piątek, 8 stycznia 2016

{10} Było od niej czuć papierosami i miętą, tak mi się wydaje

Rozmawiałam z Justinem jakiś kwadrans a potem poszłam się zebrać. Dziś idę z Camilą kupić sukienki na bal. Miałam iść rzekomo z Jakiem, ale raczej Justin się nie zgodzi. 
Cóż, trudno. 
-Juuustin.. 
 -Hm? 
-Idę kupić sukienkę, pomyślałam, że może dałbyś mi pieniądze? - usiadłam na stole, na przeciwko niego. 
-Nie siadaj na stół. 
 -Pod warunkiem, że..
 -Nie dam Ci pieniędzy, żebyś nie siadała na stół, wydoroślej. - prychnął. 
-Okey, usiądę tu. - usiadłam na jego kolanach okrakiem. 
-Jesteś głupia. - stwierdził. 
-Mam to po tatusiu. - uśmiechnęłam się słodko. 
-Urodę też masz po tatusiu, powinnaś mi za to dziękować. 
-Podziękuję ładniej jak dostanę te zasrane pieniądze.
 Justin wywrócił oczami i wyjął z kieszeni stu dolarowy banknot. 
-Nie wydaj wszystkiego, proszę Cię. 
-Rozważę to, a teraz lecę. - dałam mu buziaka w policzek i wstałam z jego kolan. 
-Stój! 
Usłyszałam, kiedy zakładałam swoje czarne szpilki. 
-Co?
 -Chyba tak nie idziesz. 
-Idę. - założyłam okulary przeciwsłoneczne. 
-A zresztą. - machnął lekceważąco ręką. - Idź.
Zaśmiałam się cicho i wyszłam z domu. Poprawiłam swoją torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę galerii. Bal nie ma jakieś specjalnej tematyki, z czego się cieszę. Na początku był, wiecie jaki? Bal zombie. Byłam na nim, ale wyszłam po godzinie. Było cholernie nudno. Dostałam sms'a od Cam, że jest już na miejscu. Zostało jakieś 5 minut drogi, dlatego przyśpieszyłam. Mam nadzieję, że nie pożałuję tego, że założyłam obcasy. 
-Heej! - pisnęłam. 
-O, cześć. - zachichotała. - Chodźmy. 
-Wiesz, jaką dokładniej chcesz sukienkę? - spytałam. 
-Chcę długą, jak princess. - zarzuciła swoje włosy do tyłu, cicho chichocząc. 
-Ja chcę różową, reszta nie ma znaczenia. 
Obie zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do pierwszego sklepu.

∆∆∆

Po godzinie byłam padnięta, ale kupiłam sukienkę. Różowa, do ziemi.. Jest cudowna. Camila ma taką samą tylko, że czarną. 
-Będziemy wyglądać jak księżniczki! - pisnęła. 
Zamówiłyśmy taksówkę, która ma nas zawieść do Cam. Jest dopiero przed piętnastą, a w domu nie będę miała co robić. Zapłaciłyśmy kierowcy i weszłyśmy do domu blondynki. Zdjęłam buty, w których moje nogi dosłownie umierają.
-Idź do mojego pokoju a ja wezmę coś do picia. - podała mi swoje torby. 
-Oki. - uśmiechnęłam się lekko i wbiegłam na górę. Ułożyłam jej torby na krześle a swoje przy balkonie. Podeszłam do jej biurka, gdzie na tablicy korkowej wysiały nasze nowe zdjęcia. 
Na pierwszym jesteśmy nad jeziorem To zdjęcie było robione wakacje w zeszłoroczne kiedy byliśmy całą klasą, drugie zaś urodzin Camili, gdzie jestem na baranach u Luke'a a a ona stoi obok nas i dmucha balona, trzecie na, którym jestem ja, Luke, Madison i Dylan. Robiliśmy je na ognisku, jakieś 2 miesiące temu. 
Czwarte jest zrobione na polanie, gdzie całuję ją w policzek. Piąte jest zwyczaje selfie, moje i jej. Szóste i ostatnie to jak jesteśmy nad morzem i dajemy sobie buziaka. 
To urocze. 
-Zauważyłaś? - spytała. 
-Jasne, te są znacznie lepsze. - zachichotałam. 
-Nie przesadzaj, tamte nie były złe. 
-Miałam na nich aparat i wyglądałam jak gówno. - wzięłam od niej szklankę. 
Wypiłam połowę swojego soku jabłkowego i odstawiłam szklankę na mały stolik. 
-Z kim idziesz na bal? - spytałam. 
-Z Dylanem, a Ty? 
-Nie wiem, nie mam z kim. - westchnęłam. 
-Jake, Luke, Justin? 
 -Justin? - zaśmiałam się. 
-Tak, czemu nie? 
-Bo to mój ojciec? 
 -No ale jest zajebisty! - pisnęła. 
-Boże. - zasłoniłam twarz rękami. 
Ta rozmowa jest nie komfortowa, zważając na temat "zajebistego" Justina. 
-Obejrzymy coś? 
-Dokładniej? - mruknęłam. 
-Nie wiem, może Paranormal activity? - spojrzała na mnie. 
-Oglądałam wszystkie, oprócz pierwszej części. - westchnęłam. 
-No ja też, dawaj. - zachichotała. 
-Włącz film, a ja zrobię przekąski! 
-Okeeeey. - jęknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. 
 Wzięłam laptopa Cam i odblokowałam go. Wyszukałam film i włączyłam go. Po chwili przyszła Camila z miską popcornu, dwoma paczkami chipsów, kilkoma batonami i pudełkiem ciastek oreo. 
-Nie za mało? - wskazałam na rzeczy. 
-Jeszcze idę po picie. - zachichotała. 
Wywróciłam oczami i zasłoniłam rolety, żeby było ciemniej.
Blondynka wbiegła do pokoju i rzuciła dwie butelki wody na łóżko. 
-Ło, jak zdrowo. 
-No wiem. - poruszyła zabawnie brwiami. 
-Oglądamy?

∆∆∆

O dziewiętnastej, po tym jak obejrzałyśmy film, powygłupiałyśmy się i przymierzyłyśmy sukienki, stwierdziłam, że czas się zbierać. Pożegnałam się z Camilą i ruszyłam w stronę domu. Poszłam przez park, mimo tego, że przez centrum miasta miałabym szybciej. Po prostu chciałam się przejść i przemyśleć kilka spraw. Zaczęło się już powoli ściemniać, a w parku było już ciemno, przez zasłaniające niebo korony drzew. Co jakiś czas mijałam kolesi próbujących mnie poderwać, czy coś w tym stylu. 
Idioci.. 
Zeszłam w boczną uliczkę, dwie przecznice od mojego domu. Super, musiałam natknąć się na pijanych, napalonych dupków. 
-Ej, skarbie! - usłyszałam. 
-Spieprzaj. - warknęłam. 
Poczułam silną dłoń, zaciskającą się na moim lewym nadgarstku. 
-Mnie się nie ignoruje, gówniaro. 
-Czyżby? - uniosłam brwi. 
-Tak. - syknął i przycisnął moje ciało do ściany. 
-Puść mnie. - zażądałam. 
-I mam zmarnować szansę na bzykanko? Nie na opcji.. 
-Nie jestem dziwką, a jeśli już jakiejś szukasz to idź pod latanię, do burdelu lub jakiegoś klubu. - warknęłam. 
-Nie ma tam takich, jak ty. - szepnął. 
Fuj, śmierdział papierosami i piwem. 
-Kurwa, odsuń się ode mnie! - krzyknęłam. 
-Zamknij mordę. 
-Pomocy! Halo! - wrzasnęłam. 
-Jebana szmata. - zasłonił mi usta.
 Ugryzłam ją, przez co ją zabrał. Czy tylko ja zawsze mam takie sytuacje? Ja pierdolę, moje życie się stacza. 
-Ronnie? - usłyszałam. 
Zobaczyłam Harrego, stojącego niecały metr ode mnie. 
-Odsuń się od niej, idioto. - syknął. 
Chłopak od razu odszedł i dołączył do,swoich kumpli, stojących dalej. 
-Dzięki. - westchnęłam, przytulając go. 
-Co gdyby mnie tu nie było? Cholera, nie powinnaś chodzić sama o tej godzinie w dodatku po Detroit! - fuknął. 
-Pierdolenie.. Idziesz do nas? 
-Tak, chodźmy. 
Szliśmy do domu w absolutnej ciszy, która nie była krępująca. Wręcz przeciwnie. 
-Jestem! - krzyknęłam. 
Zdjęłam z nóg szpilki i wolnym krokiem zaczęłam kierować się do schodów. 
-Stój! - powiedział Harry. 
-Co? 
-Powiedz Justinowi, co się stało. 
-Nie. - prychnęłam.
 On i tak mu opowie, tradycyjnie..
 Ignorując ich, weszłam na górę i zatrzasnęłam drzwi od swojego pokoju. Torbę odłożyłam na krzesło a zakupy położyłam przy szafie. Wyjęłam z szuflady czarną, koronkową bieliznę i bordowy crop top na ramiączka. W łazience się rozebrałam i weszłam do kabiny. Umyłam ciało i włosy, przez co pachniałam malinami. Wytarłam się dokładnie ręcznikiem i założyłam wybrane wcześniej rzeczy. Włosy delikatnie "wysuszyłam" ręcznikiem i zmyłam makijaż, a raczej resztki. Zeszłam powoli na dół. Jęknęłam cicho, kiedy usłyszałam głos Harrego. Miałam nadzieję, że już go nie będzie. Przygryzłam wargę, kiedy zeszłam ze schodów. Oboje spojrzeli na mnie. 
Kurwa, oni dosłownie gwałcą mnie wzrokiem. 
-Miałaś nie chodzić jak ubrana. - mruknął. 
-To ty tak powiedziałeś, nie ja. - ruszyłam do kuchni. 
-Chyba będę musiał częściej przychodzić wieczorami. - usłyszałam głos Hazzy. 
Wywróciłam oczami i wyjęłam z lodówki jogurt naturalny.
Zjadłam go szybko i napiłam się soku. Niepewnie ruszyłam w drogę powrotną. 
 -Nie przychodźcie do mnie, bo idę spać. 
Spojrzałam na Justina, który poprawił swoje spodnie w okolicach krocza. 
O Boże.. 
-Jadę do klubu, bo jest pokaz. - westchnął. 
-Okey, dobranoc. - uśmiechnęłam się lekko i weszłam do schodach na górę. 
Wyjęłam z szuflady papierosa i zapalniczkę. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Podpaliłam końcówkę i zaczęłam palić. Dziś, kiedy pierwsze dwa razy się zaciągnęłam nie kasłałam. Uznałam, że to nawet przyjemne. Nabrałam dużą ilość powietrza do płuc i odchyliłam głowę do tyłu. Wypuszczałam powoli dym z buzi i w tym samym czasie usłyszałam otwieranie drzwi od mojego pokoju. 


Justin Po'V

Zapomniałem. 
Miałem pogadać z Ronnie o tym, że wczoraj w jej pokoju śmierdziało papierosami. Musiałem zrobić to dzisiaj, bo potem wypadnie mi to z głowy. Zszedłem powoli po schodach i otworzyłem drzwi do jej pokoju. Było chłodno. Dopiero kiedy zobaczyłem ją siedzącą na parapecie z papierosem między palcami, zamarłem. Wypuszczała dym powoli. 
Kurwa, wyglądała... Nieważne. 
-Pojebało Cię? 
Gwałtownie odwróciła się w moją stronę i schowała szluga. 
-J-jaa.. 
-Bądź. Cicho. - warknąłem. 
Usiadła do mnie przodem i wzięła papierosa do ust. Robi to specjalnie, że nie wkurzyć. Zacisnąłem szczękę i odwróciłam głowę w prawą stronę. Podszedłem do niej i chciałem jej go wyrwać, ale ona złapała mój podbródek i przysunęła swoje usta do moich. Uchyliłem je lekko w zaskoczeniu a ona wykorzystała moment i "oddała" dym do mojej jamy ustnej. Później po prostu złączyła nasze usta. Nie zareagowałem. Stałem jak kołek, dosłownie. Mimo, że nie powinienem, odwzajemniłem pocałunek. Ułożyłem dłonie na jej biodrach a ona zarzuciła mi rękę na szyje, dzięki czemu byliśmy bliżej. 
Kurwa, jestem głupi. 
Było od niej czuć papierosami i miętą, tak mi się wydaje. Ronnie złapała moją dolną wargę w zęby i lekko pociągnęła do siebie. Moje spodnie są tak ciasne, że zaraz nie wytrzymam. 
-Nie powinniśmy.. - szepnąłem, odsuwając się lekko. 
-Wiem, ale.. - przerwała. - Musiałam. - westchnęła. 
Ostatni raz zaciągnęła się papierosem i wyrzuciła go przez okno. 
-Od kiedy ty palisz? 
-Od wczoraj. 
 -Żartujesz sobie ze mnie? 
-Nie. Byłam zła i chciałam zapalić. - ustała przede mną. 
-Ronnie.. 
Zaraz. Eksplodują. Mi. Spodnie. 
-Hm? 
-Spójrz w dół. 
 -To ja? - zaśmiała się. 
-To nie jest śmieszne. Bardziej niepokojące. - westchnąłem głośno. 
-No przepraszam. - wywróciła oczami. - Jedź już na ten pokaz. 
Wypchnęła mnie i zamknęła drzwi. Nie mogę tak zejść na dół. Przekląłem pod nosem i wszedłem do łazienki. Wiecie sami co musiałem zrobić. To zaczyna się robić strasznie uciążliwe. Umyłem ręce, ogarnąłem włosy i zbiegłem na dół. Harry leżał na kanapie, na brzuchu. 
-Okey, zbieraj się. 
-Boże, Ci tyle zajęło? - jęknął podnosząc się. 
Całowanie się ze swoją córką, zwalenie sobie i ogarnięcie. 
-Gadałem z Ronnie. - skłamałem. 
-Chodźmy już. - wywrócił oczami. 
Zaśmiałem się i wyszedłem za nim z domu. 
-Ty dziś nie pijesz. - mruknął. 
-Żartujesz? - prychnąłem. 
-Nie. Tym razem ty nas odwozisz. - wsiadł do samochodu. 
Zająłem miejsce pasażera. Nie zamierzałem się kłócić. Najwyżej odwiezie nas ktoś, z kim pracuję. W klubie byliśmy dziesięć minut później. Już przed było słychać muzykę. 
Przeszliśmy obok ochroniarzy. Chyba są jednymi z najlepszych jakich zatrudniłem w ostatnim czasie. Pokaz miał się zacząć za chwilę a ja, odszukałem w tłumie Victorię. Stała przy barze, rozmawiajac z Zackiem (barmanem). 
-Hej. - mruknąłem. Harry już zdążył gdzieś zniknąć.
 Tak, typowe. 
-Oo jesteś! - pisnęła. 
-Zostawiłaś mi papiery. 
 -Ahh, no tak! Nie powinnam wchodzić, ale to było.. 
-Spokojnie. - zaśmiałem się. - Kiedy ten pokaz? 
-Dokładnie za dwie minuty. - uśmiechnęła się lekko. 
-Mam nadzieję, że zainwestowałaś moje pieniądze w porządne tancerki. 
-Widziałam próby. Są lepsze od tych poprzednich. Poza tyn, kupiłam nowe stroje. Sam zobaczysz, powinny Ci się podobać. 
-Dziewczyny czy stroje? 
 -To i to. - uśmiechnęła się lekko. 
No i właśnie w tym momencie z głośników zaczęła lecieć muzyka. To znaczy, wcześniej leciała ale zmieniła się na rzecz pokazu. Zebrało się więcej ludzi a po chwili wyszły dwie tancerki.
Miały takie same stroje. No i tym razem Viki się spisała, na medal. Ich strój składał się z: białej pary stringów, białego, cienkiego gorsetu i mega wysokich białych szpilkach (dziwię się, że umieją w czymś takim chodzić). 
Brunetka i blondynka. 
 Kurwa, Victoria musi mi kupić nowe bokserki. 
Przepchałem się przez tłum ludzi i ustałem w pierwszym rzędzie. Jedna z nich zaczęła tańcem na róże a druga to nie wiem. Skupiłem się tylko na tej brunetce. Wyglądała tak.. Zajebiście. Nim się obejrzałem obje zdjęły gorsety. Wszyscy zaczęli piszczeć i wiwatować a ja stałem jak kołek. Dosłownie. Sorry, ale takie rzeczy to nie dla mnie. Odwróciłem na chwilę wzrok i przegryzłem wargę. Po chwili znów na nią spojrzałem. 
-Ronnie..? - szepnąłem.
Patrzyłem się na nią do końca pokazu. Przysięgam, że widziałem Ronnie. Jak najszybciej znalazłem Victorię. Pomińmy fakt, że starałem się ukryć wybrzuszenie w swoich spodniach. 
-Ta czarna, jak się nazywa? 
-Co? 
-Jak. Się. Nazywa. - warknąłem. 
-Woah, nie denerwuj się. Eveline Travis. - mruknęła.
 Pokiwałem głową i odszedłem. 
Kurwa, ona.. Ja wyobraziłem sobie własną córkę.. Nie, to za dużo. 
-Daj coś mocnego, stary. 
-Się robi, szefie. - i zniknął. 
Przetarłem twarz rękami. Jestem pojebany, teraz to już pewne w 100%. Kieliszek za kieliszkiem i tak oto byłem najebany w trzy dupy. 
-Zack.. Niech ktos mnie odwiezie do domu.. - wybełkotałem. 
-Się szef nawalił. - westchnął. 
Chciałem poszukać Harrego, ale bałem się wstać. Kręci mi się w głowie i jestem jakiś odurzony. Mam nadzieję, że on nie dodał mi nic podejrzanego do alkoholu. 
-Chodź, Justin. 
Zobaczyłem przed sobą jednego z ochroniarzy. 
-Po co? 
-Odwiozę pana. - pomógł mi wstać. 
To musiało wyglądać na prawdę komicznie. 
Właściciel klubu wyprowadzany przez ochroniarza? 
 Poprawka: Najebany właściciel klubu wyprowadzany przez ochroniarza. 
Usiadłem na miejscu pasażera. Podałem mu adres, gdzie ma mnie zawieźć. 
-A co z moim samochodem? 
-A tego nie wiem. 
-Mam kluczyki, podstawisz mi go rano? 
-Dobrze. 
-Dzięki, stary. - burknąłem. 
Ohh, wyobrażam sobie jutrzejszego kaca! 
-Poradzi pan sobie? 
-Oczywiście! - zaśmiałem się. 
Okej, coś ze mną nie halo.. 
Dostałem się do domu. Potknąłem się ze trzy razy, ale nie obaliłem. Tak, brawo ja. Wszedłem po schodach i wszedłem do sypialni Ronnie. Dlaczego? Przez ten pokaz. Po prostu chciałem zobaczyć, czy to na pewno nie była ona. Nie była. Ale skoro już jestem... Zdjąłem z siebie wszystko, zostając tylko w bokserkach. Położyłem się obok córki i objąłem ją ramieniem. Nie musiałem długo czekać. Od razu odpłynąłem.


∆∆∆∆∆∆ 
Hejka misie!
Udało mi się napisać rozdział :'))
Męczyłam się kilka (jak nie kilkanaście..) godzin.
Ale tak sobie wyszedł :/

No.. Poruszmy znienawidzoną dla nie sprawę.
Mianowicie chodzi mi o komentarze.
Pod jednym rozdziałem jest 17 a pod innym 14.
Mimo, że to tylko różnica trzech, dla mnie to dużo znaczy.
Pamiętajcie, że to jest duża motywacja i wtedy wiem, że czytacie.

No z mojej strony to chyba tyle :)
+ jest nowa strona "wasze blogi"
Zapraszam x.
Do następnego i  życzę udanego weekendu <3
 

 
 

35 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. :D
    Tak, stać mnie tylko na takie coś, bo ktoś pisze tak świetne rozdziały, że mi zabiera mowę. T^T
    Czekam na next i życzę duuuużo weny. B)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku omg chce wiedziec co sie dalej wydarzy ♥♥♥
    swietnie piszesz
    do nastepnego ♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. A i zapomniałam dodać, że mam wrażenie, że w następnym rozdziale będzie coś dziać jak wstaną lol
    hahahha

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny <33
    Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo. Kocham mocno ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. No zaczyna sie tatulek Justin rozkręcać i Ronni też nie próżnuje ❤∩__∩

    Ten blog i historia jest zajebista !

    Oby tak dalej laska ≧﹏≦

    OdpowiedzUsuń
  8. No zaczyna sie tatulek Justin rozkręcać i Ronni też nie próżnuje ❤∩__∩

    Ten blog i historia jest zajebista !

    Oby tak dalej laska ≧﹏≦

    OdpowiedzUsuń
  9. Jonnie foreva!
    Kochamciękochamciękochamciękochamcię!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny <333 czekam z niecierpliwością na next :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietny rozdzial! Jestem troche do tylu bo ostatnio nie mialam czasu ale lece nadrobic!❤ kocham sceny zblizen miedzy nimi!

    OdpowiedzUsuń
  12. Super czekam na kolejny ❤ ❤ Julia

    OdpowiedzUsuń
  13. Trafiłam na to opowiadanie kilka dni temu i muszę powiedzieć (a właściwie napisać) Ci, że jest wspaniałe! Szybko nadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz jestem już na bieżąco :) Czekam na nexta, M.P.

    OdpowiedzUsuń
  14. jejku che juz kolejny
    to ff jest takie super ♥

    OdpowiedzUsuń