyśl jego) przykryta do pasa kołdrą.
Usiadłem przy niej i odkryłem ją.
Mruknęła cicho a na jej nogach pojawiła się "gęsia skórka".
-Justin? - szepnęła, nie otwierając oczu.
-Tak.
-Wyjdź stąd. - westchnęła
-Zabieram cię do domu.
-Spieszaj. Luke, weź go, dajcie mi spać. - jęknęła, przykrywając się kołdrą.
Spojrzałem na szatyna.
Przygryzł wargę.
-Chyba lepiej, jeśli przenocuje u mnie. Jest zła. - szepnął.
-Ronnie.. - przysunąłem się do niej.
-Czego?
-Kocham Cię. - szepnąłem.
Wyszedłem z mieszkania chłopaka.
Zjechałem windą i wolnym krokiem ruszyłem na parking, gdzie zaparkowałem samochód.
Kiedy chciałem wsiąść, zobaczyłem biegnącą Ronnie.
Miała na sobie spodenki, buty i narzuconą, rozpiętą koszulę.
-Przepraszam, tato. - mruknęła, kiedy ją przytuliłem.
-Csii. - potarłem jej plecy.
-Też cię kocham.
Veronica Po'V
-Nie zrobiłeś nic głupiego, prawda?
-Co masz na myśli?
-Nie zabiłeś go?
-Zabić nie, ale w łeb dostał.
-Justin! - pisnęła.
-No co? Myślałaś, że jak się dowiem pozwolę się Wam spotykać? - prychnął.
Na szczęście dojechaliśmy do domu i nie musieliśmy kontynuować tej niekomfortowej rozmowy. Zdjęłam buty i zasłoniłam ciało mocniej koszulą. W kuchni napiłam się coli i wyszłam.
-Kurwa. - syknęłam, kiedy się zderzyłam z Justinem.
-Co jest?
-Nic, to znaczy.. Uh, boli mnie noga. - skłamałam.
Po prostu chciałam wrócić do siebie, bo czuję się głupio, przez to co się stało. Na szczęście, jedynym światłem jakie tu było dochodzi z przedpokoju.
-Ronnie..
-Położę się spać, okey? - westchnęłam.
-Poczekaj. Chcę Ci coś powiedzieć.
-Dobrze, mów. - powiedziałam, cicho wzdychając.
-To nie tak, że nie chcę twojego szczęścia. Wiem, jacy oni są i, że każdy chciałby iść z tobą do łóżka..
-Wow, dzięki. - wywróciłam oczami.
-Daj mi skończyć. Chcę przez to powiedzieć, że nie chcę, żeby ktoś ci zrobił dziecko. Jesteś młoda a ja boję się, że, że stanie się z tobą to co z Lucy..
-Nie zajdę w ciążę. - mruknęłam.
-Ale uważaj na siebie. - spojrzał mi w oczy.
Wiem, że mówił całkiem poważnie, co było widać po jego minie. Przegryzłam wargę i pokiwałam głową.
Staliśmy blisko siebie.
Bardzo blisko.
Mogłam poczuć jego oddech na sobie. Czuję się trochę niekomfortowo bo mam tylko rozpiętą koszulę. Nie zdążyłam jej zapiąć, bo dosłownie wybiegłam z domu Luke'a. Justin przysunął się jeszcze bliżej mnie.
Cholera, cholera, cholera, cholera!
I wtedy stało się co, czego w ogóle się nie spodziewałam. Jego usta dotknęły moich. Złapał delikatnie moje biodra, przyciskając nasze ciała do siebie. Niepewnie oddałam pocałunek.
Kurwa, on tak dobrze całuje..
Szatyn polizał moją dolną wargę, prosząc o dostęp, który mu dałam. Objęłam jego szyję i ustałam na palcach. Nasze języki toczyły walkę. Pchnął mnie na ścianę i ścisnął moje pośladki. Kurwa.. Oderwaliśmy się od siebie a ja spojrzałam na Justina. Był tak samo zaskoczony jak ja. Odszedł i wszedł
do łazienki zamykając drzwi na klucz. Stałam cały czas w tym samym miejscu i myślałam nad tym, co się stało.
Właśnie całowałam się z własnym ojcem..
∆∆∆∆∆∆
Hejka!
Matko, nawet nie wiecie, jak mi się podoba końcówka >>>>>
Długo wyczekiwany moment, hm? ;D
Bardzo dziękuje za 17 komentarzy pod poprzednim rozdziałem <3
Nie wiem kiedy nowy, ale postaram się go dodać do 7 (wtedy wracam do szkoły, eh).
Więc.. do zobaczenia x
KOCHAM TO JFDKJDG,KWD;FGJ / @cutexharrexo
OdpowiedzUsuńJak ty tak szybko przeczytałaś? :'))
Usuńnormalnie hahahahah ja tak mam @xcutexharrexo
UsuńI jak końcówka? ;D
Usuńpewnie spełni się jego sen czy coś haha /@cutexharrexo
UsuńNie zdradzam nic!
UsuńOMFG chce wiecej !!!!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńŚwietny roździał jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńDziekuje x
UsuńLukeey ❤
OdpowiedzUsuńKocham cię dziewczyno!
Kocham też x
Usuńoh moj boze halo co to jest
OdpowiedzUsuńja mowilam, ze Justin to zboczuch no
kocham mocno o matko
kckc xx
Kocham też x.
UsuńBędzie czekala pod kiblem tak dlugo az Justin nie wyjdzie i nie zaprosi jej do środka na dalszą część zabawy :D
OdpowiedzUsuńO czym wy w ogóle myślicie xd
UsuńO mój boooooooże, co się właśnie stało?!?!!! Kocham
OdpowiedzUsuńO mój Boooooooże Justin pocałował Ronnie :')))
UsuńBoże ... Już chcę kolejny! Hmm może ten sen będzie realem? Weny życzę. Ps: dodaj jak najszybciej hihihi
OdpowiedzUsuńPostaram się x
UsuńBoże dziewczyno ! KOcham to !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko będzie kolejny bo nie wytrzymam ! Aaaaa <3 Kocham kocham
Dziękuję miś <3!
UsuńHuhu! Nareszcie! Czekalam na ten moment └(^o^)┘
OdpowiedzUsuńPiękny pocalunek❤❤
Chce więcej hot akcji └(^o^)┘(*^﹏^*)❤
Wy tylko myślicie o hot akcjach!
UsuńWiecej takich akcji plis!! Kocham, cudowne, czekam na nasteony❤
OdpowiedzUsuńHaha dziekuje za mile slowa xx
UsuńŁOOOOOOO CO TU SIĘ DZIEJĘ. :D
OdpowiedzUsuńJAKI JA MAM WYSZCZERZ NA RYJU, NO NIE MOGĘ. :D
NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ TAKIEGO CZEGOŚ. :"")
CZEKAM NA KOLEJNY.
(NIE MOGĘ OPANOWAĆ EMOCJI HAHAHA)
WENY.
Dziękuję za miłe słowa kochanie <3!
UsuńWspaniały jak zwykle <33
OdpowiedzUsuńAww dziekuje x
Usuń