sobota, 19 grudnia 2015

{5} Idziemy na zakupy w weekend?

Przeczytacie notatkę pod rozdziałem, proszę x.


Justin Po'V

Wstałem po ósmej. To znaczy obudziła mnie burza. 
Zajebiście.. 
Niechętnie wstałem z łóżka. Miałem na sobie ubrania z wczoraj. Film mi się urwał po tym jak Ronnie wróciła do domu. Potem nie pamiętam co się działo. 
Pustka.. 
Wyszedłem z pokoju i pierwsze co zrobiłem to skierowałem się do pokoju córki. Zobaczyłem ją słodko śpiącą, przykrytą do pasa kołdrą. Wyglądała przesłodko. Moją uwagę przyciągnęły szpilki i sukienka, rzucona pod oknem. Spojrzałem na Veronicę. Była tylko w krótkiej bluzeczce. 
Kurwa, do tego miała koronkową bieliznę. 
W wieku 15 lat? 
Nie, żebym narzekał, czy coś.. 
Po prostu dziwię się bo widzę to pierwszy raz. To znaczy ją w czymś takim. 
-Wynoś się. - mruknęła. 
-Tylko stoję. 
-I gapisz się na mnie, jakbyś miał się zaraz na mnie rzucić jak jakieś wygłodniałe zwierze. - przykryła się bardziej kołdrą. -Obudź mnie przed dziewiątą. 
 -Okey. - wyszedłem. 
Wyjąłem czyste bokserki i poszedłem z nimi do łazienki. Wziąłem szybki, zimny prysznic, który lekko mnie pobudził.
Wytarłem ciało ręcznikiem, tak samo jak włosy. Założyłam bokserki i wyjąłem z szafy czarne jeansy, biały T-shirt i ciemną, jeansową kurtkę. Na nogi założyłam skarpetki i ponowne wszedłem do łazienki. Wysuszyłem i ułożyłem włosy. Wbiegłem na dół. Muszę zrobić śniadanie dla siebie i dla Ronnie. Wyjąłem z lodówki jajka, szynkę i jakieś grzybki. Veronica bardzo lubiła jajecznicę właśnie z tych składników. Zacząłem smażyć jajka, dodałem mięso a na koniec wrzuciłem grzyby. W międzyczasie przygotowałem kawę dla siebie i herbatę (oczywiście zieloną, innej by nie wypiła) dla córki. Nałożyłem wszystko na talerze i postawiłem na stole. Teraz najtrudniejsza część - pobudka. -Ronnie, wstawaj! - krzyknąłem, zbliżając się do schodów. 
Wbiegłem po nich i wszedłem do środka. Spała. Otworzyłem okno i zdjąłem z niej kołdrę. Nadal padało, przez co było chłodno. 
 -Zostaw mnie. - mruknęła w poduszkę. 
-Jest dziewiątą, już, ruszaj się. 
-Zamknij to okno. - jęknęła. 
-Jak wstaniesz to zamkniesz. Zrobiłem śniadanie i herbatę. - powiedziałem i wyszedłem. 
-A co na śniadanie?! 
-Jajecznica. - odkrzyknąłem. 
-Z? 
-Szynką i grzybami. 
-Okey! - usłyszałem. 
Zaśmiałem się pod nosem i usiadłem przy stole. Zjadłem i wypiłem kawę. Tak, tego mi było trzeba.


Veronica Po'V

Niechętnie wstałam z łóżka. Pierwsze co zrobiłam to zamknęłam to jebane okno. Nie dość, że pada to w dodatku zimno. 
Idealna pogoda jak na czerwiec.. 
Podeszłam do szafy, z której wyjęłam biały podkoszulek, jeansową koszulę, sięgającą mi za tyłek i czarne spodenki. Założyłam wybrane ciuchy i weszłam do łazienki. Rozczesałam dokładnie włosy i pomalowałam rzęsy. Wzięłam plecak i telefon i zbiegłam na dół. 
-Jakoś szybko się zebrałaś. - powiedział.
 -To przez to okno, było mi zimno. 
-Chyba muszę robić tak częściej. 
-Nie zawsze jest tak, jak dziś. - zaczęłam jeść. 
Po zjedzonym posiłku wypiłam ciepłą herbatę i wytarłam usta ręcznikiem papierowym. 
-Odwieść cię? - spytał. 
-Jeśli możesz. - mruknęłam. 
-Za piętnaście dziesiąta bądź gotowa. 
Pokiwałam tylko głową i weszłam na górę. Umyłam zęby i popsikałam się perfumami. Wolnym krokiem ruszyłam na dół. Wzięłam torbę i założyłam czarne, długie conversy (jak mogliście już zauważyć, to są moje ulubione buty.) 
-Jedźmy już, nie chcę się spóźnić. - krzyknęłam. 
-Poczekaj w samochodzie! 
Wywróciłam oczami i wyszłam wcześniej zabierając kluczyki z komody. Usiadłam na miejscu pasażera. Na szczęście już nie padało, ale było pochmurno. Wybrałam jedną z płyt i wsadziłam ją do odtwarzacza. Włączyła się piosenka Floridy "My house". Położyłam głowę na zagłówek i zaczęłam się wsłuchiwać w tekst piosenki. 
Czekałam jeszcze chwilę na Justina i razem ruszyliśmy. Droga minęła w ciszy (co raczej rzadko się zdarza). 
-Odebrać cię? 
-Nie wiem jeszcze, jak coś, to napiszę. - mruknęłam i wyszłam. 
Poprawiłam torbę na ramieniu i przekroczyłam ogrodzenie szkoły. 
-Ronnie, szybko! 
Usłyszałam głos, jak dobrze mi się wydaję Cami. Nawet nie wiem kiedy zostałam ciągnięta do pomieszczenia, gdzie woźny trzyma swoje "zabaweczki." 
-Co? - jęknęłam. 
-Zgadnij! 
-Nie wiem Cam, powiedz. - mruknęłam. 
-No dooobra, ale psujesz zabawę. Będzie organizowany bal! Na koniec roku, rozumiesz?! - pisnęła.
 Jak można wywnioskować po jej zachowaniu - cieszyła się. 
-Trzeba albo inaczej wypada przyjść z partnerem. - dodała. 
-No to.. 
-Będzie idealna okazja, żeby przyjść z Jake'iem. 
-Żartujesz sobie ze mnie? 
-Justin się nie dowie, no. - wywróciła oczami. 
-Ciekawe jak to zrobisz. 
 -Upije go, proste. 
-W sumie.. Nie głupi pomysł. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Bal jest 26 czyli dzień przed zakończeniem. Idziemy na zakupy w weekend? - spytała. 
-Umm.. Jasne. 

∆∆∆
 
Myślałam, że umrę na tych lekcjach. Były tak nudne, że połowa klasy zasypiała, siedziała z telefonami lub pisała ze sobą liściki. Typowe. Do końca lekcji, zostało jedynie pięć minut. Pan Whitemann opowiadał nam o dysocjacji, i innych gównach. Jak się domyślacie - chemia. Położyłam głowę na ławce i westchnęłam. 
-Pani Bieber, czy coś nie tak? 
-Mhm. - mruknęłam. 
Czy tylko ja mam zawsze takie szczęście, że kiedy zrobię coś, to zwracają mi uwagę a innym nie? 
-O co chodzi? - spojrzał na mnie. 
-O nic, po prostu.. Jestem zmęczona. - skłamałam. 
-To trzeba kłaść się wcześniej spać. 
 Prychnęłam głośno i zamknęłam zeszyt. W końcu zadzwonił upragniony przeze mnie dzwonek. 
Dzięki Ci Boże..
Szybko spakowałam książki i wyszłam z klasy jak jedna z pierwszych osób. Z nikim się dziś nie umówiłam, dlatego wyjęłam telefon i napisałam sms'a do Justina, żeby przyjechał pod sklep, niedaleko szkoły. Weszłam do małego sklepiku i wzięłam paczkę żelek, dwie puszki coca-coli i duże pudełko lodów. Podeszłam do kasy, gdzie zapłaciłam za wybrane produkty i spakowałam zakupy do reklamówki i wyszłam. Justin na całe szczęście już był. Wsiadłam do samochody i zapięłam pas. 
-Hej. - powiedziałam. 
-A to co? - wskazał na reklamówkę. 
-Kupiłam słodycze. - wzruszyłam ramionami. -
Dasz mi? 
-No chyba nie. - prychnęłam. - Kup sobie. - wytknęłam mu język. 
-Umm.. Mam do ciebie sprawę ale nie wiem jak zacząć. - przegryzł wargę. 
-Czy Justin Bieber zwany też moim ojcem, który bzykał połowę miasta nie wie co ma powiedzieć własnej córce? - prychnęłam. 
-Rannie, to jest.. Nie wierze, że to powiedziałaś. - zaśmiał się. 
-No mów. - jęknęłam. 
-Co się wczoraj działo? 
-W sensie? 
 -Dobra, prosto z mostu. Czemu byłaś w koronkowej bieliźnie a twoja sukienka i szpilki leżały w pokoju na podłodze? Chyba nie.. 
-Nie ruchałam się z nikim, jeśli o to ci chodzi. - przerwałam mu. 
-Okej.. A dla kogo nosisz taką bieliznę? 
-Na pewno, nie dla ciebie. - warknęłam. 
Samochód zaparkował na podjeździe a ja od razu z niego wysiadłam. Kurwa, nie dość, że pyta mnie o moje stosunki seksualne to jeszcze czepia się jaką bieliznę noszą i dla kogo. 
To kurwa za dużo! 
Wyjęłam z torby klucze i otworzyłam drzwi. 
-Ronnie, kurwa stój! - usłyzzałam. 
-Spierdalaj! - warknęłam, kiedy złapał mój nadgarstek. 
-Po pierwsze nie klnij a po drugie, musimy porozmawiać. Nie możesz uciekać za każdym razem, kiedy MUSIMY porozmawiać. - westchnął. 
-No to gadajmy! - krzyknęłam, wrzucając ręce w powietrze. 
Usiadłam na kanapie, założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ręce na piersi. Jego nagła opiekuńczość zaczyna mnie już szczerze wkurzać. Jak i nie wkurwiać! 
-Jesteś dziewicą? 
-Nie powinno cię to obchodzić. - prychnęłam. -
Jestem twoim ojcem i mam prawo o tym wiedzieć! - podniósł głos. 
-Nie, nie masz prawa! - wstałam. 
-Czyli nie jesteś?! W takim wieku się puszczasz?! - krzyknął. 
Czy on na prawdę to powiedział?! Kurwa, nie wierzę. Na prawdę.. 
-Nienawidzę Cię. - syknęłam. 
W moich oczach zebrały się łzy i wbiegłam jak najszybciej po schodach. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Jebany idiota. On NIE MA PRAWA mnie tak traktować, nawet jeśli jest on moim ojcem! Usiadłam na łóżku, zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Rzadko kiedy ktoś doprowadza mnie do płaczu. A teraz właśnie leżę na łóżku i płaczę przez własnego ojca. 
 
 
Justin Po'V
 
Kurwa, przesadziłem. Ale ona jest wychowana na luzie. Przeważnie zawsze dostaje to, czego chce. Brakuje mi kogoś, kto pomógłby mi w wychowaniu jej. Veronica wkroczyła w okres buntu, czego bałem się najbardziej. Wypuściłem głośno powietrze. Teraz nie łatwo będzie mi ją przeprosić, ale cóż.. Musi się udać. Wszedłem na górę i ustałem przed drzwiami od jej pokoju. Nacisnąłem klamkę ale drzwi były zamknięte. Typowe, kiedy nie chce z kimś rozmawiać. 
-Ronnie.. Przepraszam. - powiedziałem cicho. 
Nie odpowiedziała. W zamian usłyszałem jak pociąga nosem. 
Kurwa, uraziłem ją do tego stopnia, że płacze? Byłbym w stanie zajebać chłopaka, który ją skrzywdzi a w tym momencie krzywdzę ją ja. 
-Błagam, kochanie przepraszam.. 
-Odejdź. - powiedziała cicho. 
-Porozmawiaj ze mną, przepraszam Cię.. 
-Powiedziałam wyjdź! - krzyknęła. 
-Nie, póki nie pogadamy. U
słyszałem jej warknięcie i odgłos uderzanej poduszki o drzwi. 
-Okey, poczekam. - usiadłem na podłodze, przy jej drzwiach. 
Wyjąłem telefon i napisałem sms'a do Harrego. 
 
Ja: Pokłóciłem się z Ronnie, a ona płacze. Co mam do kurwy zrobić?! 
 
Wysłałem i oparłem głowę drzwi. Czekałem z dziesięć minut, aż usłyszałam jakikolwiek znak życia. To znaczy dźwięk lecącej wody. Czyli bierze prysznic. Ma to po mnie. Zawsze kiedy jestem zestresowany lub wkurwiony to robię. Ewentualnie piję. No i uprawiam seks z jakąś laską. Po GODZINIE Ronnie otworzyła drzwi. Spojrzała na mnie i szybkim krokiem zeszła po schodach. Zostawiła mokre ślady stóp na drewnianych panelach. Wywróciłem oczami i zszedłem za nią. Stała do mnie tyłem. Kiedy chciałem jej dotknąć, odsunęła się. 
-Nie dotykaj mnie. - warknęła. 
-Porozmawiaj ze mną, do chuja! 
 -Teraz będziesz się na mnie wydzierać? - prychnęła. - Jednak nie tylko kobiety mają okres. - dodała ciszej. 
Wlała do szklanki soku pomarańczowego. 
-Nawet nie próbuj za mną iść. 
Spojrzałem na nią, dokładniej na jej strój. Miała na sobie szare dresy i biały crop top. Włosy miała mokre i opadały na jej koszulkę, mocząc ją.
 Cholera.. 
-Przepraszam, no! - powiedziałem, ciągnąc za końcówki włosów. 
-Myślisz, że głupim "przepraszam" wszystko załatwisz? Porównywałeś mnie do dziwki. - szepnęła a jej oczy ponownie się zaszkliły. 
-Skarbie, ja na prawdę nie chciałem.. Uwierz mi. - przytuliłem ją. 
Nie odepchnęła mnie, ni nic. Zaskoczyło mnie to, że sama mnie objęła w pasie. 
-Jestem. - powiedziała. 
-Jesteś co? 
-Jestem dziewicą, nie masz się o co martwić. - mruknęła. 
Po prostu kamień spadł mi z serca, kiedy to powiedziała. 
-Idę odrobić lekcje. - odsunęła się. 
-Okey, idź. - klepnąłem ją w tyłek. 
-Zboczeniec! - uderzyła mnie w tors. 
-Nie zaprzeczę. - wzruszyłem ramionami. 
Popatrzyłem jak wchodzi po schodach. Poczułem wibracje w kieszeni i wyjąłem telefon. 
 
 Harry: Przejdzie jej, jak zwykle. 
 
 Ma racje. Zawsze tak jest. Zaśmiałem się cicho pod nosem i schowałem go. Wyjąłem z lodówki puszkę piwa i podszłem do salonu. Usiadłem na kanapie i otworzyłem ją. Upiłem kilka łyczków i włączyłem telewizor. Leciał jakiś kanał, którzy szczerze mnie nie interesował. Wypiłem jedną puszkę i położyłem się. Leżałem chwilę patrząc się w sufit.
Od jakiegoś czasu, traktuję Ronnie jakoś inaczej. W sensie nie jak córkę, tylko jak zwykłą dziewczynę. W dodatku, coraz bardziej zaczyna mnie.. Pociągać? Nie wiem, czy to jest normalne, jednak ja stwierdzam, że nie koniecznie. Kurwa. MOJA CÓRKA sprawia, że mi staje. 
Jak Boga kocham! 
Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi. Wyjąłem z paczki papierosy i wyjąłem jednego. Podpaliłem jego końcówkę i zacząłem palić. Kilka razy mocno zaciągnąłem się nim, co pomogło i się odstresować. Tak, palenie zawsze mi pomaga.
Wyrzuciłem puszkę, popiół i końcówkę z papierosa do kosza. Wolnym krokiem wszedłem po schodach i kiedy miałem iść do swojego pokoju usłyszałem kawałek rozmowy Veronici. Po cichu poszedłem bliżej drzwi. Przysunąłem się jak najbliżej można. 
-Nie wiem, czy się nie domyśli... Daj spokój, nic Ci nie zrobi... Zresztą i tak musimy się spotkać... Kurwa, nie denerwuj mnie... Sorki, nie chciałam na ciebie tak naskoczyć... Tak, coś wymyślę... Pa... Ja ciebie też, buźka! 
O co miało chodzić do cholery?! Stałem chwilę aż w końcu brunetka otworzyła drzwi. 
Kurwa. 
Wpadłem...
 
 
  ∆∆∆∆∆
Hejka misie!
Jest 00:50 a ja dodaję rozdzial :'))
Tak na prawdę to już padam..
 
WAŻNA SPRAWA, DOTYCZĄCA ROZDZIAŁÓW!
Jak każdy z nas wie, zbliżają się święta, więc nie dam rady dodawać regularnie rozdziałów w tym czasie. Zresztą, dużo osób wtedy wyjeżdża więc..
W środę dodam rozdział a potem to już nie wiem..
Będę Was oczywiście informować.
Tak czy inaczej, dziękuję tym, którzy dotrwali do końca!
Słodkich snów i widzimy się w środę x. 

22 komentarze:

  1. Rozdział świetny, jak zawsze. Po raz kolejny nie wiem co napisać.
    Czekam do środy. ^^ Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudo, ciekawe jak Ronnie zareaguje.
    Już nie mogę doczekać się środy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah Justinowi staje └(^o^)┘└(^o^)┘└(^o^)┘

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ona sprawia że mi staje."
    Zegarek? ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ❤ ❤ ❤ Julia

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny roździał :D
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, jak strasznie wciąga! :)
    Czekam z niecierpliwością na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo hej! :D
      Nie spodziewałam siß Ciebie tutaj ;o
      Dziękuję bardzo x.

      Usuń
  8. Hahahhahaha :'D
    Boże, czemu ja uwielbiam takie momenty? :'D
    Powiedz, ze jestem chora, a zacznę się śmiać :'D
    Czekam do następnego :*
    @ImagineUs78

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam ten rozdział *_*
    Kocham te rodziały i czekam do środy <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na kolejny! Cuudowny rozdział. "Moja córka sprawia że mi staje. " wygrywasz wszystko! :D Ten tekst mnie rozwalił ;p Pozdrawiam i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń