wtorek, 1 grudnia 2015

{2} Nie wiem jak Ci to powiedzieć..

Obudził mnie dzwonek do drzwi, dzwoniący minimum sto razy. Wywlokłam się z łóżka i otworzyłam drzwi od swojego pokoju.
 -Otwórz te jebane drzwi bo chcę spać! - wrzasnęłam. 
Rzuciłam się na łóżko, zakrywając głowę poduszką.
Jednakże, teraz ten ktoś (kto życzy sobie najwyraźniej śmierci) w nie walić. Zrezygnowana wstałam i zbiegłam schodami na dół. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam Jake'a. Otworzyłam drzwi. 
-Czego Ty chcesz?! - warknęłam. 
-Nie mogłaś otworzyć szybciej?! Stoję tu z dziesięć minut i czekam aż ruszysz tą swoją dupę. - usiadł na kanapie. -Puki co, jesteś u mnie i jeśli życie Ci miłe to mnie nie wkurwiaj, dziękuję. - syknęłam. W kuchni na blacie leżała karteczka. 

"Jestem w klubie, przygotowuje pokaz i muszę wszystko zorganizować. Jake przyjdzie do Ciebie o 11. 
 Justin." 

Zajebiście. Jestem sama w domu z kumplem mojego ojca, którego mało co znam (tak, widzę się z nim często ale nie wiem o nim za wiele) w dodatku jestem nieubrana. Wyjęłam z lodówki jogurt naturalny (kocham go) i łyżeczkę z szuflady.
Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Jake'a. 
-A dla mnie? 
-Z tego co wiem, nie lubisz jogurtów naturalnych bo twierdzisz, że smakują jak jakaś breja. - wzruszyłam ramionami. -Ale mogłaś dać mi coś innego. 
-Idź sobie weź, albo przydaj się na coś i daj mi się tu położyć. - uśmiechnęłam się szeroko.
 -To się kładź. - wskazał na swoje kolana. 
Zjadłam jogurt i położyłam kubeczek na stole. Położyłam głowę na nogach Jake'a i zaczęłam oglądać z nim mecz.
Czułam wzrok chłopaka na sobie przez ten cały czas. Potem zaczął się bawić kosmykami moich długich włosów. Nie przeszkadzało mi to. Wiem, że pociągam wielu chłopaków (jak i facetów) Ale kumpel Justina? Przecież jak on by mnie tylko dotknął w niewłaściwy sposób ojciec nie zawahałby się połamać mu kości. Jest strasznie przewrażliwiony w sprawie chłopców i związków..
-Jake, czemu tak na mnie ciągle patrzysz? Trochę mnie to onieśmiela. - zaśmiałam się nerwowo. 
Na prawdę zaczęłam się czuć nieswojo.
 -Bo jesteś piękna. - szepnął, nadal nie odrywając ode mnie wzroku. 
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego. 
-Znam cię od zawsze, o co chodzi? - westchnęłam. -Tak, tak, piętnastolatka, co ona może wiedzieć.. Powiedz mi, postaram Ci się jakoś pomóc. - uśmiechnęłam się lekko, wsadzając kosmyk włosów za ucho.
-No bo.. - uciął. - Proszę Cię ubierz się najpierw bo to mnie cholernie rozprasza. - jęknął, odwracając wzrok. 
-Okey, ogarnę się i przyjdę. - wstałam. 
Wbiegłam schodami na górę od razu wchodząc do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy czarne rurki szarą koszulkę i jeansową kurtkę z rękawem na 3/4. Wyjęłam jeszcze czystą parę skarpetek (wypadło na białe w kolorowe misie). Założyłam wszystko i weszłam do łazienki. Rozczesałam swoje długie włosy i zostawiłam rozpuszczone. Pomalowałam rzęsy i gotowa zeszłam na dół. 
-Dobra, teraz mów. - powiedziałam, stając na ostatnim stopniu schodów.
-Usiądź. - polecił. 
Usiadłam na fotelu. Jake chwilę mi się przyglądał. Po chwili odchrząknął i poprawił się na siedzeniu. -Nie wiem jak Ci to powiedzieć.. 
-Wal prosto z mostu. - przerwałam mu. 
Nie lubiłam tego, kiedy ktoś tak przedłużał. Ja zawsze, ZAWSZE mówiłam od razu co myślę i oczekiwałam tego od innych. 
-Podobasz mi się Ronnie. Zakochałem się w tobie. - powiedział brunet na jednym wydechu.
-J-ja nie wiem co mam powiedzieć, Jake. - przegryzłam wargę. 
-Tylko nie mów Justinowi.. Zabije mnie. - zaśmiał się cicho. 
W sumie racja. Zabiłby go, za to, że mnie dotknął. 
-O której ma wrócić Justin? - spytałam po kilku sekundach. 
-Około czternastej. - mruknął, oglądając dalszą część meczu. 
Spojrzałam na zegarek. Było w pół do drugiej.
 -Idę się spotkać z Cam, jak Justin wróci, to mu przekaż. 
-Dobra. 
-Tylko proszę cię, nie upijcie się. - westchnęłam. 
Pobiegłam na górę i wzięłam czarną torbę i schowałam do niej wszystkie potrzebne rzeczy. W przedpokoju założyłam czarne, długie conversy i ostatni raz przejrzałam się w lustrze. 
-Pa! - krzyknęłam wychodząc. 
Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam iść w stronę domu Cami. Tak na prawdę, nie musiałam się z nią spotkać. Nie chciałam z nim siedzieć, ponieważ muszę. wszystko przemyśleć. Do domu przyjaciółki doszłam po dziesięciu minutach. Zadzwoniłam dzwonkiem.
Po chwili usłyszałam kroki i w drzwiach stanęła Camila. 
-Hej. - uśmiechnęłam się. 
-Hej. - zaśmiała się. - Co ty tu robisz? 
-Musimy pogadać. - przegryzłam wargę. 
-Umm.. Starzy są w domu, więc chodźmy gdzieś indziej. - wpuściła mnie do środka. - Ale najpierw się przebiorę. - zaśmiała się. Camila kochała ubrania, buty, kosmetyki i dosłownie WSZYSTKO związane z zakupami.
 -Poczekaj u mnie w pokoju. - powiedziała, wchodząc do garderoby. 
Położyłam się na jej łóżku. Zastanawiam się, co mam zrobić. W sumie Jake jest bardzo przystojny. Dodatkowo znam go bardzo dobrze. 
Ugh.. Za bardzo się rozmarzyłam. 
-Okey, chodźmy. - usłyszałam. 
Blondynka była w granatowych jeansach, czarnej bluzce w stokrotki i czarnym, cieniutkim sweterku. -Idziemy. - wstałam. 
Zeszłyśmy na dół po schodach. 
-Wychodzę! - krzyknęła Cam. 
Założyłam kremowe szpilki i czarną torbę. Wolnym krokiem wyszłyśmy. 
-Gdzie idziemy? - spytała. 
-Umm.. Do Starbucks'a? - spojrzałam na nią. 
 -Okey. 

∆∆∆

Po dziesięciu minutach, doszłyśmy do kawiarni. Zajęłyśmy miejsce przy jednym ze stolików w rogu pomieszczenia. Wzięłam do ręki kartę, tak samo jak moja przyjaciółka.
Kiedy już się zdecydowałyśmy, podeszła do nas kelnerka w zdecydowanie zbyt skąpym stroju. Jebana dziwka.. 
-Mogę przyjąć zamówienie? 
-Dwa razy karmelowe frappucino i jeden puchar lodów truskawkowych. - mruknęłam. 
-Zamówienie będzie gotowe za dziesięć minut. - zaczęła odchodzić.
 Odetchnęłam z ulgą, kiedy odeszła. 
Dobrze, że nie ma z nami Justina bo jeszcze by ją tu przeleciał.. 
Serio.
-No to... Mów o co chodzi. - oparła się o fotel. 
-Możesz pomyśleć, że to jest głupie czy coś.. Ale posłuchaj do końca. 
-Weź, bo serio zaczynam się bać. - zaśmiała się nerwowo. 
-Noo rano przyszedł do mnie rano Jake, bo Justin go tu przysłał.. Oglądaliśmy mecz, ja leżała na jego kolanach, to znaczy moja głowa. - sprostowałam. - On ciągle na mnie patrzył i się spytałam czemu mi się przygląda a on na to, że jestem piękna... 
-Może się zakochał chłopak. - zaśmiała się. 
Przegryzłam wargę i spojrzałam na nią niepewnie. 
-Nie pierdol. - zasłoniła usta dłonią. 
-Powiedział mi to. 
-A tobie się podoba? 
-Jest przystojny.. Ale jest między nami 12 lat różnicy.. - mruknęłam, bawiąc się palcami. 
-Justin go zabije, kiedy się dowie, że jesteście razem. 
-Nie jesteśmy. 
-Ale będziecie. - wskazała na mnie palcem. 
-Nie konie... 
-Proszę, wasze zamówienie. - usłyszałam. Kelnerka (czytaj dziwka) podała nam nasze kawy i lody. -Dzięki, a teraz zmykaj. - posłałam jej przesłodzony uśmiech.
Blondynka jedynie warknęła pod nosem i odeszła.
 -Ronnie, co zamierzasz teraz zrobić? - spytała, pijąc przez słomkę. 
Dobre pytanie. Nie wiem co mam zrobić. Mimo tego, że Jake jest przystojny, Justin nigdy się na to nie zgodzi. N-i-g-d-y. 
Ale.. Zasady są po to, żeby je łamać.
 -A co mi radzisz? 
-Zaryzykuj. Może coś do niego poczujesz.. Jeśli nie, zawsze możesz to zakończyć. 
-Ale on mi nie oferował związku. - westchnęłam. 
`-No i? Ty mu zaoferuj.  

∆∆∆

Po dwóch godzinach wróciłam do domu. Zdjęłam buty i kurtkę. 
-Wróciłam! - krzyknęłam. 
Było po szesnastej. Justin powinien już być, ale wiecie, jaki on jest.. 
-Justin, jesteś?! 
Cisza. 
Jakby nie było tutaj żywej duszy. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie spał Jake. 
Zajebiście. 
-Jake. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi. Śpi dalej. 
-Jake! - krzyknęłam. 
Kurwa, jaki on ma sen.. Spał na plecach, dlatego usiadłam na nim okrakiem (spokojnie, nic nie będziemy robić) i zaczęłam go klepać po torsie. 
-Jake, wstawaj do cholery jasnej! - krzyknęłam. 
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i przekręcił się tak, że leżałam pod nim. 
 Zaraz. Go. Zabije. 
Zaczęłam się wiercić, ale nic. Może umarł? Usłyszałam, otwieranie drzwi wejściowych. Justin... Jestem już martwa. 
-Jest ktoś w domu? - wrzasnął. 
A wiecie, co jest najśmieszniejsze? Jake nadal śpi. Nie odzywałam się, bo MOŻE najpierw pójdzie na górę i wtedy jakoś się z tego wymigam. Nie powiem, jak to wygląda. No i dobrze myślałam.Kopnęłam bruneta w krok (musiałam) przez co się obudził. Pośpiesznie wstałam i pobiegłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki mleko a z szafki płatki i miskę. Wrzuciłam płatki i zalałam je mlekiem. Usiadłam na blacie i zaczęłam jeść.
Biedny Jake.. Cóż, mógł się obudzić wcześniej. Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę. 
-A tamtemu co? - usłyszałam Justina. 
Czyli nic nie wie. Idealnie. 
-Umm.. Nie wiem. - spuściłam wzrok. 
-Veronica, chodź tu, teraz! - krzyknął brunet z salonu. 
Teraz się zacznie.. Zeskoczyłam z miejsca, w którym przed chwilą siedziałam i ruszyłam wolnym krokiem do salonu.
 -Słucham. - usiadłam na fotelu. 
-Czy ciebie pojebało? Zaraz zejdę z bólu do cholery! - warknął. 
-Jaa.. Przepraszam. - przegryzłam wargę. 
On prawie płakał. Biedactwo.. 
-Okeey, mogę się dowiedzieć o co chodzi? - zmarszczył brwi Justin, opierając się o oparcie kanapy. -Noo.. Jak wróciłam, chciałam obudzić Jake'a ale w każdy sposób nie dawałam rady. Potem on się rozłożył jak jakaś krowa i mnie przygniótł, przyszedłeś ty. - wskazałam na Justina. - No i to nie wyglądało za ciekawie, dlatego, żeby go obudzić kopnęł... 
-Zajebałaś mi w kutasa. - dokończył za mnie Jake. 
-Dokładnie. - zaśmiałam się nerwowo, przegryzając wargę.
-Po pierwsze, dlaczego wyszłaś i mi nic nie powiedziałaś a po drugie dlaczego śpisz u mnie w domu kiedy powinieneś jej pilnować? 
 -Justin.. Jest weekend, poszłam się spotkać z Cami, to chyba nie jest jakaś zbrodnia. W dodatku, miałeś być o czternastej a ja wyszłam przed. - podniosłam ręce w geście obronnym. 
-A Ty? 
-Nudziło mi się. Co miałem robić? W kiblu Ci sprzątać? 
-W końcu byś się na coś przydał. - zaśmiał się. - Dobra, zamawiam pizze, kto się pisze? - klasnął w dłonie.
 -Ja! - zaśmiałam się, podnosząc rękę do góry. 
 Jak już mogliście zauważyć, dużo jem..

∆∆∆
 
Po zjedzonym posiłku, poszłam do swojego pokoju. Wzięłam plecak i wyjęłam książki, potrzebne mi na jutrzejszy dzień. Miałam zadane z fizyki i matematyki. Och, witajcie najlepsze przedmioty na świecie.. Zaczęłam rozwiązywać pierwsze zadanie z matmy. Odrobienie wszystkich lekcji, zajęło mi ponad godzinę. Spakowałam wszystko, co będzie mi jutro potrzebne i wzięłam laptopa. Włączyłam go, wybrałam tumblr'a i zalogowałam się. Przeglądałam różne zdjęcie, cytaty i wszystko co tam było. Kiedy już się znudziłam, schowałam komputer pod łóżko (nie chcę, żeby Justin lub ktoś z jego kolegów oglądał co mam na kompie) i podeszłam do szafy. Wyjęłam czystą bieliznę, czarne dresowe spodenki i biały crop top.
Z wybranymi rzeczami weszłam do łazienki, wcześniej zapalając światło. Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam z siebie ciuchy. Związałam włosy w koka na czubku głowy tak, żeby ich nie zmoczyć podczas kąpieli. Odkręciłam ciepłą wodę, która od razu rozluźniła moje mięśnie. Zaczęłam myć ciało czekoladowym płynem. Kochałam ten zapach.. Jest najlepszy. Kiedy spłukałam z siebie pianę, wyszłam i owinęłam ciało czerwonym ręcznikiem. Ogarnęłam się i ubrałam. Na koniec umyłam zęby i sprzątnęłam. Wróciłam do pokoju, gdzie rzuciłam się na łóżko. Wzięłam z szuflady słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam swoją playlistę u włączyłam piosenkę Drake: Hotline Bling. Zaczęłam słuchać muzyki, przez co poczułam się znacznie bardziej zrelaksowana.
Kiedy przesłuchałam wszystkie piosenki było już po dwudziestej pierwszej. Zdjęłam słuchawki i schowałam je, tam, gdzie leżały. Musiałam mieć porządek w pokoju.. Zbiegłam po schodach na dół. -Co tam? - spytał Justin. 
-Nic, zeszłam po picie. - mruknęłam, idąc do kuchni. 
Wyjęłam z lodówki butelkę wody o smaku kiwi i usiadłam obok Justina na kanapie. Upiłam trzy łyki zimnego napoju. 
-Daj. - wyciągnął rękę, kiedy miałam zamiar odstawić butelkę na stolik. 
Podałam mu to co chciał. Akurat leciała pogoda, dlatego zostałam. Jutro miało był dwadzieścia stopni. Super, znów będzie upał.. 
-Idę spać. - mruknęłam, wstając. 
-Dobranoc. - pocałował mnie w czoło. 
-Słodkich. - cmoknęłam, wchodząc na pierwszy schodek schodów. 
Kiedy wchodziłam czułam wzrok Justina na sobie. Albo raczej na moim tyłku.. 
Zboczeniec..
Zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju i otworzyłam okno. Chłodne, nocne powietrze uderzyło w moje ciało. Usiadłam na parapecie i rozejrzałam się po okolicy. Jak spokojnie. To jakąś nowość...
 Po pięciu minutach je zamknęłam i położyłam się na łóżku. Plan na jutro: pocałować Jake i być z nim.
 
∆∆∆
 
-Ronnie, wstawaj do szkoły! - usłyszałam. 
Jęknęłam i przekręciłam się na drugi bok. Nie znoszę wstawać rano.. 
-Veronica! 
Usłyszałam kroki po schodach. O nie, idzie tu... Drzwi od pokoju otworzyły się i do środka wszedł ojciec. 
-Nie słyszysz jak do ciebie mówię? - westchnął, zdejmując ze mnie kołdrę. 
-Daj. Mi. Spokój. - mruknęłam w poduszkę. 
-Jest siódma, nie zdążysz. 
-Ups. 
 -Wstawaj. - pociągnął mnie za rękę. - Dobra, to obleję cię wodą, jak zaraz nie wstaniesz. - ostrzegł. -Dobra, kurwa nie śpię! - krzyknęłam siadając. 
-Nie krzycz, tylko zbieraj się. Odwiozę Cię bo mam sprawę do załatwienia. 
-Jaką? - spytałam. 
-Jadę z Pattie do lekarza. - westchnął. 
-Aha. Dobra idź już, idę wziąć prysznic. - wstałam. 
Kochałam brać rano prysznice, są najlepsze. 
-Nie ma czasu, ubieraj się i schodź. - wyszedł. 
Czyżby okres? On ma czasem gorsze humory, niż kobieta w ciąży. 
Mówię poważnie... 
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czarną, luźną koszulę z rękawem na trzy czwarte i jeansy. Zdjęłam piżamę i ubrałam wcześniej wyjęte rzeczy. W łazience umyłam zęby i uczesałam włosy. Pomalowałam rzęsy i usta arbuzowym błyszczykiem. Wzięłam plecak i zbiegłam na dół. 
-Odwieź mnie. - powiedziałam, chowając telefon do kieszeni. 
Założyłam czarne, długie conversy i okulary przeciwsłoneczne. Justin wziął kluczyki i wyszliśmy z domu. W szkole byłam o 7:58. Pobiegłam do szafki i wyjęłam z niej książki do fizyki. Poszłam pod klasę i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Westchnęłam i zaczęłam miejsce w pierwszej ławce pod oknem. Sala zapełniła się uczniami i wszedł nauczyciel. Tak, fizyka to zdecydowanie najgorszy przedmiot...
Po skończonej lekcji pobiegłam do łazienki. Zrobiłam siku i umyłam ręce. 
-Luke! - krzyknęłam, wychodząc z łazienki. 
Kilka osób spojrzało w moją stronę. Idioci.. 
-Co tam? - mruknął, pijąc wodę. 
-Nudno. - westchnęłam. 
-Tsa, zrywamy się? 
W sumie, to nie jest głupi pomysł.. Ale nie. Nie mogę zawalić szkoły.
 -Niee. - przegryzłam wargę. 
-Jakie masz jeszcze lekcje? - spytał. 
-Historię, Angielski, Hiszpański, Matme i wf, ale nie idę na to. - wzruszyłam ramionami. 
-Dobra, widzimy się potem. - poklepał mnie po plecach. 
-Pa. 
Reszta lekcji minęła wyjątkowo szybko. Wyszłam ze szkoły i poszłam na parking. Justin miał mnie odebrać, ale oczywiście co? Nie ma go. Gorzej z nim jak z małym dzieckiem...
Wróć! 
Jeszcze raz się rozejrzałam i jednak zobaczyłam jego auto. Czemu zaparkował jakieś 10 metrów od szkoły? Podbiegłam kawałek. Zobaczyłam, jak całuje się z jakąś dziewczyną. 
Zajebiście.. 
Ustałam na przeciwko samochodu ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Czekałam, aż mnie zauważy. Po jakiś pięciu minutach zostałam zauważona. Boże, on się zachowuje jak męska dziwka.. Wywróciłam oczami i usiadłam na miejscu pasażera. 
-Mój numer. - podał jej karteczkę z zapisanymi cyframi. 
-Okey, do zobaczenia. - pocałowała go. 
Ohyda.. 
Kiedy już poszła, Justin odpalił silnik z tym idiotycznym uśmiechem na ryju. 
-No i z czego się cieszysz? - spytałam. 
-Z niczego.. Jedziemy gdzieś? 
-Nie. Ty zawieź mnie do Jake'a. - mruknęłam, włączając radio. 
-Po co? 
-Po prostu mnie do niego zawieź...
 
 
 ∆∆∆∆∆∆
 Hej :D
Jeny, jaki długi mi wyszedł ten rozdział a i tak nie zawarłam w nim wszystkiego co chciałam..
No. akcja POWOLI zaczyna się rozkręcać :)
Przypominam, abyście wpisywali się do informowanych.
+Proszę, niech każdy kto przeczyta rozdział go skomentuje, ponieważ to bardzo motywuje..
 
 


 


 

18 komentarzy:

  1. Hihih oj tak rozkreca się 😄▔□▔)/▔□▔)/▔□▔)/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham,jezu djdmdmdn

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin zboczeńcem !? Nie...wcale... xD
    A ta akcja z Dżejkiem (lol) ♥.♥ *tłum krzyczy ooouuu*
    Rozdział wspaniały (jak zwykle)
    Najbardziej wyłaz z tego jak Roonie go kopnęła hahahha

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że to jest równie super rozdział, prawda? I pomimo tego, że wyszedł długi zadowoliłaś raczej nas wszystkich? :D
    Czekam na kolejny i weny życzę. ;)
    + Ja nie wpisuję się do informowanych, gdyż Twój blog jest u mnie w obserwowanych i wyświetla mi się od razu gdy dodasz rozdział. xx

    OdpowiedzUsuń
  5. TO JAAAA!
    Nie no idealny i inne gówna których używają białe dziewczyny ❤
    KOCHAM CIE RYBO

    OdpowiedzUsuń