piątek, 28 października 2016

WAŻNE!!!

Hejka kochani!!!!
Nie zapomniałam o was, spokojnie.

Po 1 chciałabym Wam bardzo podziękować za 38k wyświetleń!! ♥
No i po 2 - co was bardziej zainteresuje NAPISZĘ DRUGĄ CZĘŚĆ!
Mam już trochę zaplanowane i napisany prolog:)
Zobaczę ile będzie tutaj komentarzu - czy ktoś tu w ogóle jeszcze jest bo mam kilka bardzo ważnych pytań do was <3

Dajcie znać w komentarzu kto jest! (zacznę pisać/dam wam znać co i jak kiedy będzie tutaj min. 8 komentarzy).
Do zobaczenia!!

sobota, 23 lipca 2016

Epilog

 NOTATKA NA DOLE!

*Pół roku później* 

Veronica Po'V 

Jak mówiłam, tak zrobiłam. 
 Pattie i Jeremy zgodzili się na to, żebym z nimi mieszkała, ba, ona nawet mi kazała z nimi mieszkać. 
Szczerze powiedziawszy - tu jest mi dużo lepiej. 
Po sprawie Justin wyjechał. 
Nie wiem gdzie, nie wiem na ile. 
-Ronnie, wejdź na chwilę! - usłyszałam z dołu.
Odłożyłam książkę na bok, wcześniej zaznaczając zakładką gdzie skończyłam. 
Mam umeblowany pokój, tak jak chciałam. 
Oczywiście sama wybierałam meble.
Pattie mówi, że Justin co miesiąc wysyła dla mnie 500$. 
Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie babcia spędza ¾ wolnego czasu. 
-Tak? 
-Mam do ciebie prośbę. Mogłabyś zrobić zakupy? - uśmiechnęła się lekko. 
-Um, jasne, za dziesięć minut zejdę - westchnęłam. 
Zbiegłam na górę i od razu otworzyłam szafę.
Założyłam szary, dresowy - ale dość elegancki kombinezon. 
Włosy rozpuściłam i rozczesałam. 
Wyglądałam dobrze. 
Chociaż.. Przez ostatni czas dużo schudłam. 
To wszystko przez stres, ale też zdrowiej się odżywiam.
Wytuszowałam jedynie rzęsy i nałożyłam na usta ochronną pomadkę. 
Był styczeń i było zimno. 
Na dole założyłam granatową, zimowa kurtka i czarne kozaki. 
-Tu masz pieniądze, powinno ci starczyć na wszystko z listy i masz jeszcze pieniądze na coś dla siebie - podała mi portfel. 
-Dzięki - mruknęłam. 
Zabrałam jeszcze telefon i torebkę. 
Wolnym krokiem przemierzałam ulice Detroit. 
Poczułam wibracje w kieszeni a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Luka. 
-Tak, słucham? 
-Kurwa, Ronnie! Camila jest w szpitalu, szybko! 
-Jak to w szpitalu? Co się jej stało? - spanikowałam. 
-Najprawdopodobniej poroniła, ale nie jestem nikim z rodziny i nie chcą udzielić mi informacji! Przyjedz tu szybko!

~~~
Tak, no więc to oficjalnie koniec 1 części.
Szczerze to mi smutno..
Jeśli chodzi o część drugą to nie wiem czy będzie ale jest taka możliwość, więc zaglądajcie :)

Teraz bardzo istotna dla mnie sprawa.
Prosiłabym żeby każdy kto przeczytał ten rozdział zostawił po sobie komentarz w postaci nawet minki, albo kropki.
Dla Was to kilka sekund a ja dzięki Wam mam motywacje i chęci.

Jeśli macie jakieś pytania to zadajcie je w komentarzu a ja odpowiem xo

Do zobaczenia kochani <3

czwartek, 14 lipca 2016

{20} Usłyszałam jeszcze jak uderza w ścianę i krzyczy (...)

Veronica Po'V

Jest trzecia w nocy a ja nie mogę spać przez ich pieprzone jęki. Oczy mnie bolą od płaczu. Wyjęłam sportową torbę i wepchnęłam do niej ubrania, bieliznę i wszystkie niezbędne rzeczy. Włosy związałam w niechlujnego koka. Byłam tylko w koszulce więc założyłam dresy i conversy. Wzięłam jeszcze telefon i wyszłam z pokoju. 
-Justin, kochanie.. - jęknęła. 
Przysięgam, że jak nie zamknie tej mordy to ją chyba zabije. 
-Ronnie, kurwa.. 
Z moich ust wydobył się szloch. Albo ona nazywa się Ronnie albo myśli, że uprawia seks ze mną. Pokręciłam głową i wyszłam z domu. Mogę iść tylko i wyłącznie do jednej osoby. Tylko do Luka. Szlam ulicami co jakiś czas pociągając nosem. Po piętnastu minutach byłam już pod blokiem, gdzie mieszka mój przyjaciel. Weszłam do środka i podeszłam do windy. Wcisnęłam guzik z odpowiednim piętrem. Po chwili byłam pod drzwiami szatyna. Zapukałam w drzwi i poczekałam chwilę, lecz nikt nie otwierał. Zaczęłam płakać bo co jeśli go nie ma? Uderzałam pięściami w drzwi aż usłyszałam kroki. 
-Co do kurwy? - warknął -Ronnie? Co się stało? - spytał. 
Rzuciłam torbę na ziemię i wtuliłam się w niego wybuchając płaczem. 
-Shhh, kochanie - szepnął. 
Odsunęłam się od niego i spytałam: 
-Mogę u ciebie zostać? 
-Tak, oczywiście - wziął moją torbę i wpuścił mnie do domu.

∆∆∆

 Razem z Lukiem siedzimy u niego w łóżku, pijąc herbatę. Wiedziałam, że nie zasnę a Luke nie chciał, żebym siedziała sama. 
-Nie chcę naciskać, ale coś powiedz - westchnął. 
-Justin mnie zdradził - szepnęłam. 
-Jak cię zdradził? Nie rozumiem.. 
-Przyszedł do domu z jakąś laską i poszedł z nią do łóżka - pociągnęłam nosem. 
Moje oczy znów się zaszkliły, ale nie mogłam i nie chciałam znów płakać. Justin zranił mnie cholernie mocno i słowo "ból" to nawet nie jest ¼ tego co właśnie czuję. 
-A Wy już to, no wiesz.. 
-Tak, uprawialiśmy seks - odchrząknęłam. 
-Ooo Ronnie już nie jest dziewicą! 
-Zamknij się kretynie, nie cały blok musi o tym wiedzieć! 
-Wybacz - zaśmiał się.

∆∆∆ 

Obudziłam się po dziesiątej. W zasadzie to nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Rozmawiałam z Lukiem o planach na resztę wakacji. Zarówno ja jak i on nie mamy żadnych. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Sprawdziłam czy Justin nie pisał albo nie dzwonił - nic. Westchnęłam i wyjęłam z torby pierwszą lepszą bieliznę. Wypadło na granatowe majtki i czarny, koronkowy stanik. Nie mam się dla kogo stroić.. Weszłam do łazienki i zdjęłam ubrania. Weszłam do kabiny i wzięłam szybki prysznic. Umyłam się żelem chłopaka bo tylko takie były. Niby męski zapach, ładny etc ale zupełnie inny niż Justina. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy, które łączyły się z wodą. Zakręciłam kurek i wyszłam. Od razu się wytarłam i ubrałam w bieliznę. Wyszłam z łazienki po tym jak sprzątnęłam po sobie. Rzeczy, w których spałam schowałam do torby.
Odpięłam ramiączka od stanika i założyłam białą, zwiewną sukienkę. Na dworze było strasznie gorąco. T r a g e d i a. Rozpuściłam włosy, które rozczesałam i skierowałam się do kuchni. Nikogo nie było, co mnie zdziwiło bo Luke przeważnie nie wstawał rano. 
Okej.... Na blacie leżała karteczka a obok talerz ze śniadaniem. 

"Wyszedłem na miasto załatwić kilka spraw. Czuj się jak u siebie a jakbyś chciała wyjść to zapasowe klucze są w koszyku na lodówce. Kocham. Luke x"

 Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam talerz.
Leżały na nim dwa naleśniki z nutellą i kawałkami truskawek i bananów. Do tego obok szklanka z sokiem jabłkowym.
Awh, luke wie co lubię jeść na śniadanie.
 Po zjedzonym posiłku wróciłam do pokoju, gdzie uczesałam włosy w wysokiego kucyka i wytuszowałam rzęsy - niestety z kosmetyków wziełam tylko to. Westchnęłam i poszłam do salonu. Żeby nie oglądać żadnych dołujących rzeczy włączyłam kanał muzyczny, gdzie leciała piosenka "YOUTH".
Oh God uwielbiam to! Pod głosiłam i zaczęłam nucić sobie piosenkę pod nosem. Korzystając z tego, że stoję zaczęłam delikatnie kręcić biodrami i machać rękoma. Tak, tego potrzebowałam. 
-Dzikie densy beze mnie? 
-Idioto! Przestraszyłeś mnie! 
-Wybacz, ale dobrze widzieć cię taką a nie zapłakaną - westchnął. 
Puścił mi oczko i poszedł do kuchni. W rękach miał siatki z zakupami. Podgłosiłam jeszcze bardziej, tak, żeby muzykę było słychać w salonie i podążyłam śladami blondyna. Usiadłam na blacie patrząc jak on chowa zakupy do szafek i lodówki. 
-Kupiłem na chipsy, które wolisz? - spytał, wskazując na dwie paczki przede mną. 
-Paprykowe - klasnęłam w dłonie, śmiejąc się. 
-To otwórz - kiwnął głową. 
Tak zrobiłam i wyjęłam sobie jednego. 
-Jezu, jak ja dawno nie jadłam chipsów - jęknęłam. 
-Nie pobrudź sukienki. 
-Postaram się, mamo - wywróciłam oczami. 
-Prędzej tatusiu - poruszył znacząco brwiami. 
-Jesteś głupi - pokiwałam głową. 
Luke wziął jednego chipsa i zjadł go. Korzystając z tego, że chciał wziąć kolejnego zeskoczyłam z blatu i z paczką w dłoni wybiegłam z kuchni. 
-Ale suka! - krzyknął. 
Uciekłam z drugą stronę kanapy tak, że nie mógł mnie złapać. 
-I co teraz, Luke? - spytałam. 
-Wiesz, że wygram? - spytał, biorąc w zęby kolczyk w wardze. 
Okej, to było seksowne.. 
-Chyba śnisz - prychnęłam. 
Ruszył w lewo a ja w prawo. Goniliśmy się jeszcze przez jakiś czas, dopóki mnie nie złapał. Trzymał moje biodra mocno, ale nie bolało mnie to. Przycisnął mnie do ściany a ja z nieuwagi upuściłam paczkę. Spojrzał na moje usta a potem w moje oczy. Wiedziałam co chce zrobić i szczerze? Chyba sama tego chciałam. Złapałam jego kark i przysunęłam jego twarz bliżej swojej. Nasze wargi złączyły się w dość namiętnym pocałunku. Pierwszy raz całuje się z chłopakiem, który ma kolczyk w wardze. Luke bez ostrzeżenia włożył język do mówić ust. Jego dłonie były po obu stronach moich bioder. 
Czy zrobiło się tu cieplej, czy to po prostu on?? 
-Ja pierdole.. - wydyszał. 
Kiedy brakowało mi tlenu złapałam jego dolną wargę i zęby o lekko pociągnęłam. 
-Nie pierdol, Luke - szepnęłam. 
-Jasne - zaśmiał się, odsuwając się. 
Poprawił swoją koszulkę i podniósł paczkę. 
-Oglądamy coś? 
-Okej.


Justin Po'V 

Obudziłem się rano ze strasznym bólem głowy. Nie pamiętam praktycznie nic z wczoraj, oprócz tego, że wyszedłem do klubu i po pokazie (który zorganizowała Victoria) zacząłem pić z chłopakami. Zerknąłem w lewo i moje oczy prawie wyskoczyły z orbit, kiedy zobaczyłem przy sobie NAGĄ dziewczynę. 
Kto.to.jest? 
Błagam, powiedźcie, że z nią nie spałem bo chyba się zabije. Ja również byłem bez ubrań, więc... 
JA Z NIĄ KURWA SPAŁEM. 
Wstałem z założyłem bokserki a potem pośpiesznie poszedłem do pokoju Ronnie. Mam nadzieję, że jej nie było, albo, że chociaż nie słyszała TEGO. Zastałem puste łóżko i otwartą szafę, w której były po przewalane ubrania. Może wyszła na miasto? Przecież jest dwunasta, więc to możliwe. Zszedłem na dół, bo możliwe, że zostawiła jakąś kartkę, czy coś, ale nie. Pusto. Wypuściłem głęboki oddech i zrobiłem sobie kawę. Nie mam na nic siły, kompletnie.
Wypiłem napój i postanowiłem obudzić tądziewczynęzktórąspałem i wyrzucić ją stąd.
Pierwsze co zrobiłem to podszedłem do szafy i wyjąłem z niej ubrania.
Mianowicie czarne jeansy z dziurami na kolanach i koszule bez rękawów w kolorze khaki. Ubrałem się i potrząsnąłem ramieniem dziewczyny. 
-Wstawaj - powiedziałem. 
-Mmmm, Justin. 
-Wyjdź z mojego domu, proszę - odchrząknąłem. 
 Leżała przede mną cała naga co mi nie pomagało. 
 -Nie chciałbyś tego powtórzyć? - spytała. 
-Nie, a teraz wyjdź z mojego domu, do cholery - warknąłem. 
Wiem, że byłem niemiły, ale gdybym był łagodny nie posłuchałaby mnie.
 Dziewczyna podniosła się z łóżka i w szybkim tempie ubrała się. Bez żadnego słowa opuściła mój pokój a później dom. Odetchnąłem z ulgą i usiadłem na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Najgorsze jest to, że nie wiem czy Ronnie to słyszała. Odblokowałem telefon i wybrałem jej numer. Nie odebrała. 
Okej, dam jej trochę luzu, najwyżej zadzwonię wieczorem.


 Veronica Po'V 

 Jest po siedemnastej a ja z Lukiem oglądamy różne seriale i filmy w telewizji. Staram się zignorować fakt, że się całowaliśmy. Ale, skoro Justin ruchał inną to pocałunek przy tym jest niczym.
 -Głodna jestem - mruknęłam. 
-Co ty na to, żeby skoczyć zjeść coś na mieście? 
-Jasne - wzruszyłam ramionami. 
-To idź się ogarnij - klepnął mnie w udo. 
-Idziemy do restauracji, czy... 
-Na to mnie nie stać, pójdziemy na pizzę - zaśmiał się. 
-Okej - westchnęłam i poszłam do sypialni chłopaka.
 Pośpiesznie założyłam jeansy z dziurami po całości, szary T-Shirt i założyłam na nogi czarne, długie conversy. 
-Mogę pożyczyć full cap?! 
-Bierz! - krzyknął. 
Założyłam czapkę daszkiem do tyłu i poprawiłam włosy. Wyjęłam telefon z pod poduszki i odblokowałam go. Jedno nieodebrane połączenie od Justina. Przegryzłam wargę i wyłączyłam telefon. Odłożyłam go na szafkę nocną i wróciłam do przyjaciela. 
-Wow, wole cię w takim wydaniu. 
-Dzięki, Luke - zachichotałam. 
Szatyn zabrał telefon i klucze i razem wyszliśmy z mieszkania.

∆∆∆ 

 -Poproszę dwa kawałki hawajskiej - mruknęłam. 
-A dla ciebie? 
 Podniosłam wzrok na kelnerkę, która śliniła się na widok Luka. Wywróciłam oczami i zaczęłam nerwowo uderzać paznokciami o stolik. 
-Dla mnie to samo. 
  -A coś do picia? 
-Dwa razy cola, a teraz prosimy o chwilę spokoju - uśmiechnął się fałszywie. 
Prychnęłam a ona spojrzała na mnie, jakby miała mnie zabić. 
-Także, kiedy wracasz do niego? 
-Do Justina? Nie zamierzam.. 
-Wiesz, że nie możesz mieszkać u mnie do końca życia - westchnął. 
-Zamieszkam z Pattie i rozważam to, żeby miała nade mną pełne prawo do opieki, a jak osiągnę osiemnaście lat to się wyprowadzę - odchrząknęłam.  
-A pieniądze? 
-Mam odłożone, a później znajdę pracę - wzruszyłam ramionami. 
-Okej, w każdym razie powodzenia.

∆∆∆ 

Po zjedzonym posiłku wróciliśmy do domu. 
-Nie wierze, że ona cię podrywała - zaśmiałam się. 
-Ja też - zrównał mi.
-O.. Kurwa - zatrzymał się. 
-Co? 
Spojrzałam w tą samą stronę i zobaczyłam Justina siedzącego pod drzwiami Luka. Przegryzłam wargę nie wiedząc co mam zrobić. 
-Ronnie.. - Powiedział Justin. 
-Ja.. Zostawię Was samych - mruknął. 
Justin podszedł do mnie a przyjaciel zniknął za drzwiami. Stałam w tym samym miejscu wpatrując się w niego. 
-Dlaczego tu jesteś? 
-A Ty? Na cholerę tu przyszedłeś? - prychnęłam. 
-Nie rozumiem - zmarszczył brwi. 
Mimo, że już się ściemniało doskonale go widziałam.
Wyglądał na prawdę niesamowicie.. 
Nie myśl o tym, idiotko - pomyślałam. 
-Daj mi spokój, Justin - burknęłam. 
-Nie wiem o co chodzi.. 
-Nie udawaj debila! Nie wiesz jak się ruchałeś z jakąś dziwką w domu?! 
-Ronnie, ja... 
 -Nie przepraszaj, bo to nic nie da. - warknęłam, a moje oczy zaszkliły się. 
-Kocham Cię, przecież dobrze o tym wiesz! - podniósł głos. 
-Chyba nie rozumiesz definicji 'kocham'. 
-Rozumiem. 
-Nie rozumiesz! W dupę możesz wsadzić to swoje kocham cię! Przyprowadziłeś do domu jakąś szmatę i bzykałeś ją w twoim łóżku, kiedy wcześniej spałeś w nim ze mną! 
-Byłem pijany - szepnął. 
-Byłem pijany - udałam jego głos. - ja nie byłam pijana i słyszałam wszystko doskonale - rozpłakałam się. 
-Nie płacz, proszę. 
-Złamałeś mi serce, wiesz? Nienawidzę Cię. 
-Nie mów tak.. - głos mu się załamał. 
-Możesz być moim ojcem, ale nikim więcej. Chcę aby Pattie miała do mnie pełne prawo do opieki. Te słowa z trudem przeszły przez moje gardło. 
-Nie pozwolę Ci na to - pokiwał głową. 
Widziałam jego opuchnięte oczy. 
Płakał. 
-Powiedziałam już. Nie wrócę do ciebie. 
-Ronnie, ja cię kocham - szepnął, podchodząc.
 -Nie podchodź do mnie - ostrzegłam. 
-Pozwól mi chociaż cię przytulić. 
-Nie dotykaj mnie, powiedziałam! - pisnęłam. 
-W takim razie, dobrze. Zrobię jak chcesz. Pogadam z Pattie, czy się zgadza - westchnął. 
-Sama zapytam, idź już - odwróciłam wzrok. 
-Do zobaczenia - szepnął. 
Kiedy chciałam wejść do mieszkania Luka, poczułam jak pociąga mnie za łokieć. Odwróciłam się a on wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i rozpłakałam się na dobre. Odepchnęłam go i wbiegłam do domu. Usłyszałam jeszcze jak uderza w ścianę i krzyczy "kurwa". Zsunęłam się po drzwiach a mój tyłek spotkał się z podłogą. Wybuchłam płaczem chowając twarz w kolanach. 
-Ronnie? - usłyszałam.
 Luke wyszedł z łazienki, wycierając włosy ręcznikiem. 
-Jezu.. - szepnął, podbiegając do mnie. 
-Nie płacz, proszę. 
To samo powiedział mi Justin... 
Przytuliłam go a on pomógł mi wstać. Poszliśmy na kanapę a ja usiadłam na jego kolanach. 
-Shhh, kochanie - mruknął, głaskając mnie po plecach. 
-Nienawidzę go, ale go kocham - wyszlochałam.


∆∆∆∆∆∆ 

Przepraszam, ale na prawdę nie jestem w nastroju na pisanie jakiejś notatki bo jestem największą debilką na świecie :)))))



 

piątek, 8 lipca 2016

{19} Błagam, tylko, żeby Justin nie był pijany bo tego nie zniosę..

-W końcu dom - powiedziałam, rzucając się na kanapę w salonie. 
Było po dwudziestej trzeciej a ja dosłownie padałam na twarz. Podróż była straszna. Siedziałam przy jakimś chorym chłopcu, który ciągle kichał i kasłał a z drugiej siedziała staruszka, która opowiadała mi o swojej młodości. Nawet nie miałam szans rozmawiać z Justinem bo siedział przede mną a za każdym razem co chciał coś do mnie powiedzieć musiał wstawać a ta staruszka darła się "usiądź młodzieńcu bo stanie ci się krzywda." 
Ugh.
 Justin wnosił nasze bagaże ciągle przeklinając. 
-Dzięki za pomoc. 
-Do usług - mruknęłam. 
Położyłam się na brzuch chowając twarz pomiędzy dwiema poduszkami. Marzę tylko o tym, żeby pójść spać. Nic oprócz łóżka nie jest mi potrzebne do szczęścia. No i ewentualnie Justin, bo do niego będę się przytulać.
 Jęknęłam kiedy Justin się na mnie położył. 
-Złaź bo mi cycki zgnieciesz, debilu - warknęłam. 
-Nie grozi im to - mruknął - Zaraz zasnę. 

Szatyn wstał a ja przekręciłam się na plecy i wyciągnęłam ręce. Wywrócił oczami i wziął mnie na ręce tak jak się bierze małe dziecko. Wszedł po schodach i skierował się do swojej sypiali.
Posadził mnie na łóżku i zaczęłam zdejmować swoje ciuchy. Zostałam tylko w bieliźnie i położyłam się pod kołdrą czekając, aż Justin zrobi to samo. Kiedy położył się obok mnie pocałował mnie w głowę i objął ramieniem. 
-Śpij skarbie - szepnął.
 
∆∆∆ 

-Wrócę w nocy, więc nie czekaj na mnie - Powiedział. 
-Wychodzę z Cam, więc.. 
 -Gdzie? 
-Na dwór. 
-Jak coś to dzwoń - powiedział i podszedł do mnie. 
Pocałował mnie krótko w usta i wyszedł. Zegarek wskazywał godzinę osiemnastą czterdzieści dwie. Camila ma przyjść do mnie o dziewiętnastej a ja nie jestem gotowa. Brawo ja. Weszłam na górę i podeszłam do szafy.
Wyjęłam białe jeansy z przetarciami, czarną koszulkę na cienkich ramiączkach, skarpetki i czarne buty typu glany. Szybko się przebrałam i weszłam do łazienki.
Wytuszowałam rzęsy i pomalowałam usta matowa pomadką. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do torby i zbiegłam na dół. Zamknęłam dom i spojrzałam na zegarek w telefonie. Dziewiętnasta.
Woah, wyrobiłam się. 
Zobaczyłam idącą w moją stronę Camilę.
Miała na sobie czarne jeansy, białą bluzkę z zielonymi i beżowymi wstawkami i brązowe szpilki. 
-Cześć - przytuliłam ją na przywitanie. 
-Hejka, jak tam? 
-Nadal jestem zmęczona, no ale.. - westchnęłam - gdzie idziemy? 
 -Do parku? O albo... 
-Okej, park jest spoko. 
Wolnym krokiem poszłyśmy do parku i usiadłyśmy na ławce nieco dalej niż inne. 
-Źle się czuję - westchnęła blondynka. 
-W sensie? 
-Brzuch mnie boli gdzieś od trzech dni mimo tego, że biorę tabletki.. 
-Ciąża?
-Przepraszam? - spojrzała na mnie jakbym miała z 5 głów - Nie spalam z nikim przez jakiś miesiąc. 
-No właśnie.. 
-Nie strasz mnie, błagam.
 
∆∆∆ 

Wróciłam do domu przed dwudziestą trzecią. Wzięłam długa kąpiel i zrobiłam sobie kolację. Byłam na tyle leniwa, że nie założyłam ubrań, więc chodziłam owinięta ręcznikiem. Nie pytajcie. Właśnie siedzę na kanapie i jem kanapki z serem. W telewizji nic nie ma, oprócz bajek i kreskówek wiec oglądam Sam&Cat. Kiedy skończyłam jeść i wypiłam herbatę odniosłam naczynia do kuchni. Usłyszałam przekręcanie klucza, wiec schowałam się za ścianą. Błagam, tylko, żeby Justin nie był pijany bo tego nie zniosę..
Usłyszałam jak odkłada klucze na szafkę i zdejmuje buty. Zaczął iść w stronę kuchni wiec korzystając z okazji wskoczyłam mu na plecy.
-Do do kurwy? 
-Nie przeklinaj przy dziecku - trzepnęłam go w tył głowy. 
-Jakim dziecku? 
-Twoim. 
Zeszłam z niego i mocniej zawinęłam ręcznik. Justin widząc mnie taką otworzył usta i... O nie. Poprawił spodnie. Serio?
-No już ci ustał? 
-Nie - zmarszczył brwi po czym się zaśmiałam. 
Dałam mu buziaka i usiadłam na krześle barowym. Chłopak wyjął z lodówki butelkę piwa i otworzył ją. 
-Co robiłaś?
 -Oglądałam bajki - wzruszyłam ramionami.
Justin napił się trochę piwa podszedł do mnie. Teraz byliśmy praktycznie tej samej wysokości. To znaczy ja byłam niego wyżej niż on, ale lepiej tak niż jak sięgam mu do ramienia. 
-Masz coś pod tym? - mruknął. 
-A jak myślisz? 
Spojrzał najpierw w moje oczy a potem na usta. Odstawił piwo i zaczął delikatnie całować moje usta. Jego dłoń jeździła wzdłuż mojego prawego uda. Wsunął ją pod ręcznik i dotknął mojego miejsca intymnego. Pocałunek zaagłuszył mój jęk a on zaczął wykonywać okrężne ruchy na mojej łechtaczce. Wplątałam palce w jego włosy i pociągnęłam delikatnie. Przerwaliśmy pocałunek z powodu braku tlenu. Szatyn składał mokre pocałunki na mojej szyi. Drugą ręką pozbył się ręcznika i rzucił go obok. Kiedy wsunął we mnie jeden palec jęknęłam jeszcze głośniej. 
-Shhh, skarbie.. - szepnął. 
Poruszał się coraz szybciej a ja poczułam ciepło w podbrzuszu. 
-Jesteś mokra, kochanie 
-Proszę Cię, Justin... Byłam już na prawdę blisko. 
-Chciałbym cię pieprzyć na tym blacie, tak cholernie mocno.. - warknął. 
-Ah, Błagam - jęknęłam. 
Mówienie przez niego takich rzeczy pomagało mi szybciej dojść. Kiedy dołożył drugi palec zacisnęłam się na nim i oboje jęknęliśmy. 
-Nie rób tak bo przysięgam na Boga, że cię tu zerżnę. 
Szczerze to nie słuchałam za bardzo co do mnie mówił. Doszłam starając się nie krzyczeć ani nie jęcząc zbyt głośno, bo drzwi na taras są otwarte. Justin wyjął ze mnie palce i oblizał je a potem mnie pocałował. Złapał moje uda i zaczął iść na górę. 
-Telewizor.. 
-Trudno.

∆∆∆ 

Jak sami się domyślacie ta noc nie była za spokojna. Uprawialiśmy seks z Justinem dwa razy. Jeden raz pod prysznicem a drugi w łóżku. Z samego rana musiałam wziąć dwie tabletki przeciwbólowe bo mój brzuch cholernie mnie bolał. Poszłam do swojego pokoju, żeby się ogarnąć, a Justin robił śniadanie. Założyłam czarna, koronkową bieliznę i poszłam do łazienki. Nałożyłam na twarz podkład, wytuszowałam rzęsy i zrobiłam delikatnie kreski eyelinerem.
Założyłam czarne, obcisłe jeansy i białą koszulę. Rozpięłam dwa pierwsze guziki i popsikałam się perfumami. Jedziemy z Justinem do galerii bo muszę kupić sobie kilka nowych rzeczy na wakacje. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, gdzie szatyn stawiał talerze (z jedzeniem oczywiście) na stół. 
-Dzień Dobry - powiedziałam, uśmiechając się pod nosem. 
-No po takiej nocy to na pewno dobry. 
Poszedł do mnie i dał mi buziaka. 
-Pójdę się odlać i zaraz wracam. 
Odchodząc klepnął mnie w tyłek. 
Pieprzony zboczeniec. 
Usiadłam do stołu i spojrzałam na talerz.
Był to makaron z sosem pomidorowym i kawa. No tak - spaliśmy tylko trzy godziny. Zjedliśmy razem śniadanie. Justin potrzebował trochę czasu, żeby się ogarnąć, więc czekając na niego ogladałam filmiki na YouTube. Po około piętnastu minutach zszedł Justin i O MÓJ BOŻE WYGLĄDAŁ STRASZNIE SEKSOWNIE.
Miał na sobie szare dresowe spodnie za kolano, biały T-shirt i białe trampki. Jego długie włosy były w nieładzie - szczerze wyglądały jak po seksie. I to mi się podobało. W korytarzu założyłam czarny kapelusz i tego samego koloru szpilki. 
 Okej, czyli zakupy czas zacząć!

∆∆∆ 

-Ta bluza Cię pogrubia - mruknął. 
Jak dotąd kupiłam sukienkę, dwie spódniczki, sweterek, szorty i dwa crop topy. 
-Jesteś bardzo miły - prychnęłam. 
-Jestem po prostu szczery - wywrócił oczami. 
Westchnęłam i zdjęłam bluzę. Założyłam swoją koszule i zapięłam ją. 
-Odnieś to a ja wezmę swoje rzeczy. 
-Bierzesz coś? - spytał. 
-Nie, na razie mi wystarczy, poza tym wejdziemy jeszcze do jednego sklepu z bielizną. 
Pokiwał głową i poszedł oddać ubrania ekspedientce. Razem wyszliśmy z sklepu i skierowaliśmy się co Victoria's Secret. 
-Wyniorę Ci bieliznę, najseksowniejszą jaka tu jest - szepnął do mojego ucha i złożył za nim krótki pocałunek. 
-Proszę bardzo - zachichotałam. 
Justin podszedł do wieszaków a ja poszłam za nim. 
-Jaki kolor chciałabyś najbardziej? - spytał. 
-Daję Ci wolna rękę. Idę pooglądać inne rzeczy. 
Skinął głową a ja spokojnie odeszłam. Dużo osób patrzyło na mnie. Ah, no tak. Piętnastolatka i sklep ze skąpą bielizną. 
-Skarbie, wybrałem - usłyszałam. 
Odwróciłam się do szatyna, który trzymał w rękach przynajmniej z dziesięć par bielizny. 
-Chodźmy do przymierzali - mruknęłam.
-Mmm, chętnie. 
Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwiczki od przymierzalni. Chłopak usiadł na pufce a ja zaczęłam się rozbierać. Nie krępuję się w jego towarzystwie. A pomyśleć, że jeszcze dwa miesiące temu nigdy nie pokazałabym mu się tak. Podał mi pierwszy komplet.
Był czerwony, koronkowy. Biustonosz był z cienkiej siateczki i w niektórych miejscach była koronka. Dół to stringi. Takie jak stanik. Założyłam na i przejrzałam się. 
-Nie podoba mi się - westchnęłam.
-Dlaczego? - zmarszczył brwi. 
-Zbyt skąpo. 
Zdjęłam ją i ubrałam kolejną. Różowa koronkowa. 
-Ładnie - odchrząknął. 
-Mi tez się podoba - uśmiechnęłam się lekko. 
Schyliłam się i wyjęłam z torebki butelkę wody. Poczułam dłonie Justina na swoich biodrach i to, że jego wzwód wbija mi się w tyłek. 
Kurwa. 
-Justin... 
 -Seks w przymierzalni byłby fajna przygodą, hm? 
 -Po dzisiejszej nocy powinno Ci wystarczyć..

 ∆∆∆ 

-Nie jedziemy na zakupu przez najbliższe dziesięć lat - burknął chłopak. 
-Jakoś w ostatnim sklepie nie narzekałeś. 
-No jedyny do którego mogę iść - poruszył znacząco brwiami. 
Kupiłam dwa komplety. Tamten różowy i jeszcze jeden w kolorze cielistym. W zestawie były stringi bo Justin się uparł, że muszę mieć chociaż jedną parę. 
-Idę pod prysznic - krzyknęłam, wchodząc po schodach. 
Postawiłam torby z zakupami pod oknem i wyjęłam zwykłe białe majtki i tego samego koloru stanik. 
-Jadę do klubu! 
-Nie wracaj za późno i się nie upij! - krzyknęłam. 
Weszłam do łazienki i najpierw zmyłam makijaż. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na pranie. Weszłam do kabiny i odkręciłam wodę. Umyłam ciało czekoladowym żelem i włosy szamponem o tym samym zapachu. Spłukałam dokładnie pianę i wyszłam owijając się ręcznikiem. Wytarłam się i założyłam bieliznę. Osuszyłam włosy ręcznikiem i wyszłam. Ubrałam jeszcze zwykły, czarny T-Shirt i zeszłam na dół. Siedziałam w kuchni jedząc płatki i sprawdzając twittera. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Luka. Cholera, strasznie go zaniedbałam. 
-Halo? -
Cześć, suko - usłyszałam. 
-Ciebie też miło słyszeć skarbie. 
-Wyszła obecność 2, dziś w kinie, idziemy?
 -Ale jestem nieogarnięta.. - jęknęłam. 
-Masz pół godziny i gówno mnie obchodzi czy będziesz bez makijażu, mokra, naga czy inne gówna. Ostrzegam! Wejdę na górę - Powiedział i się rozłączył. 
-Ja pierdole - warknęłam. 
Dojadłam płatki i wstawiłam miskę do zlewu. Zbiegłam na górę i podeszłam do szafy.Wyjęłam pierwsze lepsze ubrania. Wypadło na szarą koszulkę i legginsy. Założyłam to i wbiegłam (dosłownie) do łazienki. No i muszę zrobić kolejny makijaż. Wysuszyłam włosy i rozczesałam je, zostawiając kręcone. Pomalowałam rzęsy i zakryłam korektorem wszelkie niedoskonałości. Usta pomalowałam błyszczykiem i założyłam skarpetki. Założyłam białe, krótkie conversy i spakowałam kilka potrzebnych rzeczy do plecaka vintage. 
-Jestem! - usłyszałam. 
Oh, Hejka Luke. 
Popsikałam się perfumami i zeszłam na dół. 
-Punktualnie! - zachichotałam. 
-Mogłaś się ładniej ubrać - prychnął. 
-Spieprzaj - pokazałam mu język.

∆∆∆ 

-Ten film był zajebisty! - krzyknął mój przyjaciel. Była już dwudziesta pierwsza. 
-Idziemy coś zjeść? - spytałam. 
-Umieram z głodu, więc spoko - wzruszył ramionami.
Poszliśmy do baru niedaleko kina. Ja zamówiłam frytki a mój przyjaciel dwa hot dogi.
-Nocujesz u mnie? - spytał. 
-Nie, jutro mieliśmy z Justinem jechać do Pattie - przegryzłam wargę. 
-Czy ona wie, że wy... 
-Nie wie - westchnęłam - i tego boję się najbardziej..
 
∆∆∆ 

Obudziły mnie dziwnie dźwięki dochodzące z dołu. Coś jakby kroki ale nie byłam pewna.
Przetarłam twarz dłońmi i po cichu wyszłam z pokoju. Kiedy doszłam do schodów zobaczyłam Justina całującego się z jakąś dziwką. Przecież on by mnie nie zdradził... Jego oczy się zaszkliły, kiedy weszli do jego sypialni.
Nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE. 
On nie mógł mi tego kurwa zrobić. Położyłam się na łóżku i wybuchłam płaczem. Może jednak się z nią nie prześpi? 
 -Ahhh! - usłyszałam. 
J a p i e r d o l e. 
Przycisnęłam dłonie co uszu, żeby tego nie słyszeć. Mój Justin, który jeszcze wczoraj w nocy się ze mną kochał i powtarzał mi, że nigdy mnie nie opuści właśnie pieprzy się kimś innym..


 ∆∆∆∆∆∆ 
Hejka xo
Jeśli znajdziecie jakieś błędy, albo literówki to przepraszam, ale bardzo się śpieszę!

Jeśli ładnie skomentujecie rozdział to następny dodam w środę :) 
Do następnego x.
 


piątek, 1 lipca 2016

{18} Tak, jestem padnięta.

proszę o komentarze :)

Justin Po'V

Rozłożyłem koc, przy którym położyłem torbę swoją i Ronnie. Zdjąłem koszulkę i spodnie, zostając w samych kąpielówkach. Ronnie zrobiła to samo. Usiadła, prostując nogi. 
-Idziesz do wody? - spytałem. 
-Um, usiądź ze mną na chwilę. - spojrzała na mnie, mrużąc oczy. 
Pokiwałem głową i usiadłem obok brunetki. 
-Coś nie tak? -Nie, po prostu.. Dziwnie się czuję. 
-Jaśniej? - mruknąłem. 
-Jesteśmy tutaj jako małżeństwo, a ja mam piętnaście lat. - szepnęła. 
-Nie rozumiem.. 
-Chciałabym mówić do Ciebie tato, chociaż od czasu do czasu.. 
 -Skarbie, ale przecież ja ci tego nie zabraniam. Możesz tak do mnie mówić. 
-Na prawdę? - spojrzała w moje oczy. Pokiwałem głową i dałem jej szybkiego buziaka w usta. -Chodź ze mną do wody. 
-Okej, tatusiu. - uśmiechnęła się. 
Kiedy wstała, ustała na palcach i pocałowała mnie. Oczywiście odwzajemniłem pocałunek, który nie trwał długo, bo chciałem wykorzystać czas tutaj jak najlepiej.
 Złapałem Veronicę za rękę i razem weszliśmy do wody. Była na prawdę ciepła. 
-Chodź szybciej. - jęknąłem. 
-Oglądam. - warknęła. 
Rozglądała się na wszystkie strony. Weszliśmy tak, że woda sięgała mi do bioder, a jej do polowy brzucha. 
-Awwh, jak fajnie. - szepnąłem. 
-Mhm. - objęła mnie. 
Pocałowałem ją w głowę i potarłem plecy. 
-Ja to pływam. - powiedziałem. 
-Ew, idę na koc w takim razie. - zrobiła smutną minkę. 
-Przecież umiesz pływać, chodź. 
-Nie.. 
Nie zdążyła dokończyć, bo wpiłem się w jej usta. Kiedy brakowało mi tchu, odsunąłem się i zacząłem płynąć.


Veronica Po'V 

 Patrzyłam jak Justin płynie, przez jakiś czas, ale znudziło mi się to. Wolnym krokiem ruszyłam na koc i wyjęłam ze swojej torby krem z filtrem. Z racji tego, że nigdy nie byłam blada - mam na myśli to, że jeśli bardziej się opalę będę wyglądać jak mulatka. Posmarowałam ramiona i ręce.
Poczułam coś zimnego ma plecach. 
-Kurwa mać... - odwróciłam się. 
Za mną siedział uśmiechnięty od ucha do ucha Justin. Czy mogę go zabić? 
-Posmaruj mi plecy, jak już przyszedłeś. - westchnęłam. 
Odgarnęłam włosy na jedną stronę.
Szatyn wsmarował krem w moje plecy a ja podziękowałam mu i wstałam. 
-Teraz to ja idę pływać. - uśmiechnęłam się lekko. 
-No ej, to nie fair.. - fuknął. 
-Co jest nie fair, Justin? Hm? 
-Nie chciałaś pływać ze mną. 
-W takim razie Ty chodź ze mną. - wzruszyłam ramionami. 
-Dobra. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Ale.. - zaczęłam. - Najpierw musisz mnie złapać. - powiedziałam.
 Justin już zaczął się podnosić a ja ruszyłam biegiem do wody. 
-Ronnie, nie denerwuj mnie! - krzyknął. 
Zachichotałam i biegłam dalej. Chlapałam wodą, co chwilę przepraszając ludzi, których opryskałam. Ups? 
Chciałam się odwrócić i zobaczyć jak daleko jest Justin, ale poczułem jak moje ciało zostaje przerzucone przez czyjeś ramie. Po tatuażach na rękach poznałam, że to Justin. Oboje oddychaliśmy głośno. 
-Jesteś głupią cipą, wiesz? 
 -Mam to po ojcu. - odparłam. - A teraz łaskawie mógłbyś mnie postawić. - uderzyłam go w plecy. 
-Nie. 
-Justin, idioto postaw mnie! - pisnęłam.
Poczułam pieczenie na pośladku. 
 -Jesteś nienormalny! - wrzasnęłam. 
-Shhh, bo będę musiał to powtórzyć. - szepnął. 
Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. 
-Puścić cię? 
-No! 
Justin puścił mnie a ja cała zanurzyłam się pod wodą. 
Zajebiście.
 Wynurzyłam się z wody i odgarnęłam włosy do tyłu. 
-Nienawidzę Cię, debilu! - krzyknęłam i zaczęłam uderzać w jego tors. 
-Chciałaś, żebym Cię puścił. - złapał moje nadgarstki. 
-Robisz ze mnie idiotkę, zdajesz sobie z tego sprawę? - syknęłam. 
Niespodziewanie Justin wpił się w moje usta. Owinęłam dłonie wokół jego szyi a on podniósł mnie, łapiąc za moje pośladki. Oboje jęknęliśmy. Justin polizał moją dolną wargę, prosząc o wejście do mojej buzi. Uchyliłam je a nasze języki zaczęły tańczyć taniec, do którego układ znałyśmy tylko my. Mój żołądek wywinął fikołka, bo zrobiłam się głodna. Szatyn odsunął się i wybuchnął śmiechem. 
-Zepsułaś nam chwilę. 
-Nie moja wina, że jestem głodna, nie sądzisz? 
 -Idziemy coś zjeść? - spytał. 
-Przyszliśmy niedawno.. Zostańmy jeszcze trochę, z głodu nie umrę. - uśmiechnęłam się lekko i znów złączyłam nasze usta w (kolejnym) pocałunku.
  
∆∆∆

 Po godzinie zebraliśmy rzeczy i poszliśmy je odnieść. Justin znalazł w internecie fajną restaurację, 6 km od naszego domku. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. W całej łazience pachniało czekoladą, przez mój żel i szampon. Wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam białą bieliznę. 
-Justin, daj mi suszarkę! - krzyknęłam. - A i kosmetyczkę! 
Po chwili drzwi się otworzyły, a Justin podał mi rzeczy. Dałam mu szybko buziaka w ramach podziękowania i zaczęłam się szykować. Włosy jedynie wysuszyłam. Mój makijaż składał się z maskary, eyelinera i zwykłej pomadki. Wyszłam z łazienki, uprzednio gasząc światło i podeszłam do walizki. Wyjęłam jeansowe szorty, szary, luźny crop top na ramiączkach i białe, krótkie conversy. Szybko się ubrałam i popsikałam perfumami. 
-Boże! - pisnęłam. 
Justin leżał na łóżku ciągle mi się przyglądając.
-Przestraszyłeś mnie, idioto! 
-Wybacz. - zaśmiał się. 
Justin wstał i podszedł do lustra, wiszącego na ścianie. Poprawił włosy a ja mogłam zobaczyć jak zajebiście wygląda. Czarne rurki z małymi dziurami gdzieniegdzie, jasno fioletowa bluza bez kaptura i białe buty za kostkę. Wyglądał niesamowicie 
-Idziemy, czy będziesz się tak na mnie patrzeć? 
-Um, chodźmy. - mruknęłam. 
Schowałam komórkę do kiszeni i wyszłam z domku.
Po czterdziestu minutach marszu byliśmy na miejscu. Od razu zamówiliśmy swój posiłek. Ja wybrałam roladki z łososiem a Justin omlet z owocami. Czekając, rozmawialiśmy o tym, co będziemy jutro robić. Niestety nie udało nam się nic uzgodnić, bo Justin chciał iść na plażę, a ja pozwiedzać. Spróbowałam swojego posiłku i powiem Wam, że jest przepyszny! Na ogół nie jadam ryb, więc jest to trochę coś innego. Jedzenie Justina, wyglądało tak ładnie, że zrobiłam temu zdjęcie i wstawiłam na instagrama. 
-Podpisz, że to moje. 
 -No i co jeszcze? - prychnęłam. 
Dokończyłam jeść, zaraz po chłopaku. Powiedział, że musi iść jeszcze do łazienki. Gorzej z nim, niż z babą.
Punkt 19 opuściliśmy restaurację. Teraz idziemy na plażę, obejrzeć zachód słońca bo jak powiedział Justin "zawsze chciałem to zrobić z ukochaną osobą, a nie miałem okazji". Więc takim oto sposobem znaleźliśmy się na plaży. Usiadłam na piasku i zachęciłam Justina do tego samego. Położyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam wpatrywać się w wodę. Było tu ślicznie. Słońce już powoli zachodziło, odbijając się od wody. 
-Podoba ci się? 
-Tak, jest przepięknie - szepnęłam.
Szatyn złapał mój podbródek w dwa palce i delikatnie mnie pocałował. Usiadłam na nim okrakiem, a on delikatnie masował moją skórę pod bluzeczką. 
-Idziemy do domu? - szepnęłam. 
-Już? 
-Tak, jestem padnięta - westchnęłam. 
-To chodźmy. 
Wstałam z niego, co Justin uczynił zaraz po mnie. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę domu.
 
∆∆∆

 Kiedy przekroczyliśmy próg domu, Justin zamknął drzwi i gwałtownie wpił się w moje usta. Przycisnął mnie do drzwi.
Odwzajemniłam pocałunek i wplątałam palce w jego gęste włosy. 
-Ronnie.. - jęknął. 
 Podniósł mnie a ja oplotłam nogi wokół jego bioder. Położył mnie na łóżko i zagórował nad moim ciałem.
 -Jesteś taka piękna, skarbie. - mruknął. 

Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam go po policzku. "Wtulił" twarz w moją rękę i przymknął oczy. -Kocham Cię - szepnął. 
-Wiem, ja ciebie też. 
Szatyn znów lecz tym razem niepewnie mnie pocałował. Usiadł tak, że byłam centralnie pomiędzy jego nogami. Chłopak przerwał pocałunek i zdjął bluzę. Oho, czyli gramy szybko? Opuszkami palców dotknęłam jego ABS i złożyłam pocałunek na tatuażu koronie. 
-Błagam, kochaj się ze mną.. - jęknął. 
-Justin, ale... 
-Proszę - szepnął. 
-O-okey.. 
Szczerze mówiąc nie byłam jeszcze na to gotowa. No ale cóż, nie chciałam go rozczarować. Justin zaczął całować moją szyję i obojczyki, a ja odchyliłam głowę do tyłu z przyjemności i, żeby dać mu większy dostęp. Szybkim ruchem pozbył się mojej bluzki i trampek. Zaczynam coraz bardziej się stresować.
 Justin przejechał opuszkami palców po moim udzie a po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Szatyn pozbył się swoich spodni zarówno jak i moje. Takim oto sposobem byliśmy w samej bieliźnie. Obróciłam nas tak, że teraz ja górowałam. Dałam mu buziaka i pogłaskałam po włosach. Chcę, żeby mój pierwszy raz był wyjątkowy, a nie byle jaki i szybki numerek. Wiem, że Justin pewnie wolałby tą drugą opcję, no ale nie można mieć wszystkiego.
Chwilę po tym oboje byliśmy bez ubrań. 
-Tak cholernie ciebie pragnę. - mruknął, całując mój brzuch. 
Schodził z pocałunkami coraz niżej, aż dotarł do mojego miejsca intymnego. Zamknęłam oczy i wbiłam zęby w wargę. Poczułam jego ciepły oddech właśnie TAM.
Zacisnęłam pięści na kołdrze. Justin dotknął językiem mojej łechtaczki a przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Jęknęłam i mogłam poczuć jak się uśmiecha. Zaczął poruszać swoim językiem, a ja jęczałam. Cholera, to jest takie zajebiste uczucie. 
-Justin... - jęknęłam. 
-Jesteś blisko? 
-Cholera, tak. 
-Dojdź dla mnie, kochanie. - mruknął. 
-O mój Boże... Justin, kurwa. - pisnęłam. 
Wygięłam plecy w łuk. Szatyn złączył nasze usta w pocałunku.
Jeśli miałabym wybrać najlepsze uczucie na świecie to właśnie wybrałabym to. Przekręciłam nas tak, że siedziałam na nim okrakiem. 
-To ja tu dziś dominuje, skarbie. - mruknął. 
-Kto tak powiedział? - uniosłam brew. 
-Ja. 
Wyjął z torby stojącej przy łóżku paczkę prezerwatyw. Jak zawsze przygotowany, hm.. Zeszłam z niego i położyłam się. Zręcznym ruchem założył ją na swojego penisa i rozszerzył moje nogi. Moje serce zaczęło bić minimum pięć razy szybciej niż normalnie. 
-Postaram się być delikatny, ale jak będzie boleć, to mów. - pogłaskał mnie po policzku. 
-Okej. - szepnęłam. 
Szczerze teraz byłam bardziej spragniona dotyku, niż kiedykolwiek. Ale też kurwa! Będę uprawiać seks Z OJCEM. Z ojcem. Moje rozmyślenia przerwał ból w podbrzuszu. Syknęłam a moje oczy się zaszkliły. Nie wiedziałam, że to jest aż tak bolesne. 
-Wszystko.. W porządku? - spytał niepewnie. 
-Boli. 
-Przejdzie, spokojnie, kochanie. 
Wszedł we mnie głębiej a ból stal się bardziej intensywny. Kurwa. Powoli się poruszał a ja ściskałam pięści na kołdrze. Z czasem robiło się coraz... Przyjemniej? Tak, to chyba odpowiednie słowo. Zaczęłam cicho pojękiwać razem z Justinem. Złapałam jego twarz w dłonie i pocałowałam go.
Zgiął moją nogę w kolanie, przez co byliśmy jeszcze bliżej siebie. 
-Justin... - jęknęłam. 
Ohh, Boże chyba seks z Justinem będzie moim ulubionym zajęciem do końca życia. Na czole Justina dostrzegłam kropelki potu. Zresztą na swoim też czułam pot. Wow, ile my kalorii spalimy
Kiedy byłam już blisko (bynajmniej tak sądziłam) owinęłam nogi wokół jego bioder. Moje ciało zaczęło się trząść i poczułam ciepło rozchodzące się w moim podbrzuszu. Doszłam krzycząc jego imię a on mrucząc pod nosem różne przekleństwa.
-To był chyba najlepszy seks w moim życiu. - powiedział, dysząc. 
Wyszedł ze mnie i wstał. Wyrzucił prezerwatywę do kosza i wrócił do mnie. 
-Kurwa. 
Prześcieradło było we krwi. 
-Justin... 
-Spokojnie. - westchnął. - Idź do łazienki i wyjdź jak cię zawołam. 
Pokiwałam głową i powoli wstałam. Justin w tym czasie założył bokserski i wyszedł z domku.
 Czułam ból pomiędzy nogami ale to przecież normalne, tak? Postanowiłam, że wezmę prysznic, może to trochę złagodzi to uczucie. Odkręciłam ciepłą wodę, która zaczęła spływać po moim ciele. Wylałam na dłoń trochę żelu Justina i zaczęłam wcierać je w swoje ciało. Umyłam też włosy szamponem szatyna i wyszłam. Wytarłam się i lekko wysuszyłam włosy ręcznikiem. Owinęłam się nim i uchyliłam drzwi. Justin rozmawiał w wejściu z właścicielem. Kiedy mnie usłyszeli, przestali rozmawiać i starzec wyszedł. 
-Mamy nowe prześcieradła - powiedział. 
-Jesteś głupi - wywróciłam oczami. Zrzuciłam z siebie ręcznik i założyłam koszulkę Justina. 
-Wyglądasz seksownie. 
-Jeśli myślisz, że będzie powtórka z rozrywki to się mylisz - poklepałam go po ramieniu i położyłam się na łóżku. 
Przykryłam się do pasa kołdrą, co szatyn uczynił po mnie. Położyłam się tak, że moja głowa leżała na jego torsie noga była pomiędzy jego. 
-Dobranoc - mruknęłam. 
-Słodkich snów - szepnął i pogłaskał mnie po włosach.


∆∆∆∆∆ 
Pierwszy rozdział po przerwie!
Szczerze to połowę pisałam daaawno i mi się nie podoba ;')
Dziękuję osobom, które zostały i będą czytać to ff o końca - a zostało już naprawdę nie wiele :)

Tal - dodałam dziś bo jutro mogę nie mieć czasu bo przyjeżdża 122945  ludzi z rodziny i umrę ;')))

10 komentarz = nowy rozdział W Piątek! 

sobota, 25 czerwca 2016

hi!

OTO JA I MÓJ WIELKI POWRÓT, BUM BUM! :')

Mam bardzo dobrą wiadomość!
Został mi do napisania tylko epilog, więc nowe rozdziały będą od 2 lipca ♥
Jestem podekscytowana lol, bo bardzo podoba mi się to, co napisałam i mam nadzieję, że Wam również się spodoba x

Jeszcze chciałam zapytać... jest tu ktoś jeszcze? :c

sobota, 2 kwietnia 2016

Zawieszam.

Jak mówi nazwa posta - zawieszam.
Po prostu nie mam w ogóle chęci i weny na dokończenie tego opowiadania.
Oczywiście po jakiś czasie wrócę, ale nie wiem kiedy.
Musicie to zrozumieć..
Jest mi przykro, bo lubię to opowiadanie, ale to moja wena nie chce ze mną współpracować :/

Zapraszam Was na moje drugie opowiadanie, na którym rozdziały pojawiają się regularnie - klik

poniedziałek, 21 marca 2016

Thanks!

Kochani, dziękuję Wam za 30 tysięcy wyświetleń!
Jestem na prawdę zaskoczona, bo w tydzień wybiło ponad tysiąc!

Tak czy inaczej nie sądziłam, że tak wielu osobom spodoba się "temat" opowiadania, bo jest on dość nietypowy, że tak powiem :)

Nowy rozdział postaram się dodać do końca tego tygodnia xx

sobota, 12 marca 2016

{17} Cholera, Justin..

BARDZO WAŻNA NOTATKA POD ROZDZIAŁEM!

Dziś zakończenie roku! 
Tyle czekałam na ten dzień, no i w końcu się doczekałam! 
Właśnie wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy. 
 Jestem w samej bieliźnie i jest mi gorąco.. Pogoda jest straszna. Cholerny upał i jest sucho. Jak w Afryce. 
Rozczesałam włosy i wyjęłam kosmetyczkę. Zrobiłam lekki makijaż a oczy podkreśliłam eyelinerem. Tak, wyglądam dobrze.
 Dosłownie wybiegłam z łazienki. Mam pół godziny! Wyjęłam białą, obcisłą bluzeczkę na ramiączkach i granatową spódniczkę. Do tego wybrałam granatowe koturny i wyjęłam białą torbę. Pośpiesznie spakowałam do niej potrzebne rzeczy i popsikałam się perfumami. Zeszłam na dół i wzięłam z kuchni jabłko. 
Nie mam czasu na śniadanie..
 Rozpoczęcie 1 i 2 klas jest na dziewiątą a jest za dziesięć. 
Cholera kurwa jasna! 
Szłam szybko i na szczęście zdążyłam. Odszukałam w tłumie Camilę i przywitałam się z nią. Blondynka była w czarnej, obcisłej sukience do czego założyła czarne szpilki.
-Jak późno! 
-Wiem.. Justina nie było i mnie nie obudził a sama się obudziłam o ósmej.. 
-Woah, cud, że się wyrobiłaś. - zachichotała. 
-Mhm. - westchnęłam.

∆∆∆ 

Po godzinnej uroczystości i spotkaniu w salach mogliśmy wyjść. Miałam iść z Cam, Lukiem, Justinem (tym od mojej przyjaciółki) i Dylanem uczcić początek wakacji. 
-Ronnie! - usłyszałam. 
Odwróciłam się w stronę parkingu i zobaczyłam Justina. Przeprosiłam przyjaciół i podeszłam do szatyna. 
-Co tam? - przytuliłam go. 
-Zabieram Cię gdzieś. 
-Ale.. 
-No, już, wsiadaj, bo się spóźnimy! - klepnął mnie w tyłek. 
-Sekunda. - mruknęłam. 
Podeszłam do grupki znajomych i powiadomiłam ich o tym, że niestety nie mogę z nimi iść. Bardzo chciałam iść, ale do Justina nie dociera słowo "nie". Zajęłam miejsce pasażera i wyjęłam z torebki butelkę wody. Wypiłam kilka łyków i schowałam ją. 
-Gdzie jedziemy? - spytałam. 
-Niespodzianka. - mrugnął do mnie. 
Wywróciłam oczami i zmieniłam stację w radiu. Natrafiłam na piosenkę "Me, myself & I". Uśmiechnęłam się do siebie i pod głosiłam. Tak, to zdecydowanie najlepsza z piosenek na ostatni czas! Do piętnastu minutach zaparkowaliśmy pod jakimś hotelem. Justin wysiadł, co ja również uczyniłam i razem weszliśmy do środka. Chłopak chwilę rozmawiał z jakimś facetem, ale nie wiem o czym. Zamyśliłam się. 
-Ronnie, chodź. 
Ocknęłam się i podbiegłam do Justina stojącego około sześciu metrów dalej.
Jestem na prawdę bardzo ciekawa, co on planuje. Przeważnie jego niespodzianki są niesamowite. 
No przyznam - jedna była kompletną porażką... Zabrał mnie do zoo (gdzieś jak miałam jedenaście lat) i poszliśmy do miejsca, gdzie były węże i pająki. Fuj.. Tam jak przyglądałam się wężu (bardziej go szukałam) to on nagle "przypełznął" pod szybę. No a Justin jak Justin - idiota , położył mi na ramieniu sztucznego węża. Wtedy tak się przestraszyłam, że uderzyłam w akwarium, czy coś - gdzie znajdował się inny wąż. Ah i żeby było ciekawiej - zbiła się. Mamy zakaz wstępu do tamtego zoo do odwołania. Zsiedliśmy do jakiegoś innego samochodu. My z szatynem z tyłu a z przodu kierowca. Eh, kolejna podróż samochodem?

∆∆∆

 Po godzinie dojechaliśmy na lotnisko. Byłam zmęczona, więc spałam przez dwadzieścia minut. Słuchałam muzyki i po prostu gadałam z Justinem. 
-Jesteśmy na miejscu. - mruknął kierowca. 
-W końcu. - jęknęłam. 
Justin zaśmiał się i pomógł mi wysiąść. 
-Gdzie my lecimy? 
-Zobaczysz. - pocałował mnie w policzek. 
-Um, nie wygodnie mi, mogę się przebrać, masz moje ciuchy? 
-Mhm, w bagażniku jest walizka. - podpalił papierosa. 
Pokiwałam głową i otworzyłam bagażnik. Rozsunęłam walizkę i zobaczyłam moje ubrania poskładane i idealnie poukładane. Kiedy on to zrobił?
Wyjęłam pierwsze z brzega, granatowe jeansy, szary crop top i czarne buty typu glany. W samochodzie (na szczęście ma przyciemniane szyby) przebrałam się i dołączyłam do Justina. 
-Wtedy wyglądałaś lepiej. - mruknął, przyciągając mnie do siebie. 
Ścisnął moje pośladki a ja zagryzłam mocno wargi. 
-Nie rób scen, ludzie tutaj są. - warknęłam cicho. 
-Mamy lot za dokładnie dwadzieścia minut, chodź. - pociągnął mnie. 
Uprzednio wzięliśmy bagaże i weszliśmy na lotnisko.

∆∆∆ 

Przespałam cały lot. Szczerze to nie mam pojęcia ile on trwał. Siedziałam pomiędzy Justinem i jakimś chłopakiem, mniej więcej w moim wieku. Wyszliśmy z lotniska, po czym wsiedliśmy do taksówki. Szatyn podał kierowcy adres. Spałam tyle czasu a jestem cholernie zmęczona. Co ze mną nie tak? Po dwudziestu minutach zaparkowaliśmy na parkingu, niedaleko morza. 
O mój Boże, morze! 
Wysiedliśmy i poszliśmy do głównego budynku (bynajmniej tak mi się wydaje). 
-Jak coś, jesteś moją żoną. - szepnął. 
Po chwili w naszą stronę zaczął iść starszy mężczyzna.
 -Dzień dobry, państwo Bieber, mam rację? 
Pokiwaliśmy głowami. 
-Mamy wolne dwa domki, wolicie z łożem małżeńskim, czy dwa oddzielne łóżka? 
-Małżeńskie, żona musi się wyspać. - uśmiechnął się szeroko, a ja uderzyłam się mentalnie w twarz. 
-Zapraszam. 
Poszliśmy za nim do jednego z kilkunastu znajdujących się tutaj domków. Mężczyzna wręczył nam klucz i życzył udanego pobytu. Od razu rzuciłam się na łóżko, nie zważając na nic innego. 
-Skarbie, co jest? - zawisł nade mną Justin. 
-Zmęczona. - ziewnęłam. 
-Może mam Cię rozbudzić? - mruknął do mojego ucha. 
-Mmm, nie. - zachichotałam. 
-Psujesz nam pobyt. - udał obrażonego. 
-Gdzie my w ogóle jesteśmy i na ile? 
-Jesteśmy tutaj na trzy dni i jesteśmy w Calabasas, kochanie.
Otworzyłam szerzej oczy. 
 -Calabasas? -Chciałem nas zabrać na jakieś wyspy, ale nie udało mi się aż tyle odłożyć. - zaśmiał się. 
-Kocham Cię. - dałam mu buziaka.
 -Co powiesz na wspólny prysznic, hm? - mruknął cicho w moje usta, lekko je muskając. 
-Nie wiem, Justin.. 
-Żadnych nieodpowiednich ruchów, tylko prysznic. - poparzył na mnie. 
Przegryzłam wargę, nie wiedząc za bardzo czy się zgodzić. 
-Okey. - szepnęłam. 
Chłopak uśmiechnął się szeroko i pomógł mi wstać. Zamknął drzwi od naszego domku i wziął mnie na ręce. Zaśmiałam się głośno a on ścisnął moje uda. W łazience Justin posadził mnie na szafce i ustawił się pomiędzy moimi nogami. 
-Jesteś taka śliczna.. 
Chłopak wpił się w moje usta, mocno i zachłannie je całując.
 -Stop, miał być prysznic. - odsunęłam się. 
Nim się spostrzegłam, Justin zdjął swoją koszulkę i zrobił to samo z moją. Zeszłam i pozbyłam się butów. Szatyn dał mi buziaka i zaczął odpinać moje spodnie, których równie szybko się pozbyłam. Oboje byliśmy w samej bieliźnie bo nawet nie wiedziałam, że on zdjął spodnie. 
-Jesteś pewna? Nie chcę do czegoś zmuszać. - powiedział cicho. 
-Jest w porządku.
 Justin odnalazł zapięcie mojego stanika i odpiął go. 
Okey, zaczynam się trochę denerwować.. 
Zsunął z ramion ramiączka i w końcu biustonosz spadł na ziemię.
-Moja księżniczka. - pocałował mnie lekko.
 Jego ręce zjechały na mój tyłek. Powoli zaczął ściągać moje majtki a moja twarz zrobiła się nieco bardziej czerwona. Na szczęście tego nie zauważył. Zdjął również swoją bieliznę a ja wciągnęłam powietrze z gwizdem. 
-Spokojnie. - zaśmiał się. 
-Przebiłbyś mnie tym na wylot. 
 -Chcesz to możemy się przekonać. - wziął mnie na ręce tak, że owinęłam nogi wokół jego pasa. 
Justin zaczął mnie całować zaczynając na ustach, później szyi i obojczykach. Weszliśmy do kabiny prysznicowej. Chłopak przycisnął mnie do zimnych jak cholera płytek, przez co warknęłam cicho.
 -Jesteś idealna. - mruknął i zaczął całować mój biust. 
-Miał być prysznic, pamiętasz? 
-Pamiętam, ale.. Kurwa jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem. - wydyszał. 
Zaczął ssać i przegryzać miejsca na mojej szyi, przez co wbiłam paznokcie w jego plecy.
 -Cholera, Justin.. - jęknęłam. 
-Hm? 
-To takie przyjemne. - szepnęłam.
 Jakby czytając mi w myślach zrobił więcej malinek na mojej szyi. Cudownie. 
-Musimy się umyć. - postawił mnie na ziemi. 
-Tak, dobry pomysł. - spojrzałam na niego i okręciłam wodę.

∆∆∆

 Po dwugodzinnym siedzeniu w łazience w końcu oboje wróciliśmy do pokoju. Wyjęłam czarną, koronkową bieliznę i ubrałam ją. 
-Lepiej wyglądasz bez. - skomentował Justin. 
-Dla ciebie. - zachichotałam. 
Położyłam się do łóżka. Justin również założył bieliznę i wszedł pod kołdrę. 
-Kocham Cię Ronnie, wiesz o tym, prawda?
 -Wiem. - szepnęłam. - Ja ciebie też. - pocałowałam go w policzek. 
-Idź spać, jesteś zmęczona. 
-Dwie godziny temu tak, teraz średnio. 
 -Tak czy siak, już, spać. - klepnął mnie w tyłek. 
-Kretyn. 


Justin Po'V

Wpatrywałem się w śpiącą dziewczynę już dobre pół godziny. Leżała na lewym prawym boku, odwrócona twarzą do mnie. Pod jej twarzą były ułożone dłonie, przez co wyglądała uroczo Pogłaskałem ją po włosach i pocałowałem w głowie. Było po pierwszej i dziwne, że nie chciało mi się spać. Spędzałem troszkę więcej czasu w klubie, przez co trochę więcej hajsu się zebrało, co mnie bardzo cieszy. Położyłem się na plecach i patrzyłem w sufit. Nie wiem co mam teraz zrobić. Veronica jest moją córką, ale w ogóle jej tak nie traktuję. Nie ma matki, a teraz traci ojca, przez to, że się w niej zakochałem. 

Wiem, że to było głupie posunięcie z mojej strony, ale nie miałem przecież tego w planach, tak? Jeszcze długo myślałem nad tym wszystkim i około drugiej zasnąłem. 


Veronica Po'V


Ubrana w białe jeansy, czarną koszulkę na ramiączkach i tego samego koloru koturnach stoję przed lustrem, rozczesując włosy. Postanowiłam się nie malować, bo przecież nikt mnie tu nie zna a bez makijażu nie wyglądam aż tak źle.. Popsikałam się perfumami i podkreśliłam usta zwykłą pomadką. Załatwiłam jeszcze swoją potrzebę i umyłam ręce. Postanowiliśmy, że najpierw pójdziemy na śniadanie a potem na plażę. Założyłam pod spód różowy strój kąpielowy, który uwielbiam! Weszłam do pokoju, gdzie na łóżku siedział Justin, robiąc coś w telefonie.
Wyglądał tak cholernie seksownie. Miał na sobie jasne jeansy, białą, luźną bokserkę i białe trampki.
 -Oh skarbie, nie patrz się tak na mnie, bo się zarumienię. - zaśmiał się. 
Usiadłam mu na kolanach i przytuliłam go. 
-Coś się stało? 
-Nie, po prostu chciałam się przytulić. - dałam mu buziaka. 
Przekręcił nas tak, że leżałam pod nim. 
-Ładnie wyglądasz. - szepnął. 
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. 
Justin złączył nasze usta w pocałunku. Jęknęłam cicho i poklepałam go po plecach. 
-Chodźmy już, bo potem będzie dużo ludzi na plaży. - mruknęłam. 
-Okey. - wstał. 
Było już po jedenastej. Wstałam wcześniej niż Justin, bo chciałam go obudzić. Udało mi się. Za piątym razem, ale ważne, że dałam radę. Wyszliśmy z domku, który chłopak zakluczył. Doszliśmy do najbliższej restauracji, bo Justin stwierdził, że nie chce mu się chodzić.
Szatyn zamówił sobie najmniejszą pizzę i colę a ja naleśniki z owocami i kawę. 
-Brzuch Ci wyjdzie na plaży. - skrzyżowałam ręce na piersi. 
-Mi to nie grozi, gorzej z Tobą. - uśmiechnął się sztucznie. 
Wywróciłam oczami i napisałam sms'a do Cam, że jestem z Justinem na wakacjach. 
Po trzydziestu minutach wyszliśmy. Postanowiliśmy iść do domku po koc i inne potrzebne rzeczy na plażę. 
Czyli oficjalnie mogę zacząć wakacje!


∆∆∆∆∆ 
Rozdział w ogóle mi się nie podoba, jest nudny i nawet nie chce tego komentować.
Dziwię się, że takie coś Wam daję, ale dawno nie było rozdziału, więc.
Ostatnio nie mam za nic chęci do pisania, co ja mówię nie mam na nic chęci.
Mam niezły (przepraszam za słowo, ale inaczej nie umiem tego ująć) zapierdol w szkole.
Jestem chora już od trzech tygodni, co mnie już przerasta bo ciągły ból głowy i gardła to okropne uczucie.
Za każdym razem, kiedy chcę usiąść i wziąć się za rozdział to coś mnie rozprasza, albo przypominam sobie o kartkówce czy sprawdzianie.
 Mam nadzieję, że mi to przejdzie.
Pisanie jest moją 'pasją' a przez szkołę nie mogę nawet tego rozwijać.
Jestem dopiero w drugiej gimnazjum (pewnie Was to dziwi) a nie mam na nic kompletnie czasu, więc wole nie myśleć c to będzie za rok czy dwa..
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam.
Mam ogromną nadzieję, że jest to chwilowe i uda mi się z tego wyjść.
Tak czy inaczej nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, ale myślę, że nie długo.
Do zobaczenia :). 




niedziela, 28 lutego 2016

{16} Oj, nie gniewaj się.

Przepraszam, za tak długą nieobecność, ale wracam z większą ilością weny!
Tak myślę haha xd



Dziś jest w końcu dzień balu! Na prawdę nie mogłam się go doczekać. Nic się nie zmieniło - idę z Lukiem, ale Justinowi to się średnio podoba. Jest zazdrosny. Cam miała do mnie przyjść o dziesiątej (bal jest od 18 ale chciała mieć wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się). Wzięłam szybki prysznic i założyłam bieliznę i białą, dużą koszulkę Justina. Zeszłam na dół, gdzie szatyn przygotowywał śniadanie dla nas wszystkich. 
-Heej. - pocałowałam go w policzek. 
-Cześć. - uśmiechnął się szeroko. 
-Ou, wyglądasz... O Boże. - mruknął. 
Pocałował mnie szybko w usta i wrócił co robienia posiłku.
Usiadłam przy stole i czekałam. 
-Pokroisz banany? 
-Okey. - wstałam. 
Wyjęłam dwa banany i pokroiłam je. Nałożyłam na talerze po 2 naleśniki i kilka kawałków bananów. Postawiłam wszystko na stole i zrobiłam herbatę. Dla mnie i Cami zieloną o smaku mango-opuncja a dla Justina zwykłą, czarną. Nawet nie zauważyłam, że stał i mi się przyglądał. 
-Okey, jestem! Nie mogłam się zabrać z taksówki! Ronnie! - usłyszałam. 
To Camila. Przeważnie jak do mnie przychodzi to drze się wniebogłosy. 
-Jestem w kuchni! - podniosłam głos. 
Usłyszałam jak odkłada rzeczy i po chwili pojawiła się w kuchni. 
-Hej, hej. - pisnęła. 
Przytuliłam ją i zalałam herbaty wodą.
 -Hej, Justin. - mruknęła. 
-Siema.
 Kazałam im usiąść do stołu a ja umyłam ręce. Po zjedzonym posiłku wszyscy rozeszli się do siebie. 
-To, od czego zaczynamy? - spytałam. 
-Makijaż, chyba. - przegryzła wargę. 
Wyjęła swój zestaw do makijażu (który dostała od rodziców na urodziny) i dwie kosmetyczki. Co jak co ale ona na w cholerę tego wszystkiego. 
-Najpierw ty, czy ja? - mruknęła. 
-Najpierw pomaluję Ciebie. - klasnęła w dłonie. 

∆∆∆ 

Po czterdziestu pięciu minutach mój make-up był gotowy.
Camila wykonała kawał dobrej roboty! Moje oczy były podkreślone granatowym cieniem, miałam zrobione kreski i przyklejone sztuczne rzęsy, które wyglądały wyjątkowo naturalnie. Moje usta były pomalowane na naturalny róż (chociaż i tak będę musiała je malować jeszcze przed wyjściem). Teraz moja kolej na zrobienie jej makijażu. Cholera, boję się, że mi nie wyjdzie. 
-Nie chcę mocnego, zrób jakiś delikatny. - uśmiechnęła się. 
Pokiwałam głową i wzięłam się do roboty. Na szczęście malowałam ją około dwadzieścia pięć minut. Lekko podkreślone oczy - złoto białym cieniem i maskarą, usta w odcieniu różu, nieci mocniejszego ode mnie. 
-O taki efekt mi chodziło! - pisnęła. 
Na szczęście obie jesteśmy zadowolone z efektu końcowego. 
-Włosy? 
-Włosy. - pokiwałam głową. 

∆∆∆ 

Zrobiłam Cam włosy. Miała coś w podobnie koka, tylko bardziej luźnego. Ona zaś wyprostowała mi włosy i zrobiłam loki lokówką. Wyglądam ślicznie - zresztą moja przyjaciółka również.
Generalnie największy problem tkwi w tym, że do trzeciej w nocy (o tej jest koniec balu) moja fryzura może się rozwalić. Jednak Cam nawaliła mi na włosy w cholerę lakieru. Było już po szesnastej. Tak na prawdę to zostało nam tylko ubranie się i dopracowanie wszystkiego.
 -Ronnie! 
-Nie wchodź! Nie wchodź! - krzyknęłam. 
-Dlaczego? 
-Szykujemy się na bal, nie teraz. - jęknęłam. 
-Ale.. 
-Błagam, Justin. - westchnęłam. 
-Okey, okey. 
Wywróciłam oczami i wyjęłam swoją sukienkę.
Położyłyśmy je na łóżku. 
-Są prześliczne. - uśmiechnęła się. 
-Tak, doskonałe. - zachichotałam. 
 Rozebrałam się do bielizny i założyłam moją sukienkę. Bardziej suknię bo jest długa i dość duża. Camila uczyniła to samo. Zrobiłyśmy sobie kilka jak i nie kilkanaście zdjęć. Założyłam granatowe szpilki i wzięłam tego samego koloru kopertówkę. Schowałam tam telefon, kilka kosmetyków, chusteczki higieniczne, pieniądze i dokumenty. Poczekałam na przyjaciółkę. Założyłam w tym czasie srebrne kolczyki i bransoletkę tego samego koloru. Popsikałam się swoimi ulubionymi perfumami. Cami miałam również srebrne dodatki, czarne szpilki i srebrną kopertówkę. Była siedemnasta czterdzieści.
Skierowałyśmy się na dół. 
Chłopcy mają być o osiemnastej.
-Jezu, w końcu! Myślałem, że nigdy się nie zbierzecie! - powiedział Justin, podnosząc się z kanapy. Kiedy nas zobaczył mało co nie zemdlał. Razem z blondynką zachichotałyśmy. 
-Nie no, zwracam honor... Wyglądasz.. Wyglądacie zajebiście. 
Jezu, on dosłownie gwałci nas wzrokiem. 
-Ups, chyba ślinka poleciała. - jęknęłam. 
Wszyscy się zaśmialiśmy. Podmalowałyśmy usta, ja pożegnałam się z Justinem i wyszłyśmy przed mój dom. Chłopaki powinni tu być lada chwila. Po pięciu minutach samochód Luke'a zaparkował na podjeździe przed moim domem. Chłopcy dżentelmeni - pomogli nam wsiąść do samochodu. Droga minęła szybko. Zaparkowaliśmy naprzeciwko wejścia szkoły. 
-Wyglądasz przepięknie. - szepnął Lukey. 
-Awww, dziękuję. - pocałowałam go w policzek.
Cam ze swoim towarzyszem zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Weszliśmy do szkoły, z której było już słychać głośną muzykę.
Co jest najgorsze - mamy przydzielone klasy, gdzie jest "poczęstunek".
 Luke wyglądał na prawdę dobrze. Miał czarne, dopasowane rurki, białą koszulę i na to czarną marynarkę. 
-Um, Luke.. 
-Co? - spojrzał na mnie. 
-Myślisz, że mogę być u Was w klasie? - przegryzłam wargę. 
-Raczej tak. - wzruszył ramionami. 
Uśmiechnęłam się lekko i złączyłam nasze dłonie razem. Poszliśmy na salę, gdzie będą tańce. 
Pomieszczenie było całe w balonach i serpentynach. Była kula, która "dawała" kolory i kula dyskotekowa. Na końcu pomieszczenia była scena i obok stół z piciem i chyba jakimiś przekąskami. Na scenie rozłożony był sprzęt DJ'a. 
Wow, na prawdę dobrze to przygotowali. 
Kilka dziewczyn już tańczyło, i szczerze jak na razie jestem jedyną, która ma taką sukienkę.
Ale co tam - będę wyjątkowa (oczywiście, razem z Camilą). Luke pociągnął mnie w stronę wyjścia na boisko szkole. Na trybunach siedziało kilku chłopaków, do których podeszliśmy. 
-Siema sta... O kurwa. - przeniósł wzrok na mnie. 
-Nie kurwa, tylko Ronnie. - powiedział Luke.
Zachichotałam cicho i usiadłam. Było trochę trudno, no ale udało się. 
-Co tam? - spojrzałam na nich. 
Jak na zawołanie wszyscy wzruszyli ramionami. Pierwszy odezwał się Ben. 
-Nudno, ale przyszedłem tylko dlatego, że będę mógł popatrzeć jak dziewczyny tańczą. - zaśmiał się. 
Wywróciłam oczami i wyjęłam z torebki lusterko. Przejrzałam się i przełożyłam wszystkie włosy na lewe ramie. 
-No to.. Idziemy? - spytałam. 
Pokiwali głowami i wstali. Podszedł do mnie Mazi i objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego spod rzęs a on puścił mi oczko.
 -Spierdalaj. - powiedział Luke. 
Zaśmiałam się razem z chłopakami i podeszłam do przyjaciela. 
-Aww ktoś tu jest zazdrosny. 
-Nie jestem zazdrosny. - wywrócił oczami. 
-Tak, tak też Cię kocham, Luke. - machnęłam lekceważąco ręką. 
Weszliśmy do szkoły i pożegnałam się z chłopakami.

∆∆∆ 

Zgłosiłam swoją obecność do wychowawcy (nie siedziałam ze swoją klasą) i poszłam do klasy Luke'a. Jego pani pozwoliła mi tutaj być więc wszystko jest dobrze. Siedziałam obok Luke'a i Dylana. Jedliśmy chipsy ciągle się z czegoś śmiejąc. Jak dotąd widziałam dwie osoby (nie licząc mnie i Cam) i długich sukienkach. Niektóre dziewczyny mają tsk krótkie, że ledwo zasłaniają im tyłek.
 Dziwki..
Ugh.. Dowiedziałam się, że ludzie głosują na króla i królową balu. 
-Luke, skarbie.. - zaczęłam. 
-Co tym razem? - westchnął. 
-Zatańczysz ze mną? - zrobiłam smutną minkę. 
-Rany, dobrze wiesz, że nie.. 
-Jezu, nie bądź cipą, Black. - mruknął. 
Luke zmroził go wzrokiem i wstał. 
-Chodź. - wyciągnął do mnie rękę. 
Uśmiechnęłam się zwycięsko i wstałam. 
-Ale tylko jeden taniec. 
-Tak, tak.. - machnęłam lekceważąco dłonią. 
Przeszliśmy korytarz i weszliśmy na salę. Ludzie tańczyli, bawili się, rozmawiali i inne takie. W tym samym czasie piosenka zmieniła się na "Roses". 
-Panowie, łapiemy swoje kwiatuszki i tańczymy? - powiedział DJ. 
Zaśmiałam się cicho. Luke ułożył ręce na moich bokach i ja owinęłam ręce wokół jego szyi. Przysunęłam się bliżej niego. Wolno poruszaliśmy się w rytm muzyki. Uśmiechnęłam się pod nosem. 
-Mówiłem Ci, że ślicznie wyglądasz? 
-Mhm, nawet nie raz. 
Chłopak obrócił mnie i złapał moją dłoń. 
Przetańczyliśmy całą piosenkę. 
Mówił, że nie umie tańczyć - a robił to lepiej ode mnie. 
-To jak, jeszcze do jednej? 
-O, teraz to chcesz tańczyć. - wywróciłam oczami. 
Wzruszył ramionami. 
-To jak? Tańczysz? - uśmiechnął się. 
Z głośników zaczęła lecieć piosenka Seleny Gomez "Same old love". Pokiwałam głową i wzięłam rękę Luke'a, którą sam mi podał. Położyłam głowę na jego ramieniu a on pocałował mnie w głowę. Po przetańczeniu jeszcze trzech piosenek (tym razem były one szybsze) wróciliśmy do klasy.
-Tylko jeden taniec. - pokiwał głową Dylan. 
-Zamknij się, Braun. - warknął. 
Wzięłam swój kubek z piciem i napiłam się. 
-Jak świętujemy jutrzejszy koniec roku? A my koniec szkoły! 
 No tak.. Luke już kończy szkołę. Szkoda, bo z ostatnimi klasami było na prawdę fajnie. 
-Ja nie wiem, a Wy? 
-On to pewnie najebie się do nieprzytomności. 
-Ja? Raczej ty. - prychnął Dylan. 
-Dobra, koniec. - przerwałam mi.

∆∆∆ 

Po północy razem z Cam i Chloe wyszłyśmy na dwór. Zdjęłam buty i usiadłam na ławce. 
-Czemu nie wzięłam butów na zmianę? - jęknęłam. 
-Ja też. - powiedziały w tym samym czasie. 
Westchnęłam. 
-Coo robicie? 
Odwróciłam się w stronę dźwięku. Przyszli do nas chłopcy. 
-Umieramy z bólu. - powiedziałam Cam. 
-Co? - zaśmiał się Jason. 
-Chcesz pochodzisz na obcasach przez jakieś pięć godzin? - spytałam. 
-Woah, nie dzięki. 
Po około dziesięciu minutach wróciliśmy do szkoły. Zrobiło się trochę chłodno. Z dziewczynami poszyłyśmy na salę tańczyć. Ludzie głosowali na króla, królową i parę balu.
Oh Boże, to jest beznadziejne..
Ja, Camila, Chloe i Madison tańczyłyśmy razem. 
-Uwaga, zapraszamy wszystkich na salę! - powiedziała Dyrektorka.
 A ona tu czego szuka?
Cam dosłownie pobiegła pod scenę. Po chwili dołączył do nas jeszcze Luke z Dylanem. 
-Ogłaszamy zwycięzców! 
Wszyscy zaczęli klaskać, krzyczeń i gwizdać. 
Zaczyna się.. 
-Na początek królowa balu. - zaczęła. 
Otworzyła białą kopertę i wyjęła z niej karteczkę. 
-Królową balu zostaje... Camila Montez!
Cam pisnęła i przytuliła nas wszystkich. Weszła na scenę, a dyrektora założyła na jej głowę koronę i wręczyła kwiaty. Zaczęliśmy bić brawa. 
-Okey, teraz król. - wzięła kolejną kopertę.
Powtórzyła czynność jak z poprzednią. 
-Królem balu zostaje.. Justin Rivera! 
Serce zabiło mi przez imię wypowiedziane przez dyrektorkę.
Camila się w nim kocha już ze dwa lata! 
-Teraz para. 
Nie wiem czemu ale zaczęłam się stresować. 
-Parą balu zostaje Ronnie Bieber i Luke Black, gratuluję! - powiedziała.
 Spojrzałam na Luke'a, który był tak samo zdziwiony jak ja. 
-Zapraszamy! 
Szatyn złapał moją rękę i weszliśmy na scenę. 
Jezu, zaraz zemdleję. 
Dostaliśmy małe korony i "szarfy" z napisem 'para balu 2015". 
-Teraz zwycięscy zatańczą taniec. 
 Zeszliśmy ze sceny. Wszyscy zrobili duże koło. Okey, jestem jeszcze bardziej zestresowana niż wcześniej. Z głośników wydobyła się piosenka Ariany Grande "One last time". Spojrzałam na Camilę, która już tańczyła z Justinem. Ja i Luke zrobiliśmy to samo. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Ludzie klaskali, co szczerze było nawet fajne. 
-Zmiana partnera! 
Przegryzłam wargę i podeszłam do Justina. Nie wiem czemu ale to imię kojarzy mi się z MOIM Justinem. Tańczyliśmy tak do końca piosenki. Potem otrzymaliśmy ogromne brawa. 
-Przypominam, że bal trwa do trzeciej. - powiedziała dyrektorka i wyszła. 
Piosenka się zmieniła i wszyscy wrócili do tańca. Camila od razu do mnie podbiegła. 
-Ja i Justin, o mój Boże, powiedział mi, że jestem piękna. - pisnęła. 
W jej oczach mogłam dostrzec już łzy. 
-Woah, nie płacz bo się rozmażesz. 
 -Cam.. - usłyszałam.
 Podszedł do nas Justin. 
-Zostawię Was samych. - mruknęłam i odeszłam. 
Przed wejściem na salę stał Luke i rozmawiał z jakimiś chłopakami. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do sali. 
-Gratulacje! - powiedziała jego wychowawczyni. 
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się. 
Wow, na trzy klasy wygrałam właśnie ja i Luke. 
Przecież jestem najmłodsza i w ogóle a tu takie coś! 
Serio, jestem z siebie dumna.
Napiłam się wody i zjadłam kawałek ciasta. 
-Veronica, szybko! - usłyszałam. 
Do klasy wbiegła Madison. 
-Muszą Wam zrobić zdjęcie. 
Westchnęłam i poszłam za szatynką. Odnalazłam Luke'a, Camilę i Justina czekających na mnie. Na początku zrobili zdjęcie im, potem nam a na końcu wszystkim. 
-Co jest? - zapytał Luke. 
-Jestem zmęczona i jakoś źle się czuję. - mruknęłam. 
-Mogę zabrać cię do domu, jeśli chcesz. 
-Nie, nie chcę psuć ci zabawy. - westchnęłam. 

∆∆∆

 Siedziałam w klasie rozmawiając z Camilą. Justin zaprosił ją w weekend do kina. Jest taka szczęśliwa, że nie macie pojęcia. 
-Na prawdę powinnaś wrócić do domu. - spojrzała na mnie.
 Czułam się jeszcze gorzej. Zaczął mnie boleć brzuch. 
-Jeszcze godzina, wytrzymam. 
-Nie bądź uparta, daj telefon. - wyciągnęła rękę. 
Wyjęłam ze swojej torby telefon i podałam go dziewczynie. Nie miałam już nawet siły protestować. Jak zawsze muszę sobie i komuś zniszczyć zabawę. 
-Halo? Justin przyjedź do szkoły. Nie, tylko Ronnie się gorzej poczuła.. Okej, wyjdę z nią na dwór i poczekamy.. Ta, pa. - rozłączyła się. 
Podziękowałam jej słabym uśmiechem. Blondynka spakowała wszystkie moje rzeczy i pomogła mi wyjść na zewnątrz. 
-Ej, co jest? - podbiegł do nas Luke. 
-Źle się czuję. - mruknęłam. 
-Mówiłem, żeby Cię odwieźć to nie! Idziemy. - wyjął kluczyki. 
-Justin po mnie przyjedzie, ale dzięki, że się troszczysz. Po chwili samochód Justina zaparkował pod szkołą. Dosłownie do mnie przybiegł. 
-Ładna korona. - powiedział, kiedy był blisko.
 Jezu, jaki idiota..
 -Jutro po ciebie przyjadę. - powiedział Luke. 
Pokiwałam głową i pożegnałam się z nimi. Justin pomógł mi wsiąść do samochodu. Dał mi butelkę wody, żebym się napiła i tak zrobiłam.
-Co się stało? 
Wzruszyłam ramionami. 
-Źle się poczułam i tyle. 
-Wygrałaś. 
-Para balu. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Ty i Luke? Woah. - zaśmiał się. 
-Nie śmieszne. - wywróciłam oczami. 
-Oj, nie gniewaj się. 
-Nie gniewam, po prostu chcę do domu i iść spać. - ziewnęłam. 
Chwilę po tym byliśmy już pod domem. Justin wziął mnie na ręce w stylu ślubnym i zaniósł na górę do jego sypialni. Zdjęłam koronę i szarfę, odkładając je na komodę. Chłopak pomógł mi z zdjęciem sukienki. 
-Jesteś przepiękna. - zaczął całować moją szyję. 
Przymknęłam oczy i odchyliłam głowę w bok. Chłopak zsunął sukienkę z moich piersi, przez co spadła na ziemię. Wyszłam z niej i odwróciłam się twarzą do Justina. 
-Justin.. - szepnęłam. 
-Shh. 
Podniósł mnie tak, że nasze twarz były na jednej wysokości. Wpił się w moje usta, a ja włożyłam palce w jego włosy. 
-Mmm.. - jęknął cicho. 
Położył mnie na łóżku tak, że górował nam moim ciałem. Przeniósł pocałunki na moją szyję i obojczyki. 
-Miałam iść spać.. - szepnęłam, szybko oddychając. 
-Ja cię tylko usypiam. - mruknął do mojego ucha. 
Niechcący dotknęłam udem jego krocza, przez co gwałtownie wciągnął powietrze.
 -Nie rób tak, błagam. - wydyszał. 
Zaczął całować mój brzuch a potem wewnętrzną stronę ud. Jęknęłam cicho.
 -Śpij już, skarbie. - szepnął, całując mnie w usta. 
Justin rozebrał się do bokserek i położył się obok mnie. 
-Jesteś okropny. - szepnęłam. 
Zdjęłam biżuterię i położyłam się. 
-A co myślałaś? Że zrobię Ci dobrze? Mogłaś poprosić. 
-Spieprzaj. - uderzyłam go w tors. 
Odwróciłam się tyłem do niego i zamknęłam oczy. 
Poczułam, jak Justin się do mnie zbliża. 
-Dobranoc. - szepnęłam. Chłopak przytulił mnie i pocałował w głowę. 
-Dobranoc.



∆∆∆∆∆ 
W końcu!
Obiecałam sobie, że napiszę rozdział na dziś/ jutro no i udało się!
Mam nadzieję, że Wam się podoba bo ja jestem mega zadowolona :D
Cóż.. myślę, że odzyskuję wenę co mnie cieszy!
Postaram się dodać rozdział jeszcze w tym tygodniu (ale na prawdę nie mogę Wam tego obiecać!).
Btw.. zapraszam Was jeszcze na moje drugie opowiadanie: klik 
Do następnego kochani xx