środa, 30 grudnia 2015

{7} Na słowo raczej by mi nie uwierzył.

-Rób to, co ja. - zeskoczyłam i otworzyłam lodówkę. - Powiemy, że robimy obiad. - szepnęłam. 
-Ale spójrz. - warknął. 
-To idź sobie zwalić. - wrzuciłam ręce w powietrze. 
Wyjęłam pomidory, ogórki, paprykę i rzodkiewkę. 
-Cześć. - usłyszeliśmy. 
-O, hej. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Co wy tu robicie? - zmarszczył brwi. 
-Przyszedłem do ciebie, żeby no posiedzieć a zastałem Ronnie, która.. Która miała robić jedzenie. 
 -A Ty? 
-Pożar w szkole. 
-Aha, idę się przebrać, zaraz wracam. - mruknął. 
Umyłam warzywa i odetchnęłam z ulgą, kiedy poszedł. 
Udało się! 
-Idę do łazienki. - westchnął. 
Zachichotałam pod nosem. Teraz, skoro już się wzięłam za gotowanie, to muszę to dokończyć. Pokroiłam wszystkie warzywa. 
-Um, Ronnie.. 
 Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Justin stał przy krześle. 
O mamo, był tylko w szarych dresach. Nie, żeby coś, ale jego tatuaże, są zajebiste. 
-Mogłabyś.. No założyć inne spodnie. - powiedział szybko. 
-Dlaczego?
 -No bo.. Jest tu Jake i nie powinien oglądać cię tak ubranej. 
Żebyś tylko wiedział.. 
-On nie patrzy na mój tyłek.. - wywróciłam oczami. 
-Wszyscy się na niego patrzą. - prychnął. 
-Dzięki za info. 
-No weź! 
-Nie! - warknęłam, wbijając nóż w deskę.
-Dobra, idę zrobić przegląd twojej szafy. 
-Pojebało Cię?! - krzyknęłam. 
-Nie, jesteś moją córką i mam do tego prawo. - westchnął. 
-Nie. - wskoczyłam mu ja plecy. - Nie idziesz nigdzie. - zaczęłam po uderzać pięściami w plecy. 
-Jake, weź tego chorego pojeba, no! - wrzasnęłam.
 -Zamknij się. - warknął. 
-Jake!! - wrzasnęłam, kiedy zaczął wchodzić po schodach. 
-Co? - przybiegł. 
-Weź go. - jęknęłam. 
Zasłoniłam mu oczy.
-Zejdź. - powiedział. 
-Pod warunkiem, że nie wejdziesz do mnie. 
-Dobra. - warknął przez zaciśnięte zęby. 
Zeskoczyłam, a on się odwrócił. 
-Przebierz się, już. 
-Ale.. 
-W tej chwili! 
Wkurzona weszłam do swojego pokoju, gdzie podeszłam do szafy. 
Już trzeci raz się będę przebierać do cholery.. 
Wyjęłam czarną, obcisłą spódnicę do połowy uda i szary, obcisły top. Może teraz nie będzie narzekał. Jest u mnie MÓJ CHŁOPAK i nie będę się ubierać jak jakieś gówno.
Zeszłam schodami na dół i weszłam do salonu. Jake siedział z Justinem przed telewizorem i oglądali mecz piłki nożnej. 
-Pasuje?! - warknęłam. 
-Um, nie jest źle, ale mogłaś założyć spodnie. 
-Spierdalaj. - prychnęłam. 
Usiadłam przy Jake'u i położyłam głowę na jego ramieniu. Oglądaliśmy mecz. Nic się nie działo. Zero bramek, zero akcji. Bez sensu. 
-Jak już zaczęłaś robić obiad, to idź skończyć. - mruknął. 
-To ty dokończ. Musisz tylko pokroić warzywa i wrzucić je do miski. - westchnęłam. 
-Dobra, ale idę tylko dlatego, że jestem głodny w chuj. 
-Mhm. 
Szatyn wyszedł. Ja i Jake zostaliśmy sami. Tak lepiej. Justin robi się strasznie nieznośny. 
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy, którą postanowiłam przerwać. 
-Udało ci się uporać z tym.. No problemem? 
 -Tak, ale jak zaczęłaś się drzeć to mało co zawału nie dostałem. Myślałem, że Bieber chce wejść do łazienki. 
-Byłoby ciekawie. - wybuchłam śmiechem. 
-Co byłoby ciekawe? - spytał Justin. 
-Nic!
 -Ronnie.. 
-Matko, Justin, mówię, że nic, to nic. - wywróciłam oczami. - Zachowujesz się, jakbyś miał czterdziestkę na karku. - prychnęłam. 
Jake wybuchł takim śmiechem, że myślałam, że się posika. 
Serio. 
-Idź jeść. - powiedział. 
-To Ty byłeś głodny. 
-Idź jeść. 
Westchnęłam i poszłam do kuchni. Ustałam za ścianą, żeby posłuchać o czym rozmawiają. Mam nadzieję, że nie będzie pytał o nic głupiego.. 
-Jedziesz ze mną do klubu? 
-Mogę. - mruknął. 
-Pokaz jest. 
-Ouu. - uśmiechnął się. 
Chuj
-Chodź zjeść. 
Pobiegłam do stołu i usiadłam. Nie mogą wiedzieć, że podsłuchiwałam. 
Ale.. Też tam pójdę. 
Zobaczę, co będzie robił i Justin i Jake. Szatyn nałożył na talerze sałatki. Wszyscy zaczęliśmy jeść. Było już po siedemnastej. 
-Idę po piwa. - powiedział Justin. 
 Wstałam i włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Włączyłam ją. Umyłam ręce i wytarłam je ręcznikiem papierowym. Czułam na sobie wzrok Jake'a ale nic sobie z tego nie robiłam. Wzięłam butelkę wody i poszłam na górę. Nie jestem na niego obrażona, ale mnie trochę uraził. Jeśli mnie zdradzi, chyba go zabiję. Wyjęłam laptopa i zalogowałam się na facebooka. Jedna nieodczytana wiadomość. 

 Camila: Luke chce powiedzieć Justinowi o Was, uważaj.
 Ja: Co? Pojebało go? 
Camila: Tak. 
Ja: Dobra, dzięki.. Muszę się dziś wkraść do klubu. Idą oboje a ja chcę zobaczyć co będą robić. 
Camila: Iść z tobą? 
Ja: Jeśli chcesz. Możesz teraz przyjść 
Camila: Ok, będę za piętnaście minut. 

 Wylogowałam się i schowałam go. Zobaczymy co oni robią, kiedy są sami. 

∆∆∆
 
Camila już przyszła. Poczekaliśmy aż oni wyjdą (po około 15 minutach) i zaczęłyśmy się zbierać. Założyłam czarne szpilki i wzięłam torbę, do której spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Cam była w czarnej, obcisłej sukience i czerwonych szpilkach. Wyglądała cudownie. Zawsze wyglądała lepiej ode mnie, ale pomińmy ten fakt. Złapałyśmy taksówkę i skierowałyśmy się pod klub Justina. Zapłaciłam kierowcy i oboje wyszłyśmy. 
-Hola, hola, panienki chyba nie mają skończonych osiemnastu lat. - zatrzymał nas jeden. 
-Owszem. - mruknęłam. - Ale to klub mojego ojca a ja mam do niego ważną sprawę. - pokazałam mu dowód.
 Na słowo raczej by mi nie uwierzył. 
-A, to przepraszam. Miłej zabawy. 
Wywróciłam oczami i weszłyśmy do środka. Śmierdziało papierosami i alkoholem.
Odnalazłam wzrokiem Jake'a, Justina i jakiegoś kolesia, którego nie znam. Musiałyśmy się ukrywać, co nie było trudne w takim tłumie ludzi. Wszyscy zaczęli się zbierać obok "sceny". Z głośników zaczęła lecieć piosenka "Get low". Dwie tancerki zaczęły wykonywać jakieś ruchy przy rurach, ale nie obchodziło mnie to. Patrzyłam na Jake'a, który też nie był zainteresowany tymi laskami. Za to Justin mało co się na nie, nie rzucił. Po skończonym pokazie połowa osób się rozeszła. Tata poszedł Bóg wie gdzie z jedną z tych, co tańczyły a Jake pił jeden kieliszek za drugim. Zgaduję, że ma je za darmo.. Po godzinie śledzenia go, w końcu poszedł do domu. Jestem z niego dumna, bo przystawiało się do niego tyle dziewczyn a on wszystkie miał gdzieś. Taki facet to skarb! 
-Wracajmy. - powiedziałam. 
-Okey. - mruknęła Camila, kończąc swojego drinka. 
Jakiś chłopak jej kupił. Mi też chciał, ale podziękowałam. 
-Przenocujesz dziś u mnie? - spytała. 
-Um, nie zbyt. Muszę być w domu, bo Justin mnie zabije. - westchnęłam. - Ale może w weekend. 
Zamówiłyśmy taksówkę. Kiedy zatrzymała się pod moim domem (był akurat pierwszy) pożegnałam się z przyjaciółką i weszłam do domu. Zdjęłam buty i schowałam je do szafki. Wbiegłam na górę i od razu weszłam do swojego pokoju. Otworzyłam okno i wyjęłam z szafy czystą bieliznę i dużą koszulkę, którą dostałam od Justina. Weszłam do łazienki zamknęłam drzwi na klucz. Zdjęłam ubrania i wrzuciłam je do kosza na brudy. Związałam włosy w koka, żeby ich nie zmoczyć podczas mycia. Umyłam się żelem o zapachu wiśni i spłukałam pianę. Wyszłam i owinęłam się biały ręcznikiem a potem dokładnie wytarłam ciało. Założyłam wcześniej wyjęte rzeczy. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i zrobiłam siku. Wróciłam do siebie. Zamknęłam okno. Wzięłam swój telefon i weszłam na stronę szkoły. Mówiłam. Zajęcia do końca tygodnia (środka, czwartek, piątek) są odwołane. Dziękuję! Wyrwałam kartkę z zeszytu (od chemii) i napisałam 
"Nie ma zajęć, przez pożar. Nie budź mnie." 
Przyczepiłam ją na drugiej stronie drzwi. Weszłam na łóżko i położyłam się. Rozplotłam włosy i rzuciłam gumkę na szafkę nocną. Położyłam się i po chwili zasnęłam.


Justin Po'V

Usiadłem na kanapie w salonie. Wziąłem kąpiel, dlatego byłem w samych bokserkach. Otworzyłem puszkę piwa i włączyłem telewizor. Usłyszałem ciche kroki po schodach. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Ronnie, idącą w moją stronę tylko w białej, koronkowej bieliźnie. 
Kurwa.. 
-Veronica, mówiłem, żebyś nie chodziła.. 
-Daj spokój, wiem, że to kochasz. - mruknęła. 
Podeszła bliżej i usiadła na moich kolanach i zabrała puszkę. Wypiła kilka łyków. Chciałem jej to wyrwać, ale nie dała za wygraną. Kiedy ją wypiła rzuciła na stół i spojrzała na mnie. 
-Nie powinnaś pić.. - pogłaskałem ją po policzku. 
-Owszem, ale chciałam. 
-Nie kręć się tak. - westchnąłem. 
Siedziała centralnie na moim przyrodzeniu. Nie powiem, co teraz się dzieje w moich bokserkach. -Wiesz.. - zaczęła. - Mam propozycję, ale nie sądzę, że się zgodzisz.. 
-Powiedz. 
-Um, okey. Co ty na to.. 
Złapała mojego penisa i lekko zacisnęła na nim dłoń. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę w tył. 
-Nie. - powiedziałem. 
-Co, nie? 
-Nie możemy. - spojrzałem w jej oczy. 
-Pierdolenie.. - prychnęła. - Zrobię coś dla ciebie. - mruknęła do mojego ucha, lekko przegryzając jego płatek. 
Zeszła ze mnie i uklękła pomiędzy moimi nogami. Złapała gumkę od moich bokserek i zaczęła je zdejmować. 
-Ronnie, co ty robisz do cholery? - warknąłem. 
-Sprawiam Ci przyjemność. 
-Nie moż.. 
Urwałem kiedy poczułem jak jej usta dotykają JEGO. Polizała go a potem wsadziła do ust. 
-Kurwa.. - jęknąłem. 
Złapałem za tył jej głowy i wplątałem palce we włosy. Pomagałem jej. Spuściłem się do jej gardła a ona bezproblemowo to połknęła i oblizała usta. 
-To było.. 
-Zajebiste, wiem. - uśmiechnęła się. 
Pocałowała delikatnie moje usta a potem pociągnęła moją wargę do siebie. 
-Dobranoc. - szepnęła.

∆∆∆

Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej. Ten sen był taki realny.. Kurwa. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 6:49 Westchnąłem i podniosłem się do pozycji siedzącej. 
Przetarłem twarz i wstałem. 
 Poszedłem do łazienki, żeby sobie zwalić.
 Potem skierowałem się do sypialnii Ronnie. Na jej drzwiach była karteczka. Pisało tam, żebym jej nie budził, bo szkoła jest nieczynna. 
Okey.  
Póki co, nie zamierzam jej budzić. Po tym śnie nie chcę jej widzieć. To znaczy nie zrozumcie mnie źle, po prostu głupio mi z tym, że mam takie wyobrażenia a nią.. Zszedłem na dół i od razu skierowałem się do kuchni. Wyjąłem z lodówki ser i pomidora. Zrobiłem sobie trzy kanapki i herbatę. Zjadłem śniadanie i ponownie wszedłem na górę. Wyjąłem z szuflady czystą parę bokserek i skierowałem się do łazienki. Rozebrałem się do naga i wszedłem pod prysznic. Dokładnie umyłem ciało (chroniąc przy tym włosy, przed wodą) i spłukałem powstałą pianę. Wyszedłem z kabiny i wytarłem się ręcznikiem. Ubrałem bieliznę i wyszedłem, wcześniej gasząc światło.
Wybrałem czarną koszulkę, tego samego koloru jeansy i granatową koszulę w kratę. Nie było dziś jakoś szczególnie ciepło. Ułożyłem włosy i zbiegłem na dół. Muszę jechać po jedzenie, bo mała będzie narzekała, że nie ma co jeść. Założyłem ciemne buty i zabrałem telefon z kluczami. Odpaliłem samochód i pojechałem w stronę supermarketu. Po dziesięciu minutach dotarłem na miejsce. Zaparkowałem na parkingu i wszedłem do środka. Nie za bardzo lubię robić zakupów, ale cóż. Nie mam wyboru. Wziąłem duży koszyk i zacząłem zakupy. 
Wziąłem: mrożoną pizzę, kilka świeżych bułek, truskawki, dwa słoiki nutelli, pięć jogurtów naturalnych, dwa czteropaki piwa, paczkę chipsów, szynkę, ser, dwa pomidory, sałatę, ogórka, trzy paczki żelek, trzy butelki wody i jedną Coca-colę. 
Z zakupami poszedłem do kasy, gdzie zapakowałem je i zapłaciłem. Schowałem reklamówki do bagażnika. Pojadę jeszcze po ciepłą kawę. W Starbucksie (miałem najbliżej) kupiłem dwie kawy. Latte waniliową i karmelową. Po kwadransie byłem już w domu. Kawy postawiłem na stole a zakupy rozpakowałem i schowałem. Było po dziesiątej, a ona nadal śpi. Śpiąca królewna.. W międzyczasie zjadłem chipsy i pizze. 
Zdrowe odżywianie, to podstawa.


Veronica Po'V

Obudziłam się, przez promienie słoneczne padające na moją twarz. Przetarłam twarz i niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Było przed jedenastą. 
Cholera, o tej godzinie to ja dawno nie wstałam.. 
Wyszłam z pokoju i powoli zeszłam na dół. Dostałam gęsiej skórki, ponieważ jest chłodno a ja jestem tylko w koszulce. 
-Dzień Dobry. - powiedziałam. 
Justin siedział w kuchni i robił coś w telefonie. 
-Masz kawę, bo pewnie już wystygła. 
-Jaka to? 
-Waniliowa. 
-Okey. 
Wypiłam ją i wyrzuciłam kubek do śmieci. Z lodówki wyjęłam jogurt naturalny. Wzięłam łyżeczkę i zaczęłam jeść. 
-Uh, byłeś na zakupach? 
-Tsa. 
Chyba ktoś dziś nie w humorze. 
Ups
Zjadłam jeszcze żelki i wróciłam do siebie.
Wyjęłam z szafy krótkie spodenki w kolorze jasnego różu i białą koszulę. Ubrałam się i weszłam do łazienki. Włosy rozczesałam i pomalowałam rzęsy maskarą. Ponownie zeszłam na dół. Nie miałam na dziś planów, więc pooglądam telewizję. Włączyłam na Nickelodeon. Leciało Sam&Cat. 
Omg, uwielbiam ten serial! 
Odcinek pod tytułem "Nokaut" właśnie leci. Położyłam się i zaczęłam oglądać. Po około pięciu minutach przyszedł Justin. Usiadł na kanapie. Moje nogi leżały na jego udach, co ani mi, ani jemu nie przeszkadzało. Usłyszałam dźwięk informujący o nowym sms'ie, ale to nie mój telefon. Justin zdawał się być zaciekawiony wiadomością. Minęła chwila a on zacisnął szczękę i rzucił telefon i stół. Przestraszyłam się tak, ze aż podskoczyłam. 
-Od kiedy się do kurwy nędzy spotykasz z Jake'iem?

∆∆∆∆∆∆
Hej! <3
Matko, nawet nie wiecie jak trudno pisało mi się ten rozdział...
No, ale jest ^^
Co myślicie? 
Teraz zacznie się akcja, więc będzie ciekawiej :D
 Do następnego xx
 
 
 
 
 

wtorek, 29 grudnia 2015

DZIĘKUJĘ!

NIE WIERZĘ!
Dziś z rana wybiło 10k wejść na bloga a ja nie mogę w to uwierzyć!
Nie sądziłam, że to opowiadanie odniesie tak duży sukces już po 6 rozdziałach..

Chciałabym na prawdę bardzo podziękować tym, którzy mnie wspierają to znaczy - komentują rozdziały i zaglądają na bloga.
Dla mnie jest to strasznie duża motywacja do dalszego pisania, ponieważ widzę Wasze zaangażowanie <3
Jesteście niesamowici x.



Nowy rozdział już powoli się pisze :)

wtorek, 22 grudnia 2015

{6} Nie miałam się do kogo przytulić i poprosiłam go, żeby spał ze mną..

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM! <3


-Czy ty podsłuchiwałeś moją rozmowę?! 
 -Ja? Nie! Chciałem zapytać, czy chcesz coś do jedzenia ale mało co, nie oberwałem drzwiami! - powiedział szybko. 
-Chcę. Możesz zrobić spaghetti? - uśmiechnęłam się lekko. 
Justin miał do mnie zaufanie i nie sądzę, że zrobiłby coś takiego. 
-Jasne. - pocałował mnie w czoło odszedł. 
Wow, jakaś nowość. 
Pokręciłam głową i weszłam do pokoju. Skończyłam odrabiać lekcje i spakowałam się na jutro. Nie miałam siły (bardziej mi się nie chciało) nigdzie dziś iść. Już było czuć zapach sosu pomidorowego w całym domu.
 Dobrze, że Justin jest dobrym kucharzem.. 
Włosy w międzyczasie zdążyły mi przeschnąć. Rozczesałam je i zrobiłam sobie warkocze. Kochałam tak chodzić jak byłam mała i zostało mi tak do dzisiaj. Założyłam kapcie i zeszłam na dół. W tam samym czasie Justin zaczął nakładać jedzenie na talerze. Usiadłam na krześle i czekałam na swoją porcję. 
-Głodna? - spytał. 
-Tak, dawaj jedzenie. 
Zaśmiał się i postawił przede mną talerz. Podał mi widelec i zaczęłam jeść. Sam uczynił to samo. 
-Siema! - usłyszałam krzyk. 
Aż podskoczyłam. Oni są tak głośni, że połowa Detroit ich słyszy kiedy się z nami witają. 
Serio.. 
-Oo spaghetti, jest jeszcze? - spytał Jack, podchodząc do kuchni. 
-Nie dla Was. 
-Oj cicho, nie ma kto nam gotować. - powiedział Harry. - I co już jej przeszło? - zwrócił się do Justina. 
-Tak. - uśmiechnął się delikatnie. 
Dokończyłam swoją obiado-kolację i wróciłam do pokoju. Szkoda, że Jake nie przyszedł z nimi, byłoby fajniej.
Położyłam się na łóżku, wzięłam telefon i słuchawki. Podłączyłam je i weszłam w muzykę. Włączyłam piosenkę Ariany Grande Wit it* i zaczęłam słuchać muzyki. Co jakiś czas wymachiwałam rękami i podśpiewywałam sobie. Potem zamknęłam oczy i zaczęłam się wsłuchiwać w tekst jednej z moich ulubionych piosenek. Położyłam się na prawym boku i nie wiem kiedy zasnęłam.


Justin Po'V

Usiadłem z chłopakami w salonie z trzema paczkami chipsów (było nas trzech, jedna na głowę). 
-No więc, co nowego? 
-Nic, poza tym, że coraz gorzej mi idzie wychowywanie Ronnie.. 
-W sensie? 
-Chyba kogoś ma. - warknąłem. 
Moje mięśnie się napięły na samą myśl, że ktoś ją dotyka. 
-Co ty myślałeś? Że zakonnicą zostanie? - prychnął Jack. 
-Nie, ale to moja córka i nie chcę, żeby ktoś ją skrzywdził. - odwróciłem wzrok. 
-A może dlatego, że jest zajebista i chciałbyś ją mieć dla siebie? 
-Nie pierdol, nie jestem jakimś pojebem. 
 -Ale chciałbyś czuć ją w sobie.. - mruknął. 
-Weź mnie kurwa nie denerwuj. 
 -Czyli mam rację. - zaśmiał się. 
-I co cię kurwa śmieszy?! Sam chciałbyś się z nią bzykać. - syknąłem.
 -Nie ukrywam, ale gdybym to zrobił, to byś mnie wykastrował. - prychnął. 
-Żebyś wiedział. - powiedziałem oschle. 
Czyli nie tylko mi staje na jej widok. Im też. W sumie to wolałbym tego nie wiedzieć. 
 -Która godzina? - spytałem, kończąc jeść. 
-Dziesiąta. 
-Idę zobaczyć co robi młoda. - wstałem. 
Wolnym krokiem wszedłem na górę. Zapukałem do drzwi, ale nie dostałem odpowiedzi. Wszedłem. Dziewczyna spała, wyglądała uroczo. Pomyśleć tylko, co ona ze mną robi, kiedy wychodzi w SAMEJ BIELIŹNIE na dół, albo przychodzi do mnie. Pomyślcie sobie, co się wtedy ze mną dzieje. Podszedłem do niej i wyjąłem z jej uszu słuchawki. Odłożyłem je razem z telefonem na szafkę nocną. Leżała na kołdrze, więc mam problem z przykryciem jej. Po kilku minutach wolnego wyjmowania kołdry z pod jej ciała, w końcu udało mi się ją okryć. Usiadłem na skraju łóżka i pogłaskałem ją po policzku. Mruknęła coś niezrozumiałego, po czym położyła się na plecach. Dzięki temu, że miała krótką bluzkę mogłem widzieć jej opalony brzuch. Przegryzłem wargę i zacząłem sunąć po nim opuszkami palców. 
-Justin.. - szepnęła. 
Spojrzałem na nią. Miała przymknięte oczy. 
-Co, kochanie? - spytałem, nie przerywając. 
-Łaskoczesz mnie. 
-Śpij dalej. - odsunąłem się. 
Dałem jej buziaka w policzek. 
-Nie idź. - złapała mnie za nadgarstek. - Poczekaj aż zasnę. Proszę. - powiedziała słodko. 
Nadal była zaspana.
-Umm.. Okey. - usiadłem obok niej. 
-Połóż się. - mruknęła. 
Przegryzłem wnętrze policzka, zastanawiając się, czy na pewno to zrobić. 
-Poczekaj, zaraz wrócę. 
Przecież nie zmarnuję takiej okazji..
 Wbiegłem na dół. Chłopaki nadal siedzieli na kanapie oglądając coś w telewizji. Wziąłem pilot i wyłączyłem go. 
-No ej! - krzyknęli w tym samym czasie. 
-Idźcie już, chcę się położyć.
 -No ale... 
-Nie. Jutro przyjdźcie. - mruknąłem. 
Oboje wstali i wyszli. Ani nie mają pracy, ani dziewczyny, nic. Ponownie wróciłem do Ronnie. 
-Jestem. - szepnąłem. 
-Chodź. - jęknęła. 
Zdjąłem spodnie, koszulkę, skarpetki i kurtkę. Wszedłem pod kołdrę i Zgasiłem małą lampkę. Veronica wtuliła się w mój tors. 
-Dobranoc. - szepnąłem, głaskając ją po głowie. 
-Dobranoc. - pocałowała mnie w policzek.
 Poczekałem aż brunetka zaśnie. Patrzyłem na nią jak w obrazek. Wyglądała tak słodko, kiedy spała. Nie wiem kiedy, sam odpłynąłem w głęboki sen.


Veronica Po'V

Leniwie otworzyłam powieki, kiedy usłyszałam krzyki. 
-Przecież tylko leżę! 
-Nie obchodzi mnie to! Ona ma piętnaście lat! I jest twoją córką!! - wrzasnęła. 
Zobaczyłam babcię stojącą na środku pokoju. Wymachiwała rękami na wszystkie strony świata. 
-No i co zrobiłaś? Obudziłaś ją! - warknął. 
-Ronnie, skarbie.. - podeszła do mnie. - Czemu z nim śpisz? 
-Nie miałam się do kogo przytulić i poprosiłam go, żeby spał ze mną. Jest moim tatą, więc. - przytuliłam się do niego. 
-To nie jest normalne! 
-Jezu, zluzuj majty. - jęknął Justin. 
-Wychodzę! - krzyknęła i wyszła trzaskając drzwiami. 
Zaczęliśmy się śmiać. Położyłam się na swojej poduszce i przetarłam twarz dłońmi. 
-Wstawaj do szkoły! - poklepał mnie po nodze. 
-Która jest? 
-Po szóstej. - prychnął. 
-Żartujesz sobie ze mnie?! 
-Nie moja wina, że ona przyszła. 
-Ja idę spać, sorry. - położyłam się na drugim boku. 
-Wstawaj, no! - klepnął mnie w tyłek. 
-Ty świnio! - krzyknęłam i gwałtownie się podniosłam. 
Chciałam go uderzyć, ale złapał za moje nadgarstki i pociągnął do siebie. Siedziałam na nim okrakiem. 
Okey, to serio dwuznacznie wygląda.. 
-Justin.. - mruknęłam. 
-Przeproś. - powiedział. 
-Nie ma takiej opcji, to ty mnie bijesz. - prychnęłam. 
-To nie bicie. - uśmiechnął się. 
-Puść mnie, chcę się zbierać. - jęknęłam. 
Zaczęłam się kręcić a on odchylił głowę do tyłu i jęknął. Dopiero teraz zajarzyłam o co chodzi. 
Ja siedziałam na jego ... No wiecie! 
-Jesteś chory! - pośpiesznie wstałam. - Powiem babci! 
-Nie powiesz, oboje dobrze o tym wiemy. - zaśmiał się. - Kurwa, Ronnie nienawidzę cię. Teraz muszę sobie zwalić. 
-Skończ! - wrzasnęłam zasłaniając uszy. 
Usłyszałam tylko jego śmiech a potem wyszedł. 
Zobaczniec, z kim ja mieszkam.. 
Pokręciłam głową i podeszłam do szafy. Wyjęłam czarną, koronkową bieliznę (akurat była pierwsza, czemu nie) i weszłam z nią do łazienki. Włosy (mimo tego, że miałam warkocze) zebrałam i rozebrałam się. Weszłam do kabiny i odkręciłam ciepłą wodę. Umyłam dokładnie ciało żelem o zapachu mango i spłukałam pianę. Wyszłam i owinęłam się ręcznikiem. Wytarłam ciało i ubrałam bieliznę. Wyszłam, gasząc wcześniej światło. 
Wyjęłam czarne rurki i czarny, luźny T-shirt. Założyłam ubrania i założyłam skarpetki. 
-Zrób śniadanie! - krzyknęłam. 
Spakowałam wszystko i ponownie weszłam do toalety. Rozplotłam włosy i rozczesałam je. Miałam jeszcze większe fale, niż zwykle i stwierdzam, że wygląda to dobrze. Pomalowałam rzęsy i zrobiłam delikatne kreski eyelinerem. Usta pomalowałam arbuzową pomadką i wyszłam. Zbiegłam na dół i od razu skierowałam się do kuchni. Justin przygotowywał śniadanie, ale nie widziałam dokładnie co. Usiadłam przy stole i w między czasie sprawdziłam twittera. 
Tak, typowa nastolatka, wiem.
Justin był w czarnej luźnej koszulce, rurkach w tym samym kolorze i butach (również czarnych) na jego głowie był snackback, założony daszkiem do tyłu. Jak się dopasowaliśmy. 
Oboje na czarno! 
-W domu nie nosi się czapek. - mruknęłam. 
-Ja noszę. - uśmiechnął się głupio. 
Pokręciłam głową z rozbawieniem. 
-Smacznego. 
Postawił przede mną talerz z dwoma kanapki. Jedna z serem a druga z pomidorem, sałatą i rzodkiewką. Do tego herbata i jabłko. 
-Dziś na bogato, widzę. 
-Bardzo. - prychnął. 
 Usiadł po drugiej stronie i zaczął pić kawę. Kiedy zjadłam włożyłam wszystko do zmywarki i umyłam ręce. Było w pół do ósmej, dlatego za chwilę muszę iść. 
-Zawieść cię? 
-Nie, dziś się przejdę. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Okey. - mruknął. 
Założyłam czarne jordany i wzięłam swoją torebkę. 
-To pa! - krzyknęłam wychodząc. 
Zamknęłam drzwi i zaczęłam kierować się w stronę szkoły. Pójdę przez park, będzie szybciej. Szłam, patrząc przed siebie. Przeważnie, jak odwracam wzrok to na kogoś wpadam. 
Tak, ja i moje szczęście.. 
W szkole byłam za dziesięć, dlatego poszłam jeszcze do łazienki. Zrobiłam siku, umyłam ręce i poszłam do szafki. Teraz mam matmę. Nie no, błagam.. Wyjęłam książkę i zeszyt. Wolnym krokiem skierowałam się pod salę numer 102. 
-Siema. - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. 
To Luke. 
-Hej! - przytuliłam go. 
-Jak tam? 
-Nie jest źle. - wzruszyłam ramionami. - Poza tym, że o szóstej przyszła do mnie babcia i zrobiła mi awanturę bo spałam z Justinem w jednym łóżku. - wywróciłam oczami. 
-Ty i on? 
-Co? Nie! Po prostu wczoraj jakoś.. Nie wiem, nie chciałam spać sama, po prostu. - westchnęłam.
 -Okey, ja spadam, trzymka! 
No i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Weszłam do klasy i zajęłam miejsce w ostatniej ławce przy ścianie.
Do klasy weszło więcej osób i zajęło miejsca. 
-Dzień dobry. - powiedział nauczyciel. 
Pan Senev miał około czterdziestu pięciu lat (nikt z uczniów nie zna jego wieku), jest siwy, ale nawet spoko. 
-Nie wiem, czy wiecie, ale.. W stołówce jest pożar. 
 Kurwa, co? 
-Wychodzimy, szybko. - krzyknął. 
Wszyscy zaczęli panikować. Wywróciłam oczami i wyszłam z klasy równo z nauczycielem. Dlaczego do cholery nikt nie dzwonił, nie krzyczał ni nic? Mówią nam to z takim spokojem, jakby to była codzienność. Wszyscy uczniowie zebrali się na boisku szkolnym. Znalazłam Camilę i pobiegłam do niej. 
-Hej. - przywitała się. 
-Siema. - mruknęłam. 
-Czy tylko nam to powiedzieli tak.. Spokojnie? 
-Nie wiem czy wiecie ale w stołówce jest pożar. - przedrzeźniałam nauczyciela. 
-O nie. - zaczęła się śmiać. 
-No serio! - prychnęłam. 
-Pewnie odwołają zajęcia.. 
Przyjechała straż. Zrobiło się małe zamieszanie, przez co po prostu wyszłam. Nie będę stała i patrzyła jak latają z gaśnicami i czymś tam jeszcze. Wyjęłam telefon, kiedy już przekroczyłam ogrodzenie szkoły. 

 Ja: Możesz przyjechać do Starbucks'a przy szkole? 

Kliknęłam "wyślij". W razie wątpliwości - pisałam do Jake'a. Wolnym krokiem doszłam do kawiarni. Kiedy usiadłam, dostałam sms'a. 

Jake: Okey, będę za 10 minut. 

Uśmiechnęłam się lekko. Zamówiłam dla siebie lemoniadę a dla bruneta mrożoną kawę. Minuty mi się strasznie dłużyły. Ale w końcu przyjechał. 
-Nie powinnaś być w szkole? - spytał, kiedy już usiadł. 
-W sumie tak, ale.. Był pożar a mi się nie chciało czekać. - zachichotałam. - Nie przywitasz się? - zrobiłam smutną minę. 
Podszedł do mnie i dał mi buziaka. 
-Proszę, zamówienie. 
Przyszła do nas ta sama kelnerka, co wtedy jak byłam z Cam. Jake nawet na nią nie spojrzał. Mądry chłopak. 
-Oddam Ci pieniądze potem, bo teraz nie mam. 
-Nie musisz. - uśmiechnęłam się i zaczęłam pić swój napój. - Justin coś podejrzewa. - mruknęłam po chwili. 
-Co? - zmarszczył brwi. 
-Zachowuje się jakoś inaczej, ale nie sądzę, że wie o nas. 
-On mnie zabije. - przetarł twarz dłońmi. 
-Nie przesadzaj. Przynajmniej umrzesz szczęśliwy. - uśmiechnęłam się słodko. 
On jedynie się zaśmiał i zaczął robić coś w telefonie.


∆∆∆

Po godzinie Jake odwiózł mnie do domu. Nie było sensu wracać do szkoły, dlatego wróciłam. 
-Jest ktoś?! - krzyknęłam. 
W odpowiedzi otrzymałam ciszę. Fajnie. Poszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki jogurt. Usiadłam przy wysepce kuchennej na krześle barowym. Zaczęłam jeść, patrząc w okno. Podskoczyłam do góry, kiedy drzwi od domu się otworzyły. To pewnie Justin. Wbiegł na górę i po chwili znowu wyszedł z domu. 
Ciebie tez miło widzieć. 
Wywróciłam oczami i sprzątnęłam. Nie macie nawet pojęcia jaki syf był w salonie. Gorzej, jak w melinie. Korzystając z tego, że jestem sama i mi się nudzi, wybrałam numer do Jake. Lubię spędzać z nim czas, więc czemu nie. 
-Już się stęskniłaś? - zachichotał. 
-Nie, ale jestem sama, więc może wpadniesz? - usiadłam na kanapie.
 -Nie powiem, jak to zabrzmiało, ale wiem, że nie miałaś tego na myśli, więc.. Dobra, przyjadę. 
-Jej! - pisnęłam. 
Usłyszałam jeszcze śmiech bruneta i zakończyłam połączenie. Trochę go sprowokuję.. Pobiegłam na górę i szybko otworzyłam szafę. Wyjęłam z niej obcisły crop top z motywem kwiatowym, jeansowe bardzo krótkie spodenki i założyłam ubrania. Lubię ich denerwować. Wrzuciłam zdjęte ciuchy do szafy. Wolnym krokiem poszłam na dół. Kiedy zamierzałam iść do kuchni, zatrzymał mnie dzwonek do drzwi. Tak szybko? 
Wow. 
-Otwarte! - krzyknęłam. 
Do środka wszedł Jake z dwoma butelkami piwa. 
Oho, będzie ostro. 
-Chyba byłeś niedaleko, że tak szybko przyjechałeś. 
-Robiłem zakupy na rogu. - zaśmiał się. 
-To wszystko wyjaśnia. 
-Przebrałaś się. - stwierdził. 
-Było za gorąco. - przegryzłam wargę. - Chodź. - ruszyłam do salonu. 
Celowo szłam pierwsza, bo wiedziałam, że będzie patrzył na mój tyłek. 
Faceci.. 
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Znalazłam kanał muzyczny. Jak można zauważyć - kocham słuchać muzyki. Dzięki niej chociaż na chwilę mogę oderwać się od rzeczywistości. 
-Masz. - podał mi piwo. 
-Nie powinnam, bo jak Justin się dowie, że dałeś mi piwo, zajebie nas. 
 -Powiemy, że to dla niego, ale za długo go nie było wypiliśmy. 
Pokręciłam głową z rozbawieniem. Chłopak otworzył butelkę i zaczęliśmy pić. Mimo tego, że gorzkie jak nie wiem, to dobre. Po jakiś piętnastu minutach wypiliśmy wszystko. 
-Jeszcze? - spytałam. 
-Szalejesz. - zaśmiał się. 
-Oj cssii. - zachichotałam. 
Wolnym krokiem poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki ostatnią puszkę piwa (Justin mnie zabije..) Otworzyłam ją i wypiłam trzy małe łyki. Poczułam za sobą czyjąś obecność. 
-Wiesz, wyglądasz strasznie seksownie. - mruknął do mojego ucha. 
-Mówisz? 
-Mhm. - zaczął całować moją szyję. 
Odchyliłam głowę w bok, dając mu przy tym lepszy dostęp. Odwrócił mnie twarzą do siebie i uniósł do góry. Posadził na blacie i stanął między moimi nogami. Całował mnie szybko i łapczywie, ale nie narzekałam.
-Ronnie.. - jęknął, kiedy niechcący dotknęłam jego krocza. 
Odsunęliśmy się od siebie. Oboje oddychaliśmy głośno i szybko. 
-Sorki. - zaśmiałam się. 
-Będę musiał sobie zwalić, kurwa. 
-Słyszę to już drugi raz.
 -A kogo tak bardzo... 
Przerwało mu otwieranie drzwi wejściowych. 
Kurwa, Justin wrócił..
  

∆∆∆∆∆ 
*Wiem, że to świąteczna piosenka i dłuższy tytuł, ale akurat tego słuchałam no i tak mi przyszło xd
Hejka!
Rozdział wcześniej! ;D
Ja osobiście jestem z niego mega zadowolona, ale pomińmy fakt, że jest jakiś zboczony :'))

Chciałabym Wam złożyć życzenia świąteczne (nie umiem składać życzeń, lol)
Przede wszystkim spełnienia marzeń!
Zdrowa!
Szczęścia!
Fajnego chłopaka! :D
Pieniędzy! ;)
No i wgl wszystkiego co zapragniecie!
+ Szczęśliwego nowego roku.

Rozdział najprawdopodobniej nie pojawi się już w tym roku, ale wszystko może ulec zmianie :)
W każdym bądź razie, do zobaczenia x.
 
 

sobota, 19 grudnia 2015

{5} Idziemy na zakupy w weekend?

Przeczytacie notatkę pod rozdziałem, proszę x.


Justin Po'V

Wstałem po ósmej. To znaczy obudziła mnie burza. 
Zajebiście.. 
Niechętnie wstałem z łóżka. Miałem na sobie ubrania z wczoraj. Film mi się urwał po tym jak Ronnie wróciła do domu. Potem nie pamiętam co się działo. 
Pustka.. 
Wyszedłem z pokoju i pierwsze co zrobiłem to skierowałem się do pokoju córki. Zobaczyłem ją słodko śpiącą, przykrytą do pasa kołdrą. Wyglądała przesłodko. Moją uwagę przyciągnęły szpilki i sukienka, rzucona pod oknem. Spojrzałem na Veronicę. Była tylko w krótkiej bluzeczce. 
Kurwa, do tego miała koronkową bieliznę. 
W wieku 15 lat? 
Nie, żebym narzekał, czy coś.. 
Po prostu dziwię się bo widzę to pierwszy raz. To znaczy ją w czymś takim. 
-Wynoś się. - mruknęła. 
-Tylko stoję. 
-I gapisz się na mnie, jakbyś miał się zaraz na mnie rzucić jak jakieś wygłodniałe zwierze. - przykryła się bardziej kołdrą. -Obudź mnie przed dziewiątą. 
 -Okey. - wyszedłem. 
Wyjąłem czyste bokserki i poszedłem z nimi do łazienki. Wziąłem szybki, zimny prysznic, który lekko mnie pobudził.
Wytarłem ciało ręcznikiem, tak samo jak włosy. Założyłam bokserki i wyjąłem z szafy czarne jeansy, biały T-shirt i ciemną, jeansową kurtkę. Na nogi założyłam skarpetki i ponowne wszedłem do łazienki. Wysuszyłem i ułożyłem włosy. Wbiegłem na dół. Muszę zrobić śniadanie dla siebie i dla Ronnie. Wyjąłem z lodówki jajka, szynkę i jakieś grzybki. Veronica bardzo lubiła jajecznicę właśnie z tych składników. Zacząłem smażyć jajka, dodałem mięso a na koniec wrzuciłem grzyby. W międzyczasie przygotowałem kawę dla siebie i herbatę (oczywiście zieloną, innej by nie wypiła) dla córki. Nałożyłem wszystko na talerze i postawiłem na stole. Teraz najtrudniejsza część - pobudka. -Ronnie, wstawaj! - krzyknąłem, zbliżając się do schodów. 
Wbiegłem po nich i wszedłem do środka. Spała. Otworzyłem okno i zdjąłem z niej kołdrę. Nadal padało, przez co było chłodno. 
 -Zostaw mnie. - mruknęła w poduszkę. 
-Jest dziewiątą, już, ruszaj się. 
-Zamknij to okno. - jęknęła. 
-Jak wstaniesz to zamkniesz. Zrobiłem śniadanie i herbatę. - powiedziałem i wyszedłem. 
-A co na śniadanie?! 
-Jajecznica. - odkrzyknąłem. 
-Z? 
-Szynką i grzybami. 
-Okey! - usłyszałem. 
Zaśmiałem się pod nosem i usiadłem przy stole. Zjadłem i wypiłem kawę. Tak, tego mi było trzeba.


Veronica Po'V

Niechętnie wstałam z łóżka. Pierwsze co zrobiłam to zamknęłam to jebane okno. Nie dość, że pada to w dodatku zimno. 
Idealna pogoda jak na czerwiec.. 
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam biały podkoszulek, jeansową koszulę, sięgającą mi za tyłek i czarne spodenki. Założyłam wybrane ciuchy i weszłam do łazienki. Rozczesałam dokładnie włosy i pomalowałam rzęsy. Wzięłam plecak i telefon i zbiegłam na dół. 
-Jakoś szybko się zebrałaś. - powiedział.
 -To przez to okno, było mi zimno. 
-Chyba muszę robić tak częściej. 
-Nie zawsze jest tak, jak dziś. - zaczęłam jeść. 
Po zjedzonym posiłku wypiłam ciepłą herbatę i wytarłam usta ręcznikiem papierowym. 
-Odwieść cię? - spytał. 
-Jeśli możesz. - mruknęłam. 
-Za piętnaście dziesiąta bądź gotowa. 
Pokiwałam tylko głową i weszłam na górę. Umyłam zęby i popsikałam się perfumami. Wolnym krokiem ruszyłam na dół. Wzięłam torbę i założyłam czarne, długie conversy (jak mogliście już zauważyć, to są moje ulubione buty.) 
-Jedźmy już, nie chcę się spóźnić. - krzyknęłam. 
-Poczekaj w samochodzie! 
Wywróciłam oczami i wyszłam wcześniej zabierając kluczyki z komody. Usiadłam na miejscu pasażera. Na szczęście już nie padało, ale było pochmurno. Wybrałam jedną z płyt i wsadziłam ją do odtwarzacza. Włączyła się piosenka Floridy "My house". Położyłam głowę na zagłówek i zaczęłam się wsłuchiwać w tekst piosenki. 
Czekałam jeszcze chwilę na Justina i razem ruszyliśmy. Droga minęła w ciszy (co raczej rzadko się zdarza). 
-Odebrać cię? 
-Nie wiem jeszcze, jak coś, to napiszę. - mruknęłam i wyszłam. 
Poprawiłam torbę na ramieniu i przekroczyłam ogrodzenie szkoły. 
-Ronnie, szybko! 
Usłyszałam głos, jak dobrze mi się wydaję Cami. Nawet nie wiem kiedy zostałam ciągnięta do pomieszczenia, gdzie woźny trzyma swoje "zabaweczki." 
-Co? - jęknęłam. 
-Zgadnij! 
-Nie wiem Cam, powiedz. - mruknęłam. 
-No dooobra, ale psujesz zabawę. Będzie organizowany bal! Na koniec roku, rozumiesz?! - pisnęła.
 Jak można wywnioskować po jej zachowaniu - cieszyła się. 
-Trzeba albo inaczej wypada przyjść z partnerem. - dodała. 
-No to.. 
-Będzie idealna okazja, żeby przyjść z Jake'iem. 
-Żartujesz sobie ze mnie? 
-Justin się nie dowie, no. - wywróciła oczami. 
-Ciekawe jak to zrobisz. 
 -Upije go, proste. 
-W sumie.. Nie głupi pomysł. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Bal jest 26 czyli dzień przed zakończeniem. Idziemy na zakupy w weekend? - spytała. 
-Umm.. Jasne. 

∆∆∆
 
Myślałam, że umrę na tych lekcjach. Były tak nudne, że połowa klasy zasypiała, siedziała z telefonami lub pisała ze sobą liściki. Typowe. Do końca lekcji, zostało jedynie pięć minut. Pan Whitemann opowiadał nam o dysocjacji, i innych gównach. Jak się domyślacie - chemia. Położyłam głowę na ławce i westchnęłam. 
-Pani Bieber, czy coś nie tak? 
-Mhm. - mruknęłam. 
Czy tylko ja mam zawsze takie szczęście, że kiedy zrobię coś, to zwracają mi uwagę a innym nie? 
-O co chodzi? - spojrzał na mnie. 
-O nic, po prostu.. Jestem zmęczona. - skłamałam. 
-To trzeba kłaść się wcześniej spać. 
 Prychnęłam głośno i zamknęłam zeszyt. W końcu zadzwonił upragniony przeze mnie dzwonek. 
Dzięki Ci Boże..
Szybko spakowałam książki i wyszłam z klasy jak jedna z pierwszych osób. Z nikim się dziś nie umówiłam, dlatego wyjęłam telefon i napisałam sms'a do Justina, żeby przyjechał pod sklep, niedaleko szkoły. Weszłam do małego sklepiku i wzięłam paczkę żelek, dwie puszki coca-coli i duże pudełko lodów. Podeszłam do kasy, gdzie zapłaciłam za wybrane produkty i spakowałam zakupy do reklamówki i wyszłam. Justin na całe szczęście już był. Wsiadłam do samochody i zapięłam pas. 
-Hej. - powiedziałam. 
-A to co? - wskazał na reklamówkę. 
-Kupiłam słodycze. - wzruszyłam ramionami. -
Dasz mi? 
-No chyba nie. - prychnęłam. - Kup sobie. - wytknęłam mu język. 
-Umm.. Mam do ciebie sprawę ale nie wiem jak zacząć. - przegryzł wargę. 
-Czy Justin Bieber zwany też moim ojcem, który bzykał połowę miasta nie wie co ma powiedzieć własnej córce? - prychnęłam. 
-Rannie, to jest.. Nie wierze, że to powiedziałaś. - zaśmiał się. 
-No mów. - jęknęłam. 
-Co się wczoraj działo? 
-W sensie? 
 -Dobra, prosto z mostu. Czemu byłaś w koronkowej bieliźnie a twoja sukienka i szpilki leżały w pokoju na podłodze? Chyba nie.. 
-Nie ruchałam się z nikim, jeśli o to ci chodzi. - przerwałam mu. 
-Okej.. A dla kogo nosisz taką bieliznę? 
-Na pewno, nie dla ciebie. - warknęłam. 
Samochód zaparkował na podjeździe a ja od razu z niego wysiadłam. Kurwa, nie dość, że pyta mnie o moje stosunki seksualne to jeszcze czepia się jaką bieliznę noszą i dla kogo. 
To kurwa za dużo! 
Wyjęłam z torby klucze i otworzyłam drzwi. 
-Ronnie, kurwa stój! - usłyzzałam. 
-Spierdalaj! - warknęłam, kiedy złapał mój nadgarstek. 
-Po pierwsze nie klnij a po drugie, musimy porozmawiać. Nie możesz uciekać za każdym razem, kiedy MUSIMY porozmawiać. - westchnął. 
-No to gadajmy! - krzyknęłam, wrzucając ręce w powietrze. 
Usiadłam na kanapie, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na piersi. Jego nagła opiekuńczość zaczyna mnie już szczerze wkurzać. Jak i nie wkurwiać! 
-Jesteś dziewicą? 
-Nie powinno cię to obchodzić. - prychnęłam. -
Jestem twoim ojcem i mam prawo o tym wiedzieć! - podniósł głos. 
-Nie, nie masz prawa! - wstałam. 
-Czyli nie jesteś?! W takim wieku się puszczasz?! - krzyknął. 
Czy on na prawdę to powiedział?! Kurwa, nie wierzę. Na prawdę.. 
-Nienawidzę Cię. - syknęłam. 
W moich oczach zebrały się łzy i wbiegłam jak najszybciej po schodach. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Jebany idiota. On NIE MA PRAWA mnie tak traktować, nawet jeśli jest on moim ojcem! Usiadłam na łóżku, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Rzadko kiedy ktoś doprowadza mnie do płaczu. A teraz właśnie leżę na łóżku i płaczę przez własnego ojca. 
 
 
Justin Po'V
 
Kurwa, przesadziłem. Ale ona jest wychowana na luzie. Przeważnie zawsze dostaje to, czego chce. Brakuje mi kogoś, kto pomógłby mi w wychowaniu jej. Veronica wkroczyła w okres buntu, czego bałem się najbardziej. Wypuściłem głośno powietrze. Teraz nie łatwo będzie mi ją przeprosić, ale cóż.. Musi się udać. Wszedłem na górę i ustałem przed drzwiami od jej pokoju. Nacisnąłem klamkę ale drzwi były zamknięte. Typowe, kiedy nie chce z kimś rozmawiać. 
-Ronnie.. Przepraszam. - powiedziałem cicho. 
Nie odpowiedziała. W zamian usłyszałem jak pociąga nosem. 
Kurwa, uraziłem ją do tego stopnia, że płacze? Byłbym w stanie zajebać chłopaka, który ją skrzywdzi a w tym momencie krzywdzę ją ja. 
-Błagam, kochanie przepraszam.. 
-Odejdź. - powiedziała cicho. 
-Porozmawiaj ze mną, przepraszam Cię.. 
-Powiedziałam wyjdź! - krzyknęła. 
-Nie, póki nie pogadamy. U
słyszałem jej warknięcie i odgłos uderzanej poduszki o drzwi. 
-Okey, poczekam. - usiadłem na podłodze, przy jej drzwiach. 
Wyjąłem telefon i napisałem sms'a do Harrego. 
 
Ja: Pokłóciłem się z Ronnie, a ona płacze. Co mam do kurwy zrobić?! 
 
Wysłałem i oparłem głowę drzwi. Czekałem z dziesięć minut, aż usłyszałam jakikolwiek znak życia. To znaczy dźwięk lecącej wody. Czyli bierze prysznic. Ma to po mnie. Zawsze kiedy jestem zestresowany lub wkurwiony to robię. Ewentualnie piję. No i uprawiam seks z jakąś laską. Po GODZINIE Ronnie otworzyła drzwi. Spojrzała na mnie i szybkim krokiem zeszła po schodach. Zostawiła mokre ślady stóp na drewnianych panelach. Wywróciłem oczami i zszedłem za nią. Stała do mnie tyłem. Kiedy chciałem jej dotknąć, odsunęła się. 
-Nie dotykaj mnie. - warknęła. 
-Porozmawiaj ze mną, do chuja! 
 -Teraz będziesz się na mnie wydzierać? - prychnęła. - Jednak nie tylko kobiety mają okres. - dodała ciszej. 
Wlała do szklanki soku pomarańczowego. 
-Nawet nie próbuj za mną iść. 
Spojrzałem na nią, dokładniej na jej strój. Miała na sobie szare dresy i biały crop top. Włosy miała mokre i opadały na jej koszulkę, mocząc ją.
 Cholera.. 
-Przepraszam, no! - powiedziałem, ciągnąc za końcówki włosów. 
-Myślisz, że głupim "przepraszam" wszystko załatwisz? Porównywałeś mnie do dziwki. - szepnęła a jej oczy ponownie się zaszkliły. 
-Skarbie, ja na prawdę nie chciałem.. Uwierz mi. - przytuliłem ją. 
Nie odepchnęła mnie, ni nic. Zaskoczyło mnie to, że sama mnie objęła w pasie. 
-Jestem. - powiedziała. 
-Jesteś co? 
-Jestem dziewicą, nie masz się o co martwić. - mruknęła. 
Po prostu kamień spadł mi z serca, kiedy to powiedziała. 
-Idę odrobić lekcje. - odsunęła się. 
-Okey, idź. - klepnąłem ją w tyłek. 
-Zboczeniec! - uderzyła mnie w tors. 
-Nie zaprzeczę. - wzruszyłem ramionami. 
Popatrzyłem jak wchodzi po schodach. Poczułem wibracje w kieszeni i wyjąłem telefon. 
 
 Harry: Przejdzie jej, jak zwykle. 
 
 Ma racje. Zawsze tak jest. Zaśmiałem się cicho pod nosem i schowałem go. Wyjąłem z lodówki puszkę piwa i podszłem do salonu. Usiadłem na kanapie i otworzyłem ją. Upiłem kilka łyczków i włączyłem telewizor. Leciał jakiś kanał, którzy szczerze mnie nie interesował. Wypiłem jedną puszkę i położyłem się. Leżałem chwilę patrząc się w sufit.
Od jakiegoś czasu, traktuję Ronnie jakoś inaczej. W sensie nie jak córkę, tylko jak zwykłą dziewczynę. W dodatku, coraz bardziej zaczyna mnie.. Pociągać? Nie wiem, czy to jest normalne, jednak ja stwierdzam, że nie koniecznie. Kurwa. MOJA CÓRKA sprawia, że mi staje. 
Jak Boga kocham! 
Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi. Wyjąłem z paczki papierosy i wyjąłem jednego. Podpaliłem jego końcówkę i zacząłem palić. Kilka razy mocno zaciągnąłem się nim, co pomogło i się odstresować. Tak, palenie zawsze mi pomaga.
Wyrzuciłem puszkę, popiół i końcówkę z papierosa do kosza. Wolnym krokiem wszedłem po schodach i kiedy miałem iść do swojego pokoju usłyszałem kawałek rozmowy Veronici. Po cichu poszedłem bliżej drzwi. Przysunąłem się jak najbliżej można. 
-Nie wiem, czy się nie domyśli... Daj spokój, nic Ci nie zrobi... Zresztą i tak musimy się spotkać... Kurwa, nie denerwuj mnie... Sorki, nie chciałam na ciebie tak naskoczyć... Tak, coś wymyślę... Pa... Ja ciebie też, buźka! 
O co miało chodzić do cholery?! Stałem chwilę aż w końcu brunetka otworzyła drzwi. 
Kurwa. 
Wpadłem...
 
 
  ∆∆∆∆∆
Hejka misie!
Jest 00:50 a ja dodaję rozdzial :'))
Tak na prawdę to już padam..
 
WAŻNA SPRAWA, DOTYCZĄCA ROZDZIAŁÓW!
Jak każdy z nas wie, zbliżają się święta, więc nie dam rady dodawać regularnie rozdziałów w tym czasie. Zresztą, dużo osób wtedy wyjeżdża więc..
W środę dodam rozdział a potem to już nie wiem..
Będę Was oczywiście informować.
Tak czy inaczej, dziękuję tym, którzy dotrwali do końca!
Słodkich snów i widzimy się w środę x.